Hej,
Minęły dwa tygodnie od mojego wpisu, a ja ciągle przy nadziei
szczęśliwie zniecierpliwiona.
Zaczyna się huśtawka nastrojów. Termin wybił, organizm dał mi znaki, że to JUŻ - spakowałam torby, kupiłam pieluszki, uprałam wszystkie ciuszki... I nic. Mały siedzi pod serduchem i nic sobie nie robi. Biegam prawie codziennie na kontrole i nic. KTG ok. USG w normie. Ale główka wysoko, szyjka twarda i długa... A ja 15 dni chodzę z głową gotową do porodu...
bo myślałam, że to już (odszedł mi czop, plamię ciągle a w badaniu wychodzi, że organizm się do porodu nie szykuje). Jeśli do poniedziałku natura nie ruszy będę miała cesarkę. Już jedną miałam, brrr. Przecierpię nawet to, że może Święta spędzę w szpitalu. Najważniejsze, żeby nasze wyczekane Maleństwo zdrowo i szczęśliwie przyszło na świat.
Dziękuję za modlitwy i polecam się Waszej pamięci. Odezwę się jak już Mały zawita na świat.
I ja pamiętam w modlitwie o tych, którzy nas otaczają modlitwą. Niech Pan ma Was w swojej opiece.