Witam,
na stronę LMM trafiłem przez przypadek, wciąż jestem tu newbie. O NPR dotychczas wiedziałem niewiele. Dopiero tutaj, szczególnie na forum, NPR pokazał swe realne oblicze...
Po lekturze zrodziły się we mnie - człowieku młodym, bez doświadczenia - pewne wątpliwości. Zdaję sobię sprawę, że opisane przeze mnie sytuacje nie dotyczą wszystkich, nie są powszechne etc. Jak powiedziałem, jestem zupełnym newbie bez żadnego doświadczenia. Po prostu poczytałem i zwątpiłem (to przez mojego mocodawcę
)
Po pierwsze: w okresie "chodzenia ze sobą"/narzeczeństwa Kościół bardzo akcentuje konieczność powstrzymywania się od gestów, które mogą zrodzić pożądanie. Dlatego proponuje, by nie zostawać sam na sam. Sam pamiętam porady rekolekcjonisty - "unikajce samotności we dwoje, chodźcie na spacery, do kawiarni, odwiedźcie babcię, idźcie do Kościoła". W pewnych sytuacjach przebywanie sam na sam jest traktowane wręcz jako grzech ciężki, zgodnie z zasadą, że samo narażenie się na grzech śmiertelny jest już takowym. Kościół rozumie naturę, szczególnie ludzi młodych
i chce nam pomóc. Tylko że po zawarciu małżeństwa nagle o tym...zapomina. Przecież małżonkowie nie będą już unikali zostawania sam na sam, mieszkają razem, ba - śpią w jednym łóżku. A Kościół jako grzech ciężki traktuje pieszczoty w okresie płodnym. Dla mnie to brak konsekwencji - raz (narzeczeni) uznajemy, że jak zostaną sami, to nie dadzą rady się opanować i oczywiste jest, że dojdzie do pieszczot etc. (więc zakazujemy np. wyjazdów we dwoje pod namiot), a raz (małżonkowie) - że mają się powstrzymać i już.
Po drugie: Kościół ludziom młodym, nie będącym małżonkami, mówi o ogromnej roli współżycia w małżeństwie. Powstrzymuje ich od współżycia przed zawarciem związku. Słyszałem nawet taki argument: "...po ślubie będzie aż za dużo." Mówi o regularnym współżyciu małżonków. Jak w świetle tego wygląda współżycie w małżeństwie, w którym kobieta ma okresy 30-, 40-dniowe? Co prawda i ja początkowo sądziłem, że okres wstrzemięźliwości to ok. 10-12 dni, ale z wypowiedzi uczestniczek forum można wywieść, że przeciętnie ten okres to będzie ok. 25 dni. W takiej sytuacji mówienie o "okresach wstrzemięźliwości" nie bardzo mi pasuje, ja bym to nazwał "wstrzemięźliwością z okresami współżycia"
Po trzecie: NPR jest przedstawiane jako metoda całkowicie zgodna z naturą. Tymczasem z wypowiedzi na forum można się dowiedzieć, że współżycie w III fazie jest dla kobiety najmniej korzystne, małżonkowie mają najmniejszą chęć na współżycie, a nawet - trzeba stosować specjalne żele. I to ma być naturalne
Przecież to jest "na siłę"...
Proszę, nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę dyskredytować NPR, BARDZO podziwiam tych, którzy ją stosują. Sam uważam, że ja nie dałbym rady. Bardzo chciałbym usłyszeć zdanie innych. Co sądzicie o przedstawionych przeze mnie kwestiach
Pozdrowienia dla wszystkich