Przykro mi, ze straty którą ponieśliście. I podziwiam Twoją wiarę!
My z mężem bardzo chcemy dzieci. Tylko tak się składa, że z tym naszym zdrowiem nie do końca jest tak kolorowo. Mąż ma chroniczną chorobę, więc dziecko będzie dla nas nieco większym wyzwaniem niż dla "młodych i zdrowych"
Ale dobra, nie takie problemy ludzie mają... Po prostu zawsze byłam osobą od której dużo wymagano i sama od siebie dużo wymagam, a odpowiedzialność to moje drugie 'ja'.
Poza tym nawet w świecie zwierząt jest coś takiego jak planowanie rodziny. Ptaki najpierw szukają partnera, potem zaloty, budowanie gniazda, a na końcu składanie jaj. I jeżeli się zdarza rok, że np dużo pada i brakuje pokarmu w okolicy, to ptaki odkładają moment założenia gniazda do czasu poprawy warunków, żeby pisklęta miały dość pożywienia. Dlaczego więc, ja - Homo sapiens (człowiek myślący) mam zachowywać się mniej odpowiedzialnie niż ptak, który nawet nie posiada kory mózgowej !?;-)
Niestety jeżeli chodzi o moją pracę, to może być dokładnie tak jak piszesz - będę musiała ją poświęcić. A to będzie oznaczało jakąś moją porażkę osobistą i pewnie konieczność rezygnacji z zawodu.
Tymczasem z autopsji wiem, co to znaczy mieć mamę, która poświęciła się rodzinie kosztem własnego rozwoju... Moja mama zrezygnowała z pracy, żeby prowadzić dom i opiekować się 3-ką dzieci. Dziś jest bardzo nieszczęśliwą osobą
Nie może wyleczyć się z depresji, nie umie znaleźć sensu w życiu. Leżąc na kanapie hoduje sobie kolejne choroby i cała rodzina cierpi razem z nią. Fakty są takie, że nie każda kobieta spełnia się całkowicie jako matka i żona!
Wiem jak czuje się dziecko wychowywane w rodzinie, gdzie na pierwszym planie są problemy z rachunkami, niespełnionymi ambicjami itd. I nie chcę tego fundować własnym dzieciom.
Pewnie to co myślę i jak postępuję, to brak wiary - ale po prostu nie umiem podejść do tematu że "jakoś to będzie"
cieplutko pozdrawiam