przez wiedźma » 3 stycznia 2009, o 00:06
cześć dziewczyny, dawno mnie tu nie było. Chciałam się podzielić swoją historią "ku pokrzepieniu serc":
Od początku dojrzewania wiedziałam, że mam PCOS i z tego wynikną problemy z poczęciem. Późna pierwsza miesiączka, długie przerwy (nawet do roku), problemy z wagą, kłopoty ze skórą. Nawet się cieszyłam z braku @, bo po co mi ona, jeszcze mam czas. Tylko hasło gina "z dziećmi może być problem ". Potem zawroty głowy, kłopoty z koncentracją i szukanie gina, który powiedziałby co mi jest. Wreszcie trafiłam na jednego lekarza i on dał mi nadzieję mówiąc o laparoskopii. Wyszłam za mąż, przez pół roku daliśmy szansę Matce Naturze, potem zabieg i nic. Ginekolog nie chciał stymulować hormonalnie jajników, tylko kazał czekać, żeby się same wyregulowały. Efekt: pół roku po laparoskopii miałam tylko raz miesiączkę swoją własną. Potem kilkumiesięczna stymulacja CLO, bez efektu. W kwietniu 2008 zgłosiliśmy się do OAO, we wrześniu 2008 zaczęliśmy szkolenie, w listopadzie skończyliśmy szkolenie i dostaliśmy kwalifikację. 2 grudnia 2008 po raz pierwszy odwiedziliśmy nasze przyszłe dzieci przebywające w rodzinie zastępczej, a 21 grudnia 2008 wzięliśmy je do domu. Niedługo rozprawa o adopcję.
Z pół roku temu odstawiłam leki stymulujące owulację, ale nadal brałam dostinex na zbicie prolaktyny i mniej więcej od 30 dnia cyklu luteinę na wywołanie @. Ciągle mierzyłam tempkę, żeby wiedzieć co się ze mną dzieje. Okazało się, że ze dwa razy miałam owulację, ale nie przywiązywałam do tego wagi, bo śluz był marny. Poza tym były szkolenia w OAO, nowa praca itd. Skończyły mi się leki i umówiłam się na 30 grudnia na wizytę do gina. Ostatnio wysoka tempka utrzymywała się długo, nie byłam pewna czy to owulacja, czy przeziębienie, a że wizyta u gina, więc na wszelki wypadek zrobiłam sikańca, żeby wiedzieć na czym stoję i jakież wczoraj było moje zdziwienie, gdy pokazały się dwie krechy. Mąż w szoku, ja też. Popatrzeliśmy na siebie i zdecydowaliśmy, że na wszelki wypadek zrobię betę i progesteron. W 38 dniu cyklu beta wyniosła 7207, a progesteron 18,5, więc nie mogąc uwierzyć własnym oczom pojechałam na umówioną wcześniej wizytę u gina i teraz będę czekać na USG, żeby zobaczyć czy wszystko ok. Rodzina w szoku, bardzo się cieszą, my zastanawiamy się jak sprawić, aby nasze mieszkanie było z gumy i dało się rozciągnąć. Z objawów ciążowych mam tylko wrażliwe piersi i senność, choć może to drugie wynika z wstawania o 7 rano bez względu na dzień tygodnia. (Dzieci brutalnie domagają się wstania).
Tak więc stwierdziliśmy z mężem, że dostaliśmy od Pana Boga trzeciego gratisa. Zobaczymy co dalej i czy ten gratis będzie chciał z nami zostać na dłużej...
Ostatnio edytowano 3 stycznia 2009, o 13:32 przez
wiedźma, łącznie edytowano 1 raz