azorek,
parę refleksji po tym co napisałaś - bo jakoś brzmi to niepokojąco.
Ja zanim zaczęłam pracować za swoją PRACE uznawałam uczenie się. I starałam się do tego przykładać. I myślałam sobie, że możne by tak zacząć jakieś inne studia/kurs
W tej chwil pomijając nawet to, że mam męża i czekamy na malucha, nie wyobrażam sobie by coś robić prócz pracy. (mówię o nauce). Mam kolegów, którzy to łączą i szczerze podziwiam. Jest to na pewno specyfika pracy, i jednak ciężkich studiów (Politechnika). Po prostu uważam, że mój czas na studia się skończył. Praca jest na tyle stresująca, że w wolnym czasie potrzebuje odetchnięcia i rozrywki, a nie kolejnego stresu. Czasem to zajęcia plastyczne a czasem leniwy dzień z książka w reku.
Z tego co pisałaś Twojemu narzeczonemu zależy na pieniądzach - moim zdaniem to dobra cecha. Dba o zabezpieczanie finansowe, a to męska cecha, której moim zdaniem nie należy krytykować. (a czy mu przypadkiem kiedyś nie brakowało pieniędzy w domu(np. w dzieciństwie))
Życzę Wam wzajemnej wyrozumiałości.