witajcie
mam 2 dzieci, jestem na metodzie objawowo-term.
Moje cykle miały odkad pamietam długość 34-35 dni. Po porodzie synka róznie to jest z ta długością. Tzn . siega 44 dni, albo 37, a ostatni cykl był nawet ponad 60 dni (ale wynikał jak sadzę ze stresu). Obecny cykl zadziwia mnie o tyle, że aż trudno w to uwierzyc ale łamie zasady na których te metody postrzegam. Dzis jest 22 dc i sadzę, że jeszcze kilka dni i dostanę miesiaczkę. Ok. 10 dc był ból owulacyjny a po 13 wzrost temperatury. Coś nieprawdopodobnego. PO miesiączce zawsze jeszcze 5-6 dni dla mnie były bezpieczne z uwagi na to, że owulacja była ok. 20 dc. Tak mam od przynajmiej 8 lat. A ten cykl? Gdybyśmy współżyli powiedzmy w 13 dc co wczesniej robiłam to akurat trafiłabym na owulację. Jest to złamanie zasady,której nazwy nie pamiętam ale mówi, że jeśli w zaobserowanych co najmniej 12 m-cach cykl wynosi 31 dni to mozna przyjąć te kilka dni pomiesiaczkowych jako względnie bezpieczne. Co Wy o tym myslicie?