ha! widzisz, mam pewne poczucie, że u mnie chęć posiadania dziecka wzięła się własnie z zawarcia sakramentalnego małżeństwa i jego skutków:
1. jest to naturalna kolej rzeczy, zrealizowało się zaręczyny, potem ślub, teraz pora na dziecko. Jak się weźmie ślub w wieku 30, mając już ustabilizowany byt, to ta szybka potrzeba nie jest problemem. Ale jak sie weźmie młodo...
2. trudno wytrzymać okres płodności bez seksu i rodzi się pokusa, by wreszcie z tego okresu się chce skorzystać. zresztą ogólnie stosowanie NPR nie pozwala zapomnieć o tym że jest sie potencjalnie płodnym, wywołuje myślenie o tym.
3. katolicka wizja małzeństwa - którego powołaniem jest płodność. Jak się już jest małżonkiem, ale unika rozmnożenia się, to rodzi się poczucie niegodności intencji i po prostu grzechu.
4. jak już jesteś po slubie to ludzie o to pytają albo wręcz zakładają, że na pewno byłaś w ciąży biorąc slub..
takie wmawianie. Widzisz, jak nei weźmiesz slubu, to kazdy rozumie - młodzi są, chcą się jeszcze nacieszyć, mają czas. ale jak już się jest po slubie - i tak już się jest na straconej pozycji.
Tak to odbieram. Biorąc slub nie zakąłdałam dzieci szybko, ale wkrótce po zaczeły mnie przesladować.
Jak ktoś bierze ślub po 30tce to niech sobie zachodzi i w noc poslubną, nie musi na nic czekać.