przez Mysza » 13 kwietnia 2006, o 14:30
Anka23 - też niedługo doczekasz się bobaska :-) którego można wziąć na ręce i przytulić i zobaczyć! Prosisz, żebym się podzieliła wrażeniami z porodu.
Agusia kończy dzisiaj miesiąc. Przez miesiąc przytyła ponad 1100g - cieszy to nas niezmiernie, bo urodziła się malutka, miała 2170g, 49cm. Zdrówko dopisuje, tylko jeszcze trochę jest zażółcona. Miała już też pierwszy w życiu katarek, ale prawie jej przeszedł.
Rodziłam w szpitalu im. Raszei. Przed porodem spędziłam tam tydzień (na oddziale patologii ciąży), a po porodzie cztery doby (ze względu na cesarkę i na stan dzidziusia). Trochę się naobserwowałam i nasłuchałam różnych opinii o szpitalach, szczególnie dużo było negatywnych o Polnej - z tego względu, że jest tam masa studentów (wiadomo, że gdzieś się muszą uczyć, ale na Polnej jest ich mnóstwo i kilka dziewczyn narzekało, że czuło się tam jak króliki doświadczalne - studenci badali je po kolei jeden za drugim i to bez pytania o zgodę), no i żeby się dostać na Polną, to trzeba mieć szczęście albo lekarza, który tam pracuje. Po prostu - jak mają nawał pacjentek, to przestają przyjmować. Było kilka dziewczyn odesłanych z Polnej. Wyobrażasz sobie - jedziesz w pośpiechu do szpitala rodzić, a tam Tobie mówią "do widzenia, nie ma miejsc".
W Raszei przyjmują pacjentki, nawet jak miejsc nie ma - wtedy od razu po porodzie dziewczyny są przetransportowywane na inne oddziały (ginekologii lub patologii ciąży) albo leżą na korytarzu na oddziale położniczym - i w miarę jak zwalniają się łóżka, to są przenoszone do sal na położnictwie. Zapiernicz jest niezły, nawał rodzących :-) Aż się nie chce wierzyć, że mamy niż demograficzny ;)
Co do samej opieki w tym szpitalu, to muszę przyznać, że jest dobra. Mój dzidziuś, jeszcze w brzuszku był pod stałym nadzorem, co chwilami było aż za bardzo uciążliwe, a kiedy okazało się, że konieczne jest przyspieszone rozwiązanie, to zorganizowali wszystko raz dwa - po południu zapadła decyzja, a o 18 Agusia już była na świecie.
Co do samych porodów, to w Raszei propaguje się porody naturalne, znaczy - "przeterminowanych" nie przyspieszają, aż nie minie 42 tydzień ciąży. Jeżeli skurcze ustaną, to kobitkę z porodówki odtransportowuje się na patologię ciąży i czeka aż się znowu zacznie (a nie podaje się żadnego "dopalacza"). Jest paru lekarzy, którzy starają się nie nacinać krocza - co sobie laski bardzo chwalą. Znieczulenia ZZO raczej się nie stosuje.
Jeżeli wszystko jest ok, to godzinę po porodzie dostaje się dzidziusia do cyca i już dzidzia zostaje z mamą na sali, a po dobie od porodu jest wypisywana do domu. Po cesarce wypis jest po 4 dobach od porodu. Sama cesarka wypadła znośnie :-) Dzidziusia przyłożyli mi "pyszczkiem do pyszczka" i zabrali na oddział noworodków. Po cesarce dzidziusie są donoszone mamom do karmienia, a potem, dopóki mamy jeszcze leżą, zabierane. Moje maleństwo musiało się dogrzewać dwa dni w inkubatorku, tak że dopiero trzeciego dnia chwyciłam je na ręce, a potem, w nocy karmiłam po raz pierwszy z cyca (przedtem jakieś śladowe ilości pokarmu odciągałam i zaniosłam jej w strzykawce).
Położne są bardzo miłe i pomocne, większość pielęgniarek z noworodków też. Tylko mam taką uwagę, że jeśli coś jest nie tak, np. z dzidziusiem, to trzeba się dopytywać o co chodzi, bo sami nie raczą matki poinformować - jedynie codziennie rano podczas obchodu można coś wydusić z lekarki.
Tyle tak z biegu napisałam, jeśli chciałabyś wiedzieć coś konkretnego jeszcze, to pytaj :-) w chwili wolnego postaram się odpisać!