kate, twoja historia jest mi w jakis sposob bliska. czemu?
- uczylam sie nPR przed slubem
_ NPR stosowalismy po slubie
- potem 1,5 roku antyki
-potem odstawienie i planowana ciaz
- potem wrocilam do antykow
- odstawilam i znow przeszlam na NPR
mam 1 dziecko, 16 miesiecy, wade wzroku -8, jestem po cesarce.
zawsze chcialam miec 2 dzieci, ale kiedy juz pojawilo sie moje dziecko, odkrylam w sobie,z e wcale mi sie swiat nie zawali, jak bede miec wiecej niz 2. nawet zaczelam pragnac wiekszej ilosci dzieci, gdyby warunki ku temu byly (jak bedzie - to czas pokaze)
balam sie okropnie, co maz powie, ze odstawiam pigulki. argumentem bylo, ze karmie i nei chce truc dziecka
przez czas brania antykow, im dluzej je bralam, tym bardziej czulam,z epowinnam przestac, ale z enie umiem. modlilam sie i czulam jak obludnik (mimo z ebylam w takiej sytuacji,z e wyjatkowo spowiednik mi na antyki pozwolil), ale to inna historia.
doszlo do takieo etpau, z ebylam w stanie prosic juz Boga, by mi pomogl zrezygnowac z antykow (przedtem tylko mialam nadzieje,z e pomoze, ale balam sie prosic, bo nie chcialam miec wyrzutow sumienia, ze nie odstawiam choc powinnam - wiec spychalam problem pod dywan
w koncu wbrew wsyztskiemu kompletnie na slepo zrezygnowalam z antykow.
cykle po porodzie nie wrocily do 10 mies.
ja nie chcialam czekac w nieksonczonosc na seks, wiec kierowalam sie tylko sluzem ( z tempki wychodzily mi glupoty i zygzaki) - jak byl kilka dni rozciagliwy, to czekalam do ostatniego dnia rozciagliwosci itd. slowem - luzne, ale nie bezmyslne traktowanie regul
tyle, z eja jestem w innej niz ty sytuacji, bo dziecko w tej chwili nie byloby dla mnie dramamtem,a nawet mnie by ucieszylo
ale ja nie o tym chcialam, a raczej o nastawieniu do odstawienia tabletek i modlitwie.
wiele razy doswiadczalam, ze z Boiem w moim zyciu to jest tak - czuję, zę powinnam coś zrobic natychmiast, nei mam odwagi.
ale nei zrywam kontaktu z Bogiem. no i po pol roku, roku czy ilus tam widze ze co dzien po trochu i co dzien coraz bardziej Bog dziala w moim sercu - zabiera lęk, strach, uczy zaufania 9 a tak sie sklada, ze w malzenstwie mam sytaucje wymaajaca niewyobrazalnego wrecz zaufanai do Boga, takiego, do jakiego bez Jego pomocy bym nie byla zdolna - ale to tez inna opowiesc).
jednym slowem - Bo dziala - powoli ale skutecznie. nawet sie nei obejrzysz, jak strach zniknie i ustapi miejsca stopniowemu zaufaniu.
mnei sie kiedys nie snilo wiele rzeczy, o ktorych teraz mysle, krotych pragne i ktore Bogu powierzam.
ktos powie,z eto glupie, bo mam mniejsza kontrole nad swoim zyciem.
ale to nie tak - ja nei wiem na 100 proc, co bedzie dla mojego zycia i rodziny najlepsze. On to wie.
ostatnio coraz czesciej u mnei sie pojawia modlitwa: Boze powierzam Ci to i tamto. niby zwykle slowa, ale nawet nei wiem jak i kiedy z czasem powodują, zę jestem w stanie coraz bardziej Mu zaufac i zrezygnowac z męczacego mnei gorsetu jakim jest moja wrodzona i wyuczona
potworna potrzeba kontrolowania wsyztskiego
zauwazylam tez, ze wsciekam sie na dziecko wtedy, gdy ono nie spelnia moich planow - chcialam by poslzo spac, ono nie idzie, ja nei bede miec chwili an poczytanie itd. ono usypia pol, odziny zamiast 20 minut itd. Bo JA mialam jakis plan i mi go dziekco zburzylo.
od jakiegos (niedlugiego na razie) czasu probuje przestac miec plan na wsyztsko, bo takie plany wywoluja we mnie egoizm i chec kontrolowania, staram sie miec zarys elastyczny, a nie plan, do ktorego jestem przywiazana.
