przez Isienka » 22 listopada 2009, o 08:22
Mateuszu, nie chodzi o kompleksy ani o to, że należy bardzo uważać, by ktoś przypadkiem nas źle nie zinterpretował. Po prostu argument, który podałeś, jest nieprawdziwy (i dlatego każdy twój adwersarz może to łatwo wykorzystać), bo w świetle nauki Kościoła fakt, że coś jest technicznie możliwe, nigdy nie wystarcza, by to "coś" ocenić jako moralnie dobre.
[w pewnym sensie dygresja:] Kościół dopuszcza npr nie dlatego, że "Pan Bóg pozwolił nam poznać zasady rządzące płodnością, więc korzystanie z tych zasad musi być dobre". Nie, Kościół ujmuje to inaczej: że nie jest grzechem akt małżeński, który jest sam ze swej natury bezpłodny, a grzeszny jest akt sztucznie/celowo ubezpłodniony (i z tego względu antykoncepcja odpada już na wstępie). W związku z tym rozpoznawanie okresów płodnych i niepłodnych jest samo w sobie neutralne moralnie. Podejmowanie współżycia w dni niepłodne też jest neutralne moralnie. Dyskusyjne może być, czy małżonkom wolno nie współżyć w fazie płodnej/w ogóle nie współżyć (kiedy np. nie da się wyznaczyć fazy niepłodnej/trudno ją wyznaczyć itd.) i to z intencją unikania poczęcia - dyskusyjne, bo to współżycie, a nie npr jest, że użyję tego tradycyjnego określenia, powinnością małżeńską, to jest niejako stan normalny i wyjściowy. Tu Kościół odpowiada - owszem, wolno im w ten sposób unikać poczęcia, ale jedynie z ważnych przyczyn. Dalej, sprawa jest też dyskusyjna, gdy spojrzymy na nią z punktu widzenia celów małżeństwa, czyli spłodzenia i wychowania potomstwa oraz dobra małżonków - tu jest ten moment, w którym można się zastanawiać: jak najlepiej wypełnić te cele - stosując npr czy nie stosując żadnych metod regulacji poczęć; i czy npr pomoże wypełnić cele małżeństwa, czy raczej to utrudni (i to zastanawianie się nie będzie kwestionowaniem nauki Kościoła, bo, o ile mi wiadomo, Kościół tego nie precyzuje). Na marginesie, moim zdaniem właśnie tego ostatniego punktu dotyczyła - w zasadzie - twoja dyskusja na wielodzietni.org, o której wspomniał niebieski. Przeczytałam ją i przyznaję, że bardziej mnie przekonują argumenty twoich przeciwników (nie wszystkie, rzecz jasna, bo niektóre są bez sensu), jednak trudno mi jednoznacznie zająć stanowisko, bo mój mąż i ja jesteśmy małżeństwem bezdzietnym, więc tak naprawdę zarówno npr, jak i tym bardziej wielodzietność, to dla mnie kwestie bardzo abstrakcyjne.
[koniec w pewnym sensie dygresji]
Piszesz:
„Jeżeli natomiast uznajemy, że dane działanie samo w sobie nie przedstawia żadnych wątpliwości moralnych (NPR) to wtedy argument ten jest w pewnych dyskusjach sensowny”
A więc to nie jest tak, że uważasz npr za dopuszczalny z tego powodu, że "Bóg pozwolił nam poznać, więc... itd.", a tak można było wyczytać z twojego poprzedniego wpisu. Ty na podstawie innych przesłanek (argumentacja Kościoła) wiesz o tym, że npr nie jest obiektywnie niemoralny, i dopiero z tego wyciągasz wniosek "ha, pewnie to Bóg nam pozwolił poznać prawa rządzące płodnością". Mylisz więc wniosek z przesłanką i w związku z tym posłużenie się przez ciebie tamtym argumentem w poprzednim wpisie było albo błędem logicznym (może się zdarzyć), albo chwytem erystycznym (nie działa na dłuższą metę). Dalej doprecyzowałeś - „Bóg nie stworzył antykoncepcji - przeciwnie - ona działa przeciw Niemu, przeciw jego zamysłowi, stworzył z kolei kobietę płodna okresowo a nie ciągle i NPR szanuje ten zamysł...” i to brzmi trochę lepiej, ale w rzeczywistości to też fałszywy argument – z tego samego powodu: to, że Bóg coś stworzył, nie wynika, że człowiek dobrze i właściwie z tego korzysta. Sugerujesz, choć nie piszesz tego wprost, że Bożym zamysłem było, aby człowiek kierował swoją płodnością przez okresową wstrzemięźliwość – myślę, że to nieuprawnione uproszczenie, tzn. że nie da się wyciągnąć takiego wniosku z samego faktu istnienia okresowej płodności.
Nie wydaje mi się zresztą, żeby wielu przeciwników npr uważało je za „wiedzę zakazaną”, jak to określiłeś, ja tego tak nie odebrałam czytając tamtą dyskusję – raczej uważają, że jego stosowanie może utrudniać wypełnianie celów małżeństwa i stąd spór między wami.
Annko, dziękuję za bardzo mądry wpis.