Witam,
widzę, że ten temat już jest trochę stary, ale ze względu na moje doświadczenie spróbuję go troszkę odświeżyć.
Jestem młodą mamą 2-latki (od dłuższego czasu,intesywnie, niestety bezskutecznie
staramy się o drugie dziecko).
Mieszkam aktualnie w Danii i mała zaczęła żłobkową przygodę jak miała 1,5 roku. Tutaj wszytskie dzieci chodzą do żłobka i przedszkola, a zaczynają od 6m-cy lub 1 roku (urlop macierzyński trwa rok). Ale nie będę tutaj się ropisywać o duńskim sysytemie, tylko powiem, jakie są moje odczucia w rozwoju córeczki. "Żłobek" wygląda tak, że jest 3 lub 4 dzieci i mieści się w prywatnym domu. Akurat ten, gdzie chodzi moja córka mieści się 50 m od naszego domu, więc jest to dla córci "teren znajomy". Jeżli miałambym wybierać, puściłaby dziecko jeszcze raz. To jest naprawdę fantastyczne rowiązanie. I jakoś dziwię się, że mamy, które mają po kilkoro dzieci piszą, że 2,3-latek nie jest w stanie nawiązywać znajomości z rówieśnikami- po prostu szok jak to czytam!!!!!! Moja córcia ma już swoja koleżankę w przedszkolu, z którą zawsze się bawi i chodzą za rączkę na spacery, zawsze się przywitają i pożegnają i bardzo cieszą na swój widok. Córcia jest bardzo odważna, nie boi się ludzi, nie płacze 2 godzin jak guza nabije, naprawdę fajnie się rowija. I widzę ogromną różnicę- jak przyjeżdżamy do PL, a dzieci (starsze od mojej córci, właśnie 3 - latki) chowane w domu z niańkami, boją się podejść, bawić, wyrywają sobie zabawki, o wszytsko płaczą i mama nie może nawet na chwilę ich zostawić, bo jest ryk. Ja nie mam takiego problemu. Oczywiście mała ma swoje humory, ale raczej jak każdy człowiek, ale nie jest zalękniona i nie boi się wszystkich. Dodatkowo, odkąd poszła do żłobka- odwrotnie- przestała chorować. Tego akurat nie pochwalam, ale coś w tym jest, bo tutaj- w przeciwieństwie do polskich żłobków, nawet chore dziecko może przyjść do żłobka, a katar to już jest norma. Ale moja mała jakoś się chyba uodporniła. Wyobraźcie sobie, że tutaj też dzieci spią na dworzu do ..... -10 st. Akurat ja tego zabroniłam robić z moją córcią , bo akurat to jest dla mnie przegięcie, ale tak jest i jakoś te dzieci żyją.....
Zresztą będąc na polskim placu zabaw widzę dużą różnicę w opiece nad dzieckiem. Pilnuję mojej córci, ale bez przesady, a nianie i babcie i mamusie w kółko tylko" tam nie idź, tam nie wchodź, uważaj, nie wolno itp....." Tu kazde dziecko ma prowo nabić sobie guza i jest to normalne. Córcia cieszy się, że mnie widzi, ale czasami ucieka zaraz do dzieci bo akurat jest zabawa- no właśnie to apropos niemożności nawiązania kontaktu....
Także ja mam naprawdę dobre doświadczenie, tym bardziej, że mam te 6 godz. dla siebie i mogę chwilę odetchnąć i zająć się tym czym lubię (a mam ciekawe hobby). Także wszyscy są zadowoleni.
Poza tym napiszę że nie jest to prywatny żłobek, bo tu wszystkie należą do gminy i są kontrolowane. Zresztą co jakiś czas kilka małych żłobków spotyka się większą grupą.
Więc myślę, ze strasznie złobkami jest trochę przesadzone. Zresztą czasami piszą to strasze osoby, które- rzeczywiście wychowywały się w domu, ale..... po pierwsze były to inne czasy. Ja też chodziłam tylko 2 lata do przedszkola, ale mam 3-kę rodzeństwa i w bloku było pełno dzieci i od najmłodszych lat dzieciaki same latały pod blokiem, więc przedszkola i żłobki nie były podszebne, bo czasami mały żłobek to był w domu , jak było 3 i więcej dzieci. A teraz.... jedynaki prawie na każdym kroku. I czasami nie jest to wina rodziców- ja np. marzę o dużej rodzinie, ale o pierwsze dziecko długo się starałam i teraz z drugim wcale nie jest lepiej, a lata lecą..... W takim wypadku trzymanie jedynaka w domu nie sądzę żeby było dobrym pomysłem :/
Jedyny minus to czas spędzony w żlobku. Jeżeli dziecko jest w złobku 6- 6,5 godz. to uważam że jest ok, ale właśnie problem tkwi w zostawieniu dziecka na dłuższy czas. Tutaj 90% dzieci odbieranych jest o 15:30, no góra do 16:00. Moja córcia jest od 9:00 do 15:00. W w-wie rodzice koleżanki prowadzą żłobek i dzieci są odbierane nawet ...... o 19:00!!!!!! szok, tu już jest coś nie tak. Nawet uważam że 17 jest stanowczo za późną porą, bo wtedy zostają ledwie 2-3 godz. z dzieckiem. W wie nawet jak któś pracuje na pół etatu, to zanim do tego złobka dojedzie to i tak jest już późno, a z drugiej strony z pensję za pół etatu w w-wie to sobie można..... No i tu się kłania polska polityka prorodzinna- czyli powrót do punku wyjścia :/ Pozdrawiam!