hej!
a co powiecie na stwierdzenie, z którym nie raz się już spotkałam, że chłopak "wychodził" sobie dziewczyne? tzn chodził, starał się tak długo aż ona się zgodziła...?
Ja chciałam zaznaczyć, że mi wcale nie chodzi o zakochanie. Wiem, że miłość może zacząć się niestandardowo....i przyjść niepostrzeżona...
chciałabym jednak dobrze czuć się u boku mężczyzny..bezpiecznie.
Owszem pisałam, że jest między nami czułość...pojawiła się dlatego, że potrzebowałam potwierdzenia czegoś ważnego w tamtym okresie mojego życia i zaufałam mu , tylko dlatego, ze był wierzący. Wcześniej nie miałam tego szczęścia i znałam tylko niewierzących chłopaków. I ta czułość pojawiła się wcale nie przymuszona.
Ale ja zdaję sobie sprawę, że jest między nami duużo problemów, o któych chyba nie wspominałam. Przede wszystkim nie czuję sie przy nim dobrze, a wynika to z tego ze on jest tak bardzo nieśmiały. On się stresuje obecnością innych, a ja sie stresuję tym jak on się zachowuje:( Nie ma między nami tej swobody, swobodnej rozmowy w towarzystwie. Gdy gdzieś wychodzimy, nikt nie pomyśli, że jesteśmy parą. On mnie nie obejmuje, nie trzyma za rękę, bo się wstydzi a mnie to było na rękę, bo przecież nie byłam jego pewna. I tak jest od 3 lat. Chora sytuacja. Nie chodzę do jego rodziny, bo tyle razy zrywaliśmy, ze skutkiem ubocznym dla nas, że już jego rodzina odradza mu spotykanie się ze mną. Chyba nic dziwnego, bo bratu też nie życzyłabym takiej dziewczyny, jaka ja jestem.
Nie chodzimy do znajomych, ja go nigdzie nie zapraszalam nie poznawalam...niewiele osób wie, że w ogóle sie z kimś spotykam. Prowadzę jakieś podwójne życie.
I co jest najgorsze? Że spotykamy sie od 3 lat...jest moim przyjacielem i strasznie ciężko mi bez niego. Stąd te nieudane rozstania. Ostatnio wcale nie tak dawno temu. Dlatego chcę nabrać sił, podjąć decyzję i trzymać sie jej jakakolwiek by ona nie była.
Od nowego roku pewnie psycholog. Wiem, że ta sytuacja to mnóstwo mojej winy, moja niedojrzałość.
I boję się konsekwencji
już niekoniecznie tej po ewentualnym rozstaniu, tego bólu, leczenia ran, które niewiadomo ile potrwa. Ale boję się tej konsekwencji później, jak będziemy rozliczani z miłości...z relacji z innymi...
dziękuję za odpowiedzi..bardzo mądre i piękne.