Jak już wczesniej pisałam, nie chcę pić alkoholu w ciąży, ale zbyt radykalne jest dla mnie podejscie aby zrezygnować z kieliszka wina do kolacji (nie codziennie!) w czasie starania (bo może to potrwac parę lat). Czytając wasze posty wysnułam wnioski:
Kukułka napisała że około tydzień po zapłodnieniu pojawia się połączenie z krwioobiegiem. Zatem mozna zalozyc ze dopiero wtedy kobieta (zakładając ze sporadycznie pije alkohol), moze przekazać groźne substancje swojemu dziecku. Czy zatem można założyć że kobieta (ktora chce odstawić alkohol w ciąży) moze skusić się na kieliszek wina do najpóźniej 7 dnia po owulacji? Byłoby to bezpieczne dla kobiety starającej się o dziecko, a jednoczesnie nie ograniczałoby ją ponieważ post bezalkoholowy trwałby jedynie ok 11 dni (zakładam że test ciążowy wykonuje sie 18 dnia po owulacji). Można też zrezygnowac z alkoholu (cały czas mówimy o małych ilościach) w dniu owulacji aby być pewnym. Nie wiem czy moje rozumowanie jest prawidłowe, proszę zatem o refleksje.
Oprócz alkoholu w czekoladkach, jest jeszcze Wino Eucharystyczne- Krew Pańska, która np. we wspólnotach neokatechumenalnych jest spozywana co tydzień w małych ilosciach (łyk) ale pewnie większych niż w czekoladce. czy mam z tego rezygnowac na okres ciązy i karmienia??? (komentarz do kk która nie pije łyka piwa od męża). Przecież to nie może być groźne? - to Zbawienie.
No i co z Mężem? Przeciez jego plemniki tez nie powinny byc "pijane"
zatem podczas starania teoretycznie tez nie powininen pic, bo pijany plemnik spotka się z komórką jajową - może nawet całkiem "trzeźwą" (powtarzam, ze nie naduzywamy z mężem alkoholu
) i przekaże co nie trzeba potomstwu.
To na tyle moich przemyśleń. Pozdrawiam
(i trzymajcie kciuki)