Ja wiem, ze to ogromny stres dla wszystkich, ale potem miło się wspomina...
to na pocieszenie
Wasi rodzice też się bardzo stresują na zaręczynach/wieczorkach zapoznawczych...itp imprezach rodzinnych. W szczególności, jeśli jesteście najstarszym dzieckiem.
tak, tak i jeszcze raz tak! przeprowadzałam dłuuuuugie rozmowy z moją mamą, ona z kolei tłumaczyła wszystko mojemu tacie (znacznie lepiej jej to wychodziło), no i jakoś przeboleli
Słowem: potrzeba też dużo wyrozumiałości i dla rodziców
A u mnie oczywiście wszystko odbyło się bardzo niestandardowo: oświadczyny nastąpiły w szpitalu (on-elegancki, w garniturze; ja- w uroczym szlafroczku i szpitalnych kapciach
). Moi rodzice byli tak zaaferowani moją chorobą, ze nie zauważyli jak im przed nosem machałam swą dłonią z pewnym pierścionkiem na palcu... Mój jeszcze wtedy narzeczony stwierdził, że skoro już zapytał mnie bez świadków (niby bez świadków, a potem wiadomość krazyła po całym szpitalu) to już nie będzie pytał moich rodziców... no i nie zapytał... Było też nerwowo, bo uparlismy się, że nie chcemy wesela, tylko obiad dla najbliższej rodziny i na pierwszym spotkaniu naszych rodziców mój przyszły mąż stwierdził, ze wesela nie bedzie i żadnej dyskusji na ten temat też nie... Powiedział to takim tonem, że zapadła niezręczna cisza... którą trzeba było jakoś "naprawić" i złagodzić ton wypowiedzi. Wszystko było nie tak: pierwsze spotkanie rodziców u mnie w wynajmowanym mieszkaniu, a nie w domu rodzinnym, ślub w Warszawie, a nie w mieście rodzinnym, wesela brak, narzeczony nie zapytał rodziców, czy mu wolno mnie poślubić...
A juz parę miesiecy po naszym ślubie moja mama stwierdziła, że w sumie to bardzo dobrze wyszło, i ta uroczystość w kosciele i potem obiad- wszyscy byli zadowoleni, a mój mąż stara sie już panować nad tym co mówi i jakim tonem
Tylko teraz rodzice i moi i mojego meża chcieliby zebysmy byli u nich całe święta- tak się stęsknili... no i kolejne manewry o charakterze strategicznym pt. "jak rozegrać sprawę, zeby i wilk syty i owca cała" przed nami