Jestem już załamana. Przez 4 lata brałam tabletki antykonc. (najpierw Logest, póxniej Microgynon). W lipcu ubiegłego roku odstawiłam tabletki i do tej pory nie dostałam miesiączki (nie licząc tych dwukrotnych wywołanych farmakologicznie). Byłam u lekarza-okazało sie, że wskutek antykoncepcji hormonalnej, mój organizm wytwarza za mało hormonów- głównie prolaktyny, estradiolu. Wartości tarczycowe też nie są na 100% poprawne. Mimo, że przez 3 miesiące brałam Novofem, który miał sprawę załatwić, nadal jest bez zmian...Teraz zacznę wizyty u gin-endokrynolog. Mam pytanie czy któraś z Was miała podobne problemy???
No i pytanie nie mniej ważne. W jaki sposób mam sie zabezpieczać przed ciążą? (zasadzie ucieszyłabym się, gdybym zaszła w ciążę, bo głównie boję się o to, że tej niepłodności nie da się wyleczyć
() Ale chodzi o to, że obawiam sie, że wskutek leczenia, jakie podejmę, pewnie organizm będzie szalał i na przykład dojdzie do jakiejś wzmożonej owulacji i zajdę w mnogą ciążę, albo dziecko będzie chore. Zresztą na chwilę obecną ginekolożka powiedziałą, że mimo, iż na razie nie mam cyklu, to oczywiście u kobiety nic nigdy nie można w tej kwestii wykluczyć. W tej sytuacji metody naturalnej antykoncepcji (oprócz całkowitej wstrzęmięźliwości) są raczej wykluczone. Przepraszam za chaotyczność postu. Mam nadzieję, że zrozumiecie o co mi chodziło
...
pozdrawiam