Jestem mamą 11 tygodniowego chłopca. Od niedawana (jakieś dwa tygodnie) próbuję obserwować swój organizm. Najpierw sucho i zamknięta szyjka ( i decyzja o podjęciu bliskości z mężem) potem śluz raz nierozciągliwy, raz śliskawy i skąpy, a teraz jeszcze ból ( jakby owulacyjny, bo z lewej strony - tam właśnie usg wykazało dojrzewający pęcherzyk) i niby krwawienie a raczej maź w nieokreślonym kolorze. Nie wiem jak to traktować. Szyjka jest twarda, temperatura na jednym poziomie ( choć są problemy z jej pomiarem ze względu na "wariacje" ze snem synka). Do tego tęsknię już ogromnie za mężem i chyba lepiej, żeby gdzieś wyjechał
Próbuję odnaleźć w tym wszystkim spokój i jestem już pogodzona z rozszczepem wargi dziecka i jego fenyloketonurią, ale niemożność współżycia ( już jakieś pół roku) rodzi momentami frustrację i niepotrzebne spięcia. Na szczęście, nie to jest najważniejsze, jednak...Do tego co chwila zmienia się dieta synka i coraz rzadziej karmię go piersią. Narazie wolelibyśmy poczekać z poczęciem następnego dzieciątka.Jak z tego wybrnąć?