o jeszcze jedno - w powierzeniu siebie Bogu pomaga mi modlitwa taka na zasadzie: czytam Pismo Św co dzien po 15 min dziennie, modlac sie by Bog mnie przemienial. czeasem widze, jak tekst Biblii wywoluje we mnie ajkies refleksje, uczucia itd, powierzam je wtedy Bogu, a czasem - tylko ufam, z emnie przemieni - nie wiem jak ani kiedy, ale przemienii pos wojemu. i przemienia, ale to widac po jakims czasie, widze to ja, widzi to moj ks przyjaciel (powiedzmy kierownik duchowy), wiec chyba cos w tym jest.
spojrz tez na Prywatne wiadomosci
to tyl e moich doswiadczen w podobnej sytuacji - moze to cos pomoze
jak cos to pytaj , odpowiem tu albo na pw
i na koniec cos jeszcze - ja bralam tabletki, doskonale wiedzac, jak dzialaja, o sluzie szyjkowym i jego zaeszczaniu tez wiedzialam.
kiedy zostalam matka, dotarlo to do mnei na poziomie serca, a nie tylko wiedzy - o tym mechanizmie wczesnoporonnym. dzis tak naprawde nie wiem, czy moje dziekco nei ma w niebie starszego rodzenstwa. mam nadzieje, z enie.
wiem, ze Bog mi juz to wybaczyl (spowiedz itd), ale mam nadzieje, z epo tamtej stronie nie okaze sie, z ebed emusiala spojrzec w twarz swoim nienarodoznym dzieciom.
juz tabletek nie wezme. no chyba ze w leczniczych medycznie uzasadnionych celach, co dopuszcza Humanae vitae
spowiednik mi na nie wtedy, pzred dziekciem pozwolil (styuacje mialam naprawde podbramkowa w malzenstwie), ale on nie wiedzila o wczesnoporonnym mechanizmie chyba.
dzis zaluje tych tabletek. wlasciwie nic one nie zmienily w podbramkowej sytaucji mojego malzenstwa (choc chcialam wierzyc, z ejednak zmienily)
nie zmaierzam tez stosowac zadnej innej antykoncepcji - nawet mechanizcznej.
skoro antyki sytaucji nam nie polepszyly, prezerwatywa - jak mniemam-tez tego nie uczyni (a przynajmniej nie trwale).
Wychodze z zupelnie przemodlonego, przetrawionego zalozenia, ze skoro Bog ustanowil takie a nie inne prawa naturalne, skoro ustanowil Kosciol, wymyslil malzenstwo, to ja o bede sluchac. a On niech sie martwi.
ja sie juz dosc namartwilam. i wierze,z emnei nie zostawi. jak czytam w Biblii jaki On jest - jak walczyl o swoj kombinujacy na prawo i lewo narod na pustyni, jak wlaczyl z jego nieufnoscia, jak ona Go ranila, to zcayzna mi byc glupio, ze Mu nie ufam. i wtedy prosze o, by mnie przemienil.
Po ludzku robie co moge - to, co Bog pozwala. jak juz nic w zodzie z Jego wola nei moe to trudno. Niech On sie martwi.
a juz mnei w zyciu z takich tarapatow wyciaal (m. in. dziecko, ktore urodzilam, mialo wade zagrazajaca zyciu, ktora nie wyszla na USG w ciazy, a okazala sie dopiero po urodzeniu, jest po 3 operacjach, dzis kompletnie zdrowy, radosny, a tymczasme 90 proc dzieci ma powiklania bardzo duze po takich operacjach, w ogole poczecie naszego dziecka bylo cudem, i w wielu innych sytuacjach naprawfe trudnych rodzicielsko-malzenskich doswiadczylam cudow, wiec wiem, z emnie nei zostawi, ze warto Mu zaufac)
bo ja odbieram to tak - z autopsji - z czasme dlugiego bezseksia mozna zyc, wydaje sie to koszmarem, ale do czasu, potem bywaja momenty, ze ja za to nawet Bogu dziekuje, bo ten czas tak zmienia mnie i nasze malzenstwo ze dlugo by opowiadac. slowem - z czasem dlugiego bezesksia zyc mozna, jest ciezko, ale bez tego sie nie umrze. a bez Boga, zyjac wbrew Jeo woli - wenetrznie umieram. tak czuje. i to ma tez na moje malzenstwo jeszcze gorszy wplyw. no a poza tym skutkuje zbieraniem zleo kapitalu na wiecznosc, a tego bym nie chciala
i to nei sa tylko jakies tam moje slowa. ja potwornie przezywam trudne chwile postu w malzenstwie (najczesciej po kilka miesiecy non stop, bo mam taka sytuacje rodzinna akurat). I to mi pokazuje, ze seks jest w malzenstwei baaaaaaaaaaardzo wazny, ale nei najwazniejszy. i ze dla niego nie warto poswiecac relcji z Bogiem. ja to czuje i przezywam na sobie, na nasyzm malzenstwie na co dzien.