przez kukułka » 13 maja 2006, o 21:19
Bede pamietac o Tobie. I przy okazji podzielę sie pwena refleksja. zauwazyłam, ze oprócz modlitwy bardzo pomaga ofiarowanie Bogu codziennych trudnosci ( ktos mnie zdenerwuje w pracy, pelno wrednych ludiz jedzie w autobusie, pokłoce sie zrodzicami itd) w tej wlasnie intencja, w ktorej sie modle. to jest dobre zwlaszca w pracy, kiedy trzeba pracowac, a nie modlic sie, a jednak czuje sie konecznosc ( choc niekoniecznie ochote) modlitwy, by Bog szybciej wysłuchał. Zresztą ostatnio doświadczam czegos takiego, ze choc nei umiem sie modlic, to modle sie z uporem muła, zcasami nei umiejac nawet, to pojawia sie we mnei wewnetrzne przekonanie i zrozumienie tego,co mówiła św. faustyna, ze wsyztko tak naprawde zalezy od Bozego miłosierdzia. A nie od naszej modlitwy. a modlitwa potrzebna jets po to, by to miłosierdzie szybciej przywołac i ubłafgac, by "przekonac" Boga, ze wierzy Mu się i liczy na Niego tak do końca, mimo wszystko. wczesniej znalam to tylko z teorii, teraz sie to czuje.
I mam pytanie fresito, jak długo juz modlisz/ modlicie sei w tej intencji Waszej??Zawsze tio tka razniej wiedziec, ze jest ktos kto tez dlugo do Boga kołacze w intencjach innych ( lub dodatkowych) niz poczecie dziecka i tkaich, ktorych po prostu napisac nei mzoe na forum...