Tak czytam i czytam co na te mdłości...
strasznie mnie męczą... rano nie jest źle. Zanim wstanę, leżę jeszcze jakieś 15 minut, mąż podaje herbatnika żebym coś przegryzła. I jest ok, ale po jakimś czasie od wstania zaczynają się mdłości. Jeszcze kilka dni temu były tylko popołudniowo-wieczorne, teraz cały dzień. Na razie obyło się bez wymiotów, ale kurcze, strasznie te mdłości męczą. Czasami aż mi się chce płakać z bezsilności i ze złego stanu... Wiem że dzidzia najważniejsza...
Jeszcze kilka dni temu jadłam normalnie, lub więcej niż normalnie
a dzisiaj ? wypiłam kakao i wmusiłam w siebie kromke chałki, żeby nie było że nic nie jem. Czytając ten wątek podjadałam płatki kukurydziane
Chętnie spróbuję z imbirem - kupię jakąś herbatkę.
Ale jest mały problem... mam L4 bo miałam leżeć (paskudne bóle krzyża, i jeden dzień plamień) - no właśnie - mam leżeć, ale gdy leżę to jest gorzej niż gdy siedzę czy chodzę po mieszkaniu - mdłości przy leżeniu są okropne !! i pobolewa mnie brzuch - żołądek nie podbrzusze. Co zrobić ? mam leżeć a jest gorzej.. więc nie leżę, ale nadwyrężam krzyż...
Ps. herbatniki już mi się znudziły... Na razie nie mogę znieść zapachu gotowanej kapuchy - bleeeee (teściowa robiła kapuśniak i śmierdziało mi wszędzie
)
Co radzicie na te mdłości jeszcze ?
aaaa i jeszcze coś.... wieczorem też jest źle - kładę się do wyrka spać i zaczyna się sajgon - boli brzuch, niedobrze mi więc jak tu spać ? po godzinie może zasypiam... wrrr
a który to tydzień ? jak to w końcu liczyć ? od lekarza jeszcze nie wiem... Ostatnia @ była 15 września, a owu była ok. 1 października... Więc skończył się 6 lub 4 tydzień... no właśnie: "lub"....
Buziaki !!