Moje dotychczasowe cykle były 24-26 dniowe.
Razem z mężem kochaliśmy się 2 dnia cyklu rano, zanim okres rozhulał się na dobre (zaczął się wieczorem), tzn. mąż był we mnie tylko chwilę, ale nie dam sobie głowy uciąć, że żadnego plemnika tam nie zostawił
Badam sobie temp w ustach termometrem rtęciowym o godz. 6:30 i okazuje się, że tym razem najprawdopodobniej owulację miałam 7-8 dnia cyklu, najprawdopodobniej, bo:
III dzień - 34.45
IV dzień - 34.4
V dzień - 34.35 bardzo skąpe plamienie (okres), śluzu nie ma, jeśli oczywiście dobrze zinterpretowałam różnicę śluz-okres
VI dzień - 34.35 trochę śluzu mętnego, białego
VII dzień - 34.45 odczucie wilgoci, jakby wypływała ze mnie woda, ale śluz biały, gęsty, lepki, wcale się nie ciągnie
VIII dzień - 36.0 odczucie wilgoci, jakby wypływała ze mnie woda, ale śluz biały, gęsty, lepki, wcale się nie ciągnie
IX dzień - 35.0 zdecydowanie mniejsza wilgotność, śluz biały, ale jak trę palec o palec, to taki jakby naoliwiony, nie ciągnie się
Dalszych zmian nie piszę, bo dziś właśnie jest IX dzień... Oczywiście obserwuję nadal, ale VII-VIII dzień bolał mnie brzuch, krzyże, jakoś czuję, że wtedy była owu...
Co o tym myślicie? Śluzu typowo płodnego nie zaobserwowałam, ale bardzo rzadko go u siebie widzę, dodam, że badam go wewnętrznie. Myślałam, że II dzień okresu przy min 24 - dniowych cyklach jest bezpieczny, a tu taka niespodzianka. Czy ewentualne plemniki z preejakulatu mają taką samą żywotność jak zwykłe? Czy w takim śluzie miały szansę przeżyć kilka dni?