Witajcie,
My zaczęliśmy modlić się razem już w narzeczeństwie, z inicjatywy Andrzeja (mojego obecnego małżonka). On wzrastał w duchu Oazy, tam wspólna modlitwa spontaniczna jest czymś naturalnym. No i On generalnie jest nieporównanie bardziej otwartą osobą niż ja. Ja jestem po formacji w grupie bardziej "wykładowo - dyskusyjnej" niż modlitewnej, dodatkowo jestem raczej nieśmiała (chociaż to się z Bożą pomocą zmienia), więc modlitwa spontaniczna przy świadkach (jakichkolwiek) była dla mnie nie do wyobrażenia. W narzeczeństwie po prostu odmawialiśmy razem dziesiątek Różańca, nawet nie zawsze "fizycznie" razem, często o tej samej porze, każde u siebie w domu (nasze hasło z tego okresu: na problemy najlepsza setka: dziesiątek o dziesiątej
). Andrzejowi zależało na wprowadzeniu modlitwy spontanicznej, ale był dla mnie bardzo wyrozumiały i cierpliwy. Twierdził, że jeżeli nawet mielibyśmy razem tylko czynić Znak Krzyża, to i tak będzie dobrze, ważne żeby razem stawać przed Bogiem. Po jakimś czasie - też z inicjatywy Andrzeja - zaczęliśmy dzielić się intencjami przed modlitwą, w formie takiej luźnej rozmowy. Np. Andrzej mówił, że dziś chciałby się szczególnie pomodlić za Rodziców, albo o pokorę wobec jakiejś sytuacji. Na to ja mówiłam, co jest dziś moją szczególną intencją. A potem klękaliśmy do dziesiątka. Za jakiś czas On sam zaczął kierować swoje wezwania bezpośrednio do Boga, zanim rozpoczęliśmy Różaniec. Po paru miesiącach i ja zaczęłam... Nieporównanie łatwiej było mi dzięki temu wcześniejszemu etapowi dzielenia się intencjami. Teraz spontaniczna modlitwa już nie jest problemem, chociaż wciąż dużo więcej mówi Andrzej...
Wszystkim życzę wytrwałości, z naszego doświadczenia wynika że wspólna modlitwa ogromnie zbliża. Czasem dopiero ma modlitwie, słysząc wezwania Andrzeja, orientuję się co Go absorbuje, co na dziś stanowi dla Niego problem. Oczywiście staramy się niczego przed sobą nie ukrywać, ale czasem nawet nie przyjdzie do głowy czymś się podzielić, a na modlitwie wyjdzie... Poza tym to mobilizuje do wyjaśniania na bieżąco wszystkich ewentualnych zadrażnień, no bo jak tu stanąć przed Bogiem z kimś, do kogo się ma żal?...
Wszystkich pozdrawiam i jeszcze raz życzę wytrwałości i cudownych owoców wspólnej modlitwy.
Kasia