My jesteśmy małżeństwem od 7 miesięcy, a staramy się 2 miesiąc.
Na początku nie chciałam o dziecku słyszeć, co więcej - panicznie się go bałam!
Najdrobniejsze symptomy ciąży przyprawiały mnie o doła. Jak zobaczyłam, że coś ze mną nie "halo"
zaczęłam modlić się o pragnienie dziecka. Wiecie co? Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień zaczynałam najpierw chcieć, potem pragnąć dziecka. Niesamowite jak Bóg zmienia człowieka...!
Dodam, że to samo działo się z moim mężem.
Dlatego mimo rozpoczętych starań, staram się pamiętać, że to Góra podejmuje ostateczną decyzję. Przyznam, że czasem strasznie napalam się i nakręcam na dziecko, obserwuje śluz, mierzę temp. i robię testy owulacyjne, a za chwilę myślę sobie: "kurcze, Magda niektórych rzeczy i tak nie przeskoczysz", a potem mówię Bogu: "To Twoja decyzja, zrobisz jak zechcesz. Pomóż mi tylko zaakceptować mi Twoją wolę".
No i to by było na tyle
Wybaczcie, ale musiałam to napisać
)
Buziaki dla Was i oby każda z nas potrafiła pogodzić się z tym co dla niej przygotowane
)