należy męża nastawić bojowo
oby nie nazbyt bojowo, bo Mój Mężczyzna poczuł się w szpitalu jak na ringu i już przy skurczach partych w czasie porodu jedna gruba, poirytowana położna wykrzykiwała mi w drzwiach sali, że mam bezczelnego męża...
Teraz mnie to śmieszy, ale wtedy mnie dobiło...
A wszystko przez to, że nie chcieli go wpuścić na porodówkę, bo nie miał kwitka potwierdzającego, że zapłacił za poród rodzinny (ja byłam dzień wcześniej przez problemy z ciśnieniem i w dniu przyjęcia opłaciliśmy sprawę, a potem kwitek został w moich szpitalnych bagażach, do których też go nie chcieli wpuścić
)
Potem, jak już urodziliśmy, przyłapał złodzieja na okradaniu takiej maszyny na monety, która wydaje obuwie ochronne i gonił gościa przez cały teren szpitala. Jak się zbliżali do bramy wjazdowej na teren szpitala krzyczał do ochroniarzy, którzy na bramie stali, że mają łapać złodzieja, bo okradł "aparat". Złodziej przebiegał im właśnie pod nosem, a oni ze stoickim spokojem pytają mojego męża "jaki aparat?..."
I złodziej uciekł!!!
Na koniec powyzywał jeszcze panią dr na nowordkowym, bo kazała mu 2h czekać pod drzwiami, nim go wpuściła do gabinetu i powiedziała, co jest z Małym. Uzasadnienie było takie: "ja jeszcze od rana nic nie jadłam".
A my w wielkim strachu czekaliśmy na info, bo Małego w pośpiechu zabrali na noworodkowy, z niepokojem informując, że poziom bilirubiny jest bardzo niepokojąco wysoki...
Nic więcej nie powiedzieli, oprócz tego, że dla mnie mieli na ten moment wypis ze szpitala. Tak więc Mały został zabrany, a ja z walizkami totalnie zdezorientowana stałam pod oddziałem...
Po wizycie męża na noworodkowym kolejny raz dowiedziałam się, że jest bezczelny.
A potem to już mu zakazałam pokazywać się w szpitalu (bo do dziecka i tak miała zakaz wstępu)
Więc jak macie z natury nerwowych mężów, to już ich lepiej bardziej nie dopingujcie
Mi się wydaje, że ile kobiet i porodów, tyle doświadczeń
Otóż to! Ja rodziałam 2x w tym samym szpitalu. Z pierwszego porodu byłam super zadowolona, trochę gorzej było wtedy z pediatrią (totalna dezinformacja), natomiast drugi poród to koszmar (mimo, że trwał tylko 3,5h od pierwszego odczuwalnego skurczu, podczas gdy pierwszy jakieś 17h).
Wszystko zalezy od ludzi na jakich trafisz (dlatego przy kolejnym porodzie chcę mieć umówioną dobrą położną), od ilości porodów w danym momencie itd.
Doradcy laktacyjny w moim szpitalu tylko mnie wkurzali, swoimi "idealnymi, niezawodnymi" sposobami i stwierdzeniem, że na pewno źle przykładam dziecko do piersi (ale sami nie przyłozyli mi go inaczej). Efekt był taki, że mimo ich "niezawodnych" środków i ostrzeżeń, że kapturki zaburzą laktację karmiłam oba po 1,5 roku przez kapturki, bo w pierwszych tygodniach zamiast mleka leciała mi krew z piersi...
A co do wypoczynku w szpitalu, to nie znam takiego, w którym da się wypocząć. Byłam już w kilku i jak akurat dziecko zaśnie i masz chwilę dla siebie, to sprzataczka wzhodzi robić hałas, albo koniecznie w tym momencie trzeba dziecko zważyć, albo zmierzyć itp.
Szpital to nic przyjemnego, ale trzeba przepekać i tyle!!!
Powodzenia