Madziulku!
Przyłączam się do głosów, które tu już padły - ja też odradzam Ci wspólne mieszkanie przed ślubem. Ja mojego obecnego Męża poznałam w listopadzie na I roku studiów, a pobraliśmy się i zamieszkaliśmy razem po V roku w lipcu (teraz mamy już prawie 2,5 roku stażu małżeńskiego
). Jak widzisz, na wspólne mieszkanie czekaliśmy prawie 5 lat... i warto było czekać
Zgadzam się z Tobą, że perspektywa wspólnego mieszkania kusi, kiedy ludzie są sobie bliscy i wiedzą, że chcą być razem. Jednak z drugiej strony, naprawdę taka sytuacja może nie przysłużyć się, ale zaszkodzić związkowi. Okres narzeczeństwa i mieszkania osobno naprawdę jest pełen uroku, który dostrzega się w pełni również w małżeństwie. To powinien być czas oczekiwania nie tylko na współżycie, ale na wspólne życie we wszystkich wymiarach. My dziś naprawdę uważamy, że ten czas się nam przysłużył. Wiem, że w okresie, w którym jesteście, bardzo się pragnie robić razem ,,zwyczajne rzeczy'' - razem gotować itp. My znaleźliśmy takie wyjście z sytuacji: kiedy mieliśmy czas, robiliśmy zakupy, gotowaliśmy coś razem, czasem jedliśmy razem z naszymi współlokatorami (oboje mieszkaliśmy w akademikach). Więc jeśli macie współlokatorów, których lubicie, może czasem ugotujcie coś we swoje i poczęstujcie też ich? A kiedy zdarzało się tak, że mieliśmy dosyć towarzystwa w akademiku, wybieraliśmy się razem do jakiejś przytulnej kawiarni lub winiarni i siedzieliśmy we dwoje, rozmawiając godzinami...
Mam kilka par znajomych, którzy mieszkali ze sobą przed ślubem z zachowaniem czystości. W jednym przypadku skończyło się tym, że dalej mieszkają razem bez ślubu ale już nie w czystości, w dwóch pozostałych - ślubem. Wydaje mi się, że okres wspólnego mieszkania przed ślubem wiele im odebrał: naprawdę równie fantastyczne jak kupowanie razem świec na noc poślubną jest przygotowywanie tuż przed ślubem swojego mieszkanka
już naprawdę wspólnego (choć może i wynajętego - my po wynajęciu naszego pierwszego mieszkania i zawiezieniu tam rzeczy obojga na 3 tygodnie przed ślubem po prostu szaleliśmy ze szczęścia
) Wspólne mieszkanie też jest znakiem wspólnoty małżeńskiej, jedności. Pewnie teraz o tym nie myślisz, ale zastanów się - co by było gdybyście się jednak rozstali? Wtedy nie tylko może zostać Ci etykietka ,,tej co mieszkała razem z chłopakiem'', ale na pewno - co bardziej istotne - czułabyś się sama z tym źle.
Jak sama napisałaś, wytrwanie w czystości nie jest łatwe nawet wtedy, kiedy czasem zdarzy się nocować razem, a pomyśl, co dopiero na co dzień... Naprawdę można się nabawić nerwicy
Nam też zdarzało się czasem nocować razem i udało nam się wytrwać w czystości, ale nie było to łatwe. Dlatego nigdy nie zdecydowałabym się na wspólne mieszkanie przed ślubem, bo człowiek jest tylko człowiekiem
Pragnienie bycia razem i wspólnego życia przez kochających się ludzi jest zupełnie naturalne, dlatego Kościół wcale nie zaleca zbyt dlugiego okresu narzeczeństwa... Kiedyś rzeczywiście nie był on z reguły taki długi; dziś najpierw chcemy skończyć studia itd. Pozostaje więc jeszcze jedno rozwiązanie - możecie rozważyć, czy rzeczywiście czekać z małżeństwem do końca studiów, czy może pobrać się jeszcze w ich trakcie? Miałam na studiach kilka takich znajomych par, które zdecydowały się wziąć ślub. Dostali pokoje małżeńskie w akademiku, skończyli studia i dziś (już kilka lat po ślubie) są razem i układa im się dobrze.
Myślę, żo mogłaby Ci pomóc też szczera rozmowa z jakimś zaufanym duszpasterzem akademickim albo spowiednikiem. Życzę wszystkiego dobrego i jak najlepszych relacji z narzeczonym
P.S. Nie piszesz, jak mogliby zareagować Wasi Rodzice na ten pomysł. Myślę, że to też bardzo istotne, bo może rzutować na Wasze relacje z Nimi w przyszłości.