Ja mam mieszane uczucia co do tego przepisu. Z jednej strony rozumiem kwestię świadomego macierzyństwa, ale kurczę - dlaczego reformy w tej sprawie muszą się zaczynać niejako "od końca" i obcinać i tak już mizerną kwotę, którą rodzice mogą dostać na dziecko?
W tej chwili "największym zagrożeniem" tego przepisu jest fakt, że prawie wcale nie ma w mediach informacji na jego temat - nawet na stronie
www.becikowe.com - więc wiele kobiet "obudzić się" za późno i spotka się z nieprzyjemną sytuacją, kiedy niczego nie świadome przyjdą złożyć wniosek po 1 listopada. Nie życzę takich nieprzyjemności żadnej młodej rodzinie... przecież 1000 pln, choć jest tylko kroplą w morzu potrzeb świeżo upieczonych rodziców, to jednak zawsze to jakieś pieniądze i piechotą nie chodzą.
Po drugie - jeśli już chcemy kłaść nacisk na świadome macierzyństwo - to może najpierw wprowadzić (hehehe) obowiązkowe kursy npr w szkołach, dla ginekologów (żeby pilnowali aby pacjentki prowadziły obserwacje)? Bo przecież bez pomiaru temperatury część kobiet - mimo najszczerszych chęci - nie zorientuje się, że jest w ciąży przed 10 tygodniem. Mam tu na myśli wcale nie tak małą grupę kobiet, które nie prowadzą obserwacji, a przez pierwsze dwa- trzy miesiące ciąży mają krwawienia w terminie miesiączki (jak np. moja sąsiadka). I co? Bez regularnych pomiarów temperatury mogą zorientować się, że są w ciąży już po 10 tygodniu i z becikowego nici...
Wg mnie - wprowadzenie tego przepisu wraz z nienagłośnieniem go (choć już obowiązuje!!!) i totalnym nieprzemyśleniem całej reformy wspierania macierzyństwa, to jest zwyczajne szukanie "oszczędności" i to w dodatku "cichaczem", wykorzystując brak powszechnego informowania kobiet o tych zmianach.