Hmm...Boża interewencja. Ale czy może to być Boża interewencja, jeśli jedno kocha drugie, a drugie tego pierwszego nie? Spytałem o tą kwestię, bo mam przyjaciółkę (to bardzo dobra, uczuciowa i wrażliwa dziewczyna) która pokochała chłopaka, którego poznała jakiś rok temu. Najpierw były kontakty koleżeńskie, potem oni się bardziej zaprzyjaźnili - tzn ich stosunki są przyjacielskie, bo jeżeli chodzi o nią, to najpierw była nim zauroczona (to ją w sumie zmotywowało do zaznajomienia się z nim), potem się zakochała, a teraz, po jej zwierzeniach i moich obserwacjach mogę śmiało powiedzieć, że ona go naprawdę kocha. Ten chłopak też jest bardzo w porządku, rozmawiałem z nim wiele razy i nawet dobrze się poznaliśmy - to miły i wrażliwy człowiek, głęboko wierzący (podobnie jak moja przyjaciółka zresztą), naprawdę dobry kandydat na męża. Ona wyznała mu swoje uczucia, jednak on powiedział jej że jej niestety nie kocha (a raczej, że kocha ją tak po chrześcijańsku, czyli jak wszystkich bliźnich [choć właściwie to co z tego]) i że własnie nie widzi w niej tego czegoś, dlatego nawet jakby chciał ją pokochać, to nie będzie w stanie
Minęło trochę czasu odkąd ona wyznała mu swoje uczucia, od ich rozmowy na ten temat i przedstawienia spraw z jego strony, ona więcej nie wspominała mu o swojej miłości i ukryła ją w sobie. Wiem, że kocha go nadal i nie może (a nawet nie chce, bo on zawsze był dla niej dobry i jest takim człowiekiem, którego ona zawsze szukała) przestać go kochać i wiem też, że dziewczyna choć czuje się szczęśliwa przebywając z nim, robiąc coś dla niego, to czasami jest jej bardzo ciężko i bardzo smutno z powodu braku odwzajemnienia jej uczucia
Nie wiem co mam jej powiedzieć, jakie dać rady - czy powiedzieć, żeby nie traciła nadziei, czy może żeby się od niego odcięła (bo chyba tylko tak będzie w stanie o nim zapomnieć), bo nic z tego nie wyjdzie i on jej nigdy nie pokocha. Oni znają się bardzo dobrze, ona opowiedziała mu o sobie właściwie wszystko, nie kryła przed nim ani swoich myśli, ani uczuć, ani nawet wad - znają się już około rok. Czy jest w ogóle jakaś nadzieja, że on ją pokocha, skoro twierdzi że nie? To bardzo smutne, że tak wyszło i żal mi mojej przyjaciółki, bo naprawdę myślę że byliby świetną parą i by do siebie bardzo dobrze pasowali... Ja nie miałem takich problemów jak moja przyjaciółka, bo z moją dziewczyną tak równocześnie zakochaliśmy się w sobie, dlatego trudno mi zrozumieć, jak z nimi mogło wyjść tak niefortunnie...
Ta dziewczyna była samotna przez większość życia, zawsze najbardziej marzyła o wielkiej prawdziwej miłości, pragnęła być jak najlepszą osobą dla tego kogoś, kogo ona spotka w przyszłośc i wiem, że bardzo takiego kogoś potrzebujei. Ten chłopak nie jest pierwszym którego naprawde pokochała, jej pierwsza miłość była bardzo głęboka, ale po tym jak pierwszy chłopak ją zranił, spojrzenie na związek mojej przyjaciółki stało się o wiele bardziej dojrzałe i moim zdaniem ona jest wspaniałą osobą, mogącą prawdziwie kochać tak na całe życie. A tymczasem ktoś, kogo ona pokochała całym sercem, nie widzi w niej "tego czegoś"... Wszystko popsuł brak chemii... to takie niesprawiedliwe