Chciałabym do was dołączyć
(nie wiem czy mogę pisać w tym wątku- jakby co z góry przepraszam)
W sumie sama nie wiem czy powinnam zabierać głos, bo staramy się już bardzo długo i czuję jakiś dziwny wstyd, że nadal nam się nie udało. Staramy się ponad 4 lata, w tej chwili wracam do stanu prawie 'maniakalnego'
-stąd ten post o 3 w nocy..
Już kiedyś pisałam na podobnym forum, w tej chwili wszystkie dziewczyny mają już swoje maluszki.. nie wiem gdzie popełniłam błąd, że nie cieszę się teraz z nimi.
Robiłam różne badania, wychodziło mi prawdopodobieństwo PCOS, hiperprolaktynemia czynnościowa i ciągle coś było nie tak.W końcu mój gin wykrył u mnie kilka razy owulację i stwierdził, że na 100% jestem płodna, mówił o przyczynach leżących w psychice i o tysiącu innych powodów, które narobiły mi niezłego bałaganu w głowie
oczywiście to całe wyluzowywanie też przerabiałam..
..dopiero pół roku temu mąż zrobił badanie i dwa razy wyszło bardzo kiepskie - dowiedzieliśmy się, że szanse zostania ojcem są u niego równe cudowi ale, że jednak są
ja wierzę w cuda, często wierzę przez łzy, ale nadal w nie wierzę.. nie chcę i nie mogłabym inaczej..
ale jednak jest mi ciężko, teraz zbieramy kaskę, żeby zrobić serię badań -jak będzie trzeba dam ze sobą zrobić wszystko (i te laparoskopie i inne przykre i bolesne badania), gdyby mogli mnie rozebrać na kawałki i złożyć -tez bym pozwoliła
oczywiście trochę tu żartuję, ale w tych żartach jest tez dużo prawdy.
Napisałam ten post, bo chyba bardzo potrzebuję podzielić się moim bólem i smutkiem z kimś kto mnie zrozumie, dlatego mam nadzieję, że mnie nie odtrącicie i może, może, może któregoś dnia jednak będę mogła napisać tu, tą cudowna wiadomość -tak, jak wiele innych dziewczyn
Przepraszam, jeśli ten post jest nie na miejscu ale nie znalazłam bliższego tematu...a ja też jestem nadal ‘oczekująca’