Jestem 6 miesięcy po porodzie. Od 3. miesiąca dokarmiam córeczkę preparatem mlekozastępczym, wiec reguł LAM nie spełniam już od dawna. Od czasu odejścia odchodów połogowych obserwowałam śluz, który wyglądał tak, jak płodny u mnie przed ciażą: szklisty, wodnisty, przezroczysty na zmianę z bj, pojedyncze dni suche lub suchsze (ze śluzem gorszej jakości). Temperatura w granicach 36,15-36,25 taki "zygzak" na wykresie. W związku z tym- celibat. I bunt po drodze, w związku z czym zaniechałam regularnego mierzenia temperatury (bo i po co? skoro ciągle i ciagle to samo...) i obserwowałam tylko śluz, który i tak ciągle wyglądał, jak opisałam wyżej.
Od paru dni jest albo sucho, albo śluz zdecydowanie gorszej jakości - kremowy, lepki, nierozciągliwy, wiec 4 dni temu zaczęłam mierzyć temperaturę. I, ku mojemu zdziwieniu, wygląda ona tak: 36,61; 36,59; 36,54; 36,58
Moje pytanie brzmi: ponieważ nie wyłapałam skoku temperatury, czy mogę założyć, że owulacja była i uznać to za objaw niepłodności? Czy dalej czekać i obserwować?
Stosuję metodę Rotzera. Absolutnie nie możemy sobie teraz pozwolić na drugie dziecko.
Z góry dzięki.