Teraz jest 9 maja 2024, o 16:49 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Skąd wiedzieć?

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB

Skąd wiedzieć?

Postprzez Mysza » 8 czerwca 2006, o 10:55

Zastanawiam się, jak w czasie po porodzie, jeszcze przed wystąpieniem pierwszej miesiączki, rozpoznać ewentualną kolejną ciążę, ewentualnie mieć co do niej podejrzenia?

Jak powinna się zachowywać szyjka w ciąży? (wcześniej nie obserwowałam jej), temperatura to wiadomo - na wysokim poziomie, a śluz (może być taki, jak typu płodnego?)

No i jeszcze trapi mnie to, jak to jest z tą fazą pierwszą - jeśli jednego dnia, bez wcześniejszych oznak płodności, następuje współżycie, a następnego wystąpi płodność, to przecież jest wielka szansa na to, że dojdzie do poczęcia - dobrze rozumuję? To jak, w takiej sytuacji decydować się na współżycie? Ja się chyba zestresuję całkiem...

Zaczęłam sobie tak rozmyślać nad tym, bo u mnie była taka sytuacja, że trzeciego dnia po współżyciu szyjka podskoczyła do góry, 5 dnia pojawił się rozciągliwy śluz... niby jest te parę dni bez oznak płodności od współżycia, ale jakoś tak nie daje mi to spokoju... No i w razie czego, na przyszłość wolałabym wiedzieć :-)

Oto moje obserwacje:

- wyznaczyłam sobie PMN jako śladowe ilości mętnego, lepkiego śluzu, który od momentu rozpoczęcia obserwacji (szósty tydzień po porodzie), utrzymywał się z jednym, 4-dniowym zakłóceniem - dla pewności po tym zakłóceniu (wyglądało to na jeszcze pozostałości odchodów poporodowych na początku 8 tygodnia - tydzień wcześniej była wizyta u gina i wszystko ok, te "odchody" pojawiły się po długiej podróży samochodem, wcześniej, w połogu, też po długiej podróży występowały). Dla pewności odczekałam jeszcze 10 dni, utrzymywał się PMN.

- pojawiła się nieznacznie większa ilość śluzu takiego jak w PMN, odczekaliśmy 3 dni, w ciągu których znów niezmiennie był PMN i trzeciego dnia wieczorem współżyliśmy (a było to w 10 tygodniu po porodzie) i potem:

1 - PN, szyjka twarda, nisko, zamknięta
2 - PMN (śluz w śladowych ilościach, szyjka niska i twardo)
3 - w ciągu dnia śladowe ilości śluzu na bieliźnie, szyjka podskoczyła do góry, otwarła się, śluz wewnętrznie - jak w PMN
4 - dużo śluzu (mętny, lepki), jeszta j.w.
5 - szyjka zmiękła, śluz mętny, ale rozciągliwy
6 - szyjka bardziej twarda, ale cały czas otwarta, śluz jak w PMN, rozpuścił się w wodzie
7 - szyjka niżej, reszta szyjki j.w, śluzu nieznacznie więcej, co któryś raz się rozciąga (tak 2/10razy), w wodzie tonie, ale glutek się nie rozpuścił
8 - 36,6 (godz. 4:30), odczucie w pochwie - mokro (dotychczas było sucho), obserwacje j.w,
9 - 36,7 (3:00), mokro, szyjka nisko, twarda, śluz j.w.
10 - 36,8 (3:00), j.w
11 - 36,5 (5:00), mokro, szyjka nisko, śluz jak PMN
12 - 36,5 (5:00), PMN, bulgotanie
13 - 36,35 (4:30), szyjka nisko, miękka, śluz rozciągliwy, mętny
14 - 36,65 (3:30), śluz mętny, rozciągliwy na 1cm, troszkę więcej, szyjka wysoko, miękka
15 - 36,65 (3:30)

Co Wy na to?
Mysza
Domownik
 
Posty: 643
Dołączył(a): 9 stycznia 2005, o 12:00
Lokalizacja: Poznań

Re: Skąd wiedzieć?

Postprzez juka » 8 czerwca 2006, o 11:31

No i jeszcze trapi mnie to, jak to jest z tą fazą pierwszą - jeśli jednego dnia, bez wcześniejszych oznak płodności, następuje współżycie, a następnego wystąpi płodność, to przecież jest wielka szansa na to, że dojdzie do poczęcia - dobrze rozumuję? To jak, w takiej sytuacji decydować się na współżycie? Ja się chyba zestresuję całkiem...

dobrze rozumujesz. moja córa się w ten sposób pojawiła, choć to nie był okres poporodowy. postanowiłam nie korzystać z fazy 1 (nigdy w życiu :cry: ), a że ciągle jest 1, to w ogóle nie korzystam.... :evil: :evil: :evil:
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez Josaris » 9 czerwca 2006, o 13:36

Mysza, a dokładnie który to tydzień po porodzie? Czy karmisz piersią? A jesłi tak, to jak często?
Josaris
Bywalec
 
Posty: 152
Dołączył(a): 17 marca 2006, o 22:04
Lokalizacja: Eastbourne, Anglia

Postprzez mim_m » 9 czerwca 2006, o 13:52

"No i jeszcze trapi mnie to, jak to jest z tą fazą pierwszą - jeśli jednego dnia, bez wcześniejszych oznak płodności, następuje współżycie, a następnego wystąpi płodność, to przecież jest wielka szansa na to, że dojdzie do poczęcia - dobrze rozumuję? To jak, w takiej sytuacji decydować się na współżycie? Ja się chyba zestresuję całkiem... " - mnie też to trapiło, ale praktyka na szczęście okazała się łatwiejsza. Generalnie jest tak, że płodność nieczęsto występuje z zaskoczenia, przeważnie najpierw są oznaki zbliżającej się owulacji. Jeśli zatem seks jest w piątek, a w sobotę pojawi się płodny śluz, to zwykle do momentu owulacji jest jeszcze kilka dni, a plemniki nie dożyły do soboty z braku śluzu ;).
Może się zdarzyć, że ktoś obserwuje u siebie płodny śluz przez krócej niż pięć dni, wtedy nie zaleca się stosowania tzw. zasady ostatniego dnia suchego (czyli współżycie co drugi dzień wieczorem do wystąpienia oznak płodności). Niestety, wtedy trzeba stosować raczej zasadę 20/21 lub zasadę kliniczną, co znacznie skraca czas przeznaczony na współżycie w przypadku cyklów z długą fazą I (a takie są często te poporodowe).
W ogóle zasady ostatniego dnia suchego lepiej nie stosować, gdy bardzo nie chce się w danym czasie zajść w ciążę. Ale jeśli ktoś stosuje, a zbyt krótko obserwuje płodny śluz, warto się zastanowić, czy nie udoskonalić metod obserwacji. Np. jeśli ktoś obserwuje śluz tylko na zewnątrz, dobrze jest spróbować obserwacji wewnętrznej - wtedy zwykle można wychwycić płodny śluz parę dni wcześniej i problem rozwiązany. Albo posiłkować się obserwacją szyjki macicy.
Byłam bardzo sceptycznie nastawiona do badania szyjki oraz obserwacji wewnętrznych, ale odkąd zaczęłam stosować, obraz cyklu stał się o wiele łatwiejszy do interpretacji. Może Tobie by to także pomogło?
mim_m
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 13 kwietnia 2004, o 14:28

Postprzez Mysza » 9 czerwca 2006, o 16:32

Josaris - w poniedziałek stuknie 13 tygodni po porodzie. Karmię piersią i tylko i wyłącznie piersią. W dzień średnio co 2 godziny. Wieczorami bywa, że co godzinę. W nocy żarłok sobie robi długą przerwę (w porywach do 8 godzin, przeciętnie koło 6-7), tak że to mi może skrócić czas niepłodności :-) O LAMie nie ma z tego powodu mowy.

Wczoraj zrobiłam sobie test ciążowy, tak w razie czego - bo już zaczynałam schizować - z tego powodu, że a nuż jakiś bohater plemniczek by przeżył te parę dni... Ale wiem, że takie podejście nie ma sensu, bo albo po każdym współżyciu kupowałabym test ciążowy (bo najbardziej męczyło mnie to, skąd ja miałabym wiedzieć, czy jestem w ciąży - tym bardziej, że ostatnio trochę popływałam i porozciągałam sobie wszystkie mięśnie, również brzucha, no i zaczęłam się dopatrywać w jakiś bólach brzuszkowych oznak ciąży. Tak swoją drogą, gdybm była w ciąży, to już widzę minę wszystkich lekarzy po kolei, którym na pytanie o datę ostatniej miesiączki odpowiadałabym 24 czerwca.... 2005 :-))), albo w ogóle zrezygnowalibyśmy ze współżycia...

mim_m - mi właśnie chodzi o to, że nie za bardzo wierzę w to, że plemniki nie przeżyłyby dnia bez zauważonego przeze mnie śluzu płodnego. Tym bardziej, że nie jestem pewna, czy to jest płodny, czy nie - jeśli wygląda na niepłodny, ale mi się na przykład ciągnie 1cm, to już chyba igram z ogniem decydując się na współżycie?
Szyjkę i śluz wewnątrz obserwuję, temperaturę mierzę, to już chyba nic więcej udoskonalać nie mogę ;)
Mysza
Domownik
 
Posty: 643
Dołączył(a): 9 stycznia 2005, o 12:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez juka » 9 czerwca 2006, o 18:02

mim_m, u mnie właśnie płodność wystąpiła "z zaskoczenia", mimo że przez 10 LAT wcześniej śluz wystepował zawsze dłużej niż 5 dni. pozostałe reguły też wyznaczały koniec 1 fazy znacznie później dlatego więcej nie uwierzę 1 fazie! też jestem po porodzie, troche dłużej, ale ciągle trwa faza 1. skutki dla naszego życia seksualnego łatwo przewidzieć :twisted: :twisted: :twisted: . powoli zaczynam myśleć, że npr jest mocno nienaturalne....(pewnie Admin skasuje :wink: )
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez mim_m » 9 czerwca 2006, o 22:38

Juka, z I fazą tak już jest - trzeba się liczyć z zaskoczeniem. W ogóle metoda npr ma swoje ograniczenia, zdaję sobie z tego sprawę. