My z kolei znaliśmy się (jako dobrzy znajomi tylko) przez rok, potem byliśmy parą przez 4 miesiące i się zaręczyliśmy (po prawie równym roku wzięliśmy ślub).
Pamiętam, że jak kończyłam 3 rok studiów i mieszkałam z moimi koleżankami, jedna z nich (w moim wieku) po 1,5 roku znajomości brała ślub. Pamiętam dobrze, że podchodziła do tego wydarzenia poważnie, ale jakoś tak bez-emocjonalnie - tak, że odnosiło się wrażenie, że nie cieszy się jakoś specjalnie, mówiła nam, że ma wątpliwości... Pomyślałam sobie wtedy, że jeśli mi kiedyś przyjdzie wychodzić za mąż (a wtedy byłam na 100% przekonana, że taki dzień nie nadejdzie
), to jeśli nie będę pewna swojej decyzji na 200%, jeśli nie będę ogromnie szczęśliwa i nie będę z niecierpliwością odliczać dni do TEGO DNIA, to by znaczyło, że coś jest nie tak i nie należy się pakować w taki związek. Zawsze też myślałam, że z tym małżeństwem to będzie tak, że to czy to TEN, będzie się po prostu wiedziało i już...
Dziś z perspektywy czasu, mogę potwierdzić tamto moje myślenie - jakoś po tych 4 miesiącach bycia ze sobą, byłam pewna, że chcę z tym człowiekiem spędzić resztę życia, że go kocham, i co najważniejsze, że postanawiam, że będę go kochała do końca życia. Nie miałam żadnych dylematów, czułam się pewna i spokojna, nie jakaś bujająca w obłokach, ale ze stanowczą wiarą w to, że to jest TO. I rzeczywiście - odliczałam niecierpliwie 359 dni od zaręczyn do dnia ślubu
No i nie wiem skąd, ale wiedziałam, że to TEN i już
Nie wiem, czy pomogłam, ale może moje doświadczenie będzie dla kogoś przydatne
Pozdrawiam i życzę pięknego czasu przygotowywania się do małżeństwa