No to też opiszę, jak to u nas było, chociaż ja widzę w naszym związku tyle znaków z Góry, że nie sposób napisać o wszystkich:)
Może zacznę od tego, że kiedy byłam jeszcze gimnazjalistką, byłam bardzo nieśmiała i nie miałam żadnych przyjaciół
Chciałam być szczęśliwa i mieć znajomych i chłopaka jak inne dziewczyny, więc w kółko sie modliłam o wspaniałego męża. Znalazłam takie fajne modlitwy w internecie, powtarzałam je codziennie i codziennie miałam nadzieję że właśnie dziś zjawi się ten mój wymarzony... ale Bóg nie odpowiadał. Zaczęło się liceum, nowi ludzie, nowe szanse, powoli zaczęłam wyrywać się z nieśmiałości, jednak dalej modliłam się o tego jedynego, i dalej nic. W końcu poczułam, że małżeństwo to nie dla mnie, że powinnam iść do zakonu. Przeraziła mnie ta myśl. Jak to? Ja? Dopiero co zaczęłam żyć! A co z moimi planami, marzeniami, pragnieniem miłości, z moją modlitwą o dobrego męża? Ale ta myśl, że powinnam zostać zakonnicą, chodziła za mną cały czas i nie potrafiłam się od niej uwolnić. Więc zawarłam z Bogiem układ. OK, jezeli Ty tego chcesz, pójdę do zakonu. Ale wcześniej zrobię studia. I jeśli przez czas moich studiów nie postawisz na mojej drodze kogoś, z kim będę chciała założyć rodzinę, to uznam, że faktycznie Twoją wolą jest ten zakon i nie będę się z Tobą kłócić., ale jeśli kogoś poznam, to uznam, że Twoją wolą jest,bym założyła rodzinę.
No i tuż przed maturą poznałam mojego narzeczonego. Jakiś czas spotykaliśmy się ot tak, a chodzić zaczęliśmy ze sobą... w pierwszy dzień moich studiów. Był dokładnie 31 września i kurs BHP i biblioteczny na uczelni:) Od razu przypomniałam sobie ten czas kiedy myślałam o tym, żeby być zakonnicą, i kiedy mówiłam Bogu: "Jeżeli poznam w czasie studiów kogoś z kim chciałabym założyć rodzinę"... No i już za 4 miesiące, na czwartym roku, będę mężatką:) Hihi:) I tak Bóg wysłuchał mojej modlitwy jako dziecko, tylko z małym opóźnieniem
A takich historii i dziwnych zbiegów okoliczności w naszym związku było dużo