Wyobrażałam sobie mnóstwo scenariuszy - jak, gdzie, kiedy, fajerwerki i nie wiadomo co jeszcze. Mój kochany zaskoczył mnie i to wiele razy w tej kwestii. Wracaliśmy razem z kościoła i rozmawialiśmy sobie o przyszłości (a takie rozmowy od pewnego czasu zdarzały się coraz częściej, więc nie były dla mnie niczym nowym). Kiedy już bylismy u mnie w domu w pewnym momencie klęknął i zadał to magiczne pytanie. Zgodziłam się
bo jakżeby inaczej
Nie było fajerwerków, hucznej imprezy a nawet pierścionka (nie było go na niego stać w tamtym czasie) - ale wierzcie mi, nie to było dla mnie ważne. Po pewnym czasie dostałam pierścionek "zastępczy"
żebym miała co ucałować kiedy idę spać, pamiętając o Nim, i wogóle, żebym miała w sobie to poczucie bycia narzeczoną. Jako, że mój kochany niestety nie potrafi utrzymywać tajemnic przede mną, to ostatnio dowiedziałam się, że już uzbierał kasę i pierścionek jest już u niego w domu, ale... kolejne zaskoczenie - okazało się że mój narzeczony to tradycjonalista
i chce się oświadczyć przy moich i swoich rodzicach - tak oficjalnie, z kwiatami itp co już za tydzień lub dwa... <stres> no i prosić też moich rodziców o moją rękę, jak to powiedział "tak postanowił i już"
To wszystko jest tak zakręcone jak my sami
A spotkanie rodzin tuż tuż...
Szczerze mówiąc ten pierwszy etap był dla nas najważniejszy a szczególnie dla mnie
od tamtego czasu nasza relacja przeszła wieeeelką metamorfozę
Mój kochany wybrał sam pierścinek (nawet nie wiem kiedy zmierzył jaki mam rozmiar bo ja nie noszę pierścionków) i co prawda go jeszcze nie widziałam ale "zastępczy" jest cudowny, to co dopiero prawdziwy
Ale nie to jest dla mnie najważniejsze, tylko to że jesteśmy narzeczeństwem, że przygotowywujemy się razem do małżeństwa, że chcę żeby on był ojcem moich dzieci... Wiem, że są dziewczyny, które same wybierają sobie pierścionek - ja się cieszę że u nas jest tak a nie inaczej. Dla mnie jest to jego decyzja co kupi i gdzie. U innych zaręczyny tez wyglądały inaczej - a ja się cieszę z tego jak było u nas
Uświadomiłam sobie, że nie fajerwerki mówią o miłości, ale to jaka ona jest na codzień...