Cześć
Na początku – Gratulacje, z powodu tak miłej nowiny. Właśnie przechodzę przez coś podobnego, ponieważ 3 tygodnie temu urodziła mi się córka Łucja, w dwa dni przed drugimi urodzinami syna Patryka. Narazie nie zaobserwowalismy jakiś wielkich problemów związanych z pojaieniem się nowego dziecka (ba, Patryk – nawet poczynił ogromne postępy w przesidaniu się na nocnik). Wiec jak to jest.
Myśle, że to jest (był) bardzo dobry czas dla mnie jako taty, by spędzać więcej czasu z Patrykiem. Wiedząc, że wkrótce się pojawi Łucja, staraliśmy się z żoną bym ja spędzał z nim więcej czasu, co zresztą przychodzi całkiem naturalnie, jako, że mama w zaawansowanej ciąży nie może biegać, skakać i robić wielu podobnych rzeczy.
Długo przed porodem awansowałem na głównego usypiacza, co mysle jest bardzo ważne, bo teraz nie wyobrażam sobie mama zdołała uspić obie pociechy naraz. W ten sposób nasza wieczorna rutyna nie uległa wielkiej zmianie wraz z pojawieniem się Łucji i Patryk nie „stracił” mamy, co go zawsze kładła spać i śpiewała kołysanki. W innych sytuacjach to ja zostawałem z dzieckiem w domu a mama jeździła np. na zakupy, a nie jak to zwykle bywało odwrotnie.
Jak już ciąża była widoczna, to mówilismy mu o tym że tam w brzuszku jest mała dzidzia, i że niedlugo wyjdzie i będzie z nami mieszkać. Naprawde nie wiemy ile on z tego rozumiał, ale moze coś zrozumiał. Mieliśmy szczęście, że przez jakiś czas (1-2 miesiące, 4-6h dziennie) żona się opiekowała 6 miesięczną dziewczynką znajomych – więc koncept „dzidzi” nie był dla niego abstrakcyjny. No i tego, że nie jest zawsze sam.
To przed a po?
Rzeczą jaką praktykuje moja żona, jest to, że stara się zaangazować Patryka w opiekę nad niemowlakiem. Oczywiście, że dwulatek nie może i nie powinien, opiekować tak małym dzieckiem, ale może podać mamie pieluchę, śpioszki, skarpetki, krem, itp. Czasem poda nie te śpiochy i czasem zajmie to znacznie dłużej, ale jaki on jest wtedy dumny z siebie. Myślę, że warto, pod warunkiem, że dziecko chce.
Pozwalamy mu (oczywiście z naszą pomocą) pokołysać „dzidzię Lusię” w foteliku.
No i pozwalamy mu jej dotykać (tylko razem z nami) – gdzie ma paluszki, rączki, nosek, oko (uwaga na oczy!!!), pogłaskać. Myślę, że wszystko to sprawia, iż nowe dziecko nie jest takie obce, a nawet wiecej – jest ciekawe i interesujące. Byłem naprwde wzruszony, gdy jak przyszli znajomi to własnie Patryk uznał za stosowne przedstawić Łucję – „to jest dzidzia Lusia, ona się uśmiecha”
Staramy się mówić mu o Łucji – dlaczego płacze, że się uśmiecha, że na niego patrzy itd. Jeszcze jedną rzeczą którą potrafi moja żona jest to, że potrafi ona czytać Partykowi gdy karmi Łucję. Nie pytajcie mnie jak ona to robi, ale Patryk jest szczęśliwy a Łucja nie protestuje. Ale to pokazuje, że można (trzeba?) próbować utrzymywać więź, kontakt ze starszym dzieckiem opiekując się niemowlakiem: opowiadać, pokazywać, rozmawiać.
Patryk przeszedł przez krótki (1 dzień) czas kiedy utrzymywał dystans od mamy, ale to bardziej z powodu jej nieobecności w domu (pierwszy raz) niż, przez Łucję. Nie próbowaliśmy go na siłę zbliżać do mamy, odczekaliśmy, aż sam przyjdzie i przyszedł. W końcu kocha mamę.
Życzę Wam powodzenia i odwagi.