przez duśka » 27 grudnia 2007, o 22:15
Witajcie,
U mnie w ostatnim czasie bywało bardzo różnie. Krótko przed świętami miałam poważne załamanie - wszystko się ze mnie wylało, cały żal, poczucie krzywdy, rozpacz itp. Było mi tak ciężko, że nawet nie umiałam tego maskować - ani w pracy, ani w domu. Jeden dzień dosłownie przepłakałam i przeleżałam. Oczywiście kroplą goryczy była wiadomość o kolejnej ciąży - koleżanki, z którą jeszcze 1,5 miesiąca temu razem przeżywałam brak potomstwa. Z grubsza wygląda na to, że miała poważniejsze problemy, a jednak...! Opowiedziałam o mojej rozpaczy mężowi... i to mi przyniosło ulgę. Powiedział kilka zdań, które pomogły mi się z tego trochę otrząsnąć. Później były kolejne wigilijne spotkania - najtrudniejsze to z przyjaciółmi, którzy nic nie mówią, ale wiedzą w czym rzecz. Wystarczyło delikatne sformułowanie... a ja już tonęłam we łzach. Były też zapewnienia o wsparciu w modlitwie, co najpierw mnie zaskoczyło, potem rozkleiło... Nic nie byłam w stanie wydusić.. tylko dziękuję. Ciężko było. W domu - podobnie: gdy tylko zabrzmiały słowa "Maryja, która była brzmienna..." - oczy zalały mi się łzami. Jednak mimo tych trudności, potem poczułam jakąś delikatną, nową nadzieję. Usłyszałam od bliskiej mi osoby, że ma dla mnie ratunek: powiedziała, że nigdy się nie zawiodła i innym już to polecała (między innymi tej koleżance, która jest teraz w ciąży). Chodzi o modlitwę do Judy Tadeusza. Bardzo się ucieszyłam, zapaliłam... W pewnej chwili nawet miałam pewność, że to już na pewno teraz...! Potem poszperałam w internecie ..i znów zakradło się zwątpienie. Jednak odmawiam nowennę drugi dzień (bez tych magicznych zaleceń dotyczących częstotliwości i kopiowania modlitwy, ale gorliwie). Znów więc proszę... i staram się podkreślać "bądź wola Twoja"...
Pozdrawiam Was. Trzymajmy się.