Witam. Piszę w oczekiwaniu na jakieś rady ew wsparcie, że nie jestem jakimś wybitnym i odosobnionym przypadkiem...
Sprawa dość delikatna, ale skoro jesteśmy na tym forum tzn, że wszyscy "to" robimy
także może darujmy sobie tzw tematy tabu i źle pojmowane konwenanse...
Mój problem dotyczy seksu po porodzie.
Mamy półrocznego synka (pierwsze dziecko). Wczoraj zdałam sobie dosadnie sprawę, że od porodu praktycznie ani razu nie miałam tak naprawdę ochoty na miłość z mężem...
Owszem, robimy to ale chwilami, aż mi głupio to mówić, przymuszam się...dla Niego.
Ma to jak myślę spory związek z tym, że ze współżycia nie czerpie w tej chwili praktycznie żadnej przyjemności - orgazmu ani widu ani slychu, nawet nic nie wskazuje, że niedługo mogę się go spodziewać.
Biorę leki, które jako skutek uboczny powodują obniżenie libido, ale brałam je praktycznie "od zawsze" i wcześniej ze współżycia czerpałam przyjemnośc, więc to nie tylko to...
Nigdy nie miałam jakiegoś ogromnego temperamentu co prawda, ale współżyliśmy wtedy kiedy oboje mieliśmy na to ochotę, a jak nie miałam ochoty to mąż potrafił sprawić, że nabierałam. Czasem oczywiście ja inicjowałam zbliżenia. I przeżywałam szczytowanie w conajmniej 70% stosunków...
Dodam, że nie karmię piersią, przyczyny psychofizyczne typu zmęczenie, skupienie na dziecku itd też raczej nie grają głównej roli, bo dziecko jest kochane, spokojne i grzeczne, a ja dośc wypoczęta. Rodziłam naturlanie, miałam nacinane krocze, poród masakrycznie bolesny, ale jakiegoś "lęku" przed współzyciem z powodu bólu nie odczuwam.
Czy mieliście może podobne doświadczenia?
Co robić?
Czy "to" powróci samo?
Poradźcie coś proszę...Nie jest to niby najważniejsza rzecz w życiu, a jednak...niezbędna myślę dla prawidłowego rozwoju małżenstwa...
Naprawdę zaczynam się mocno martwić
Dziękuję z góry za pomoc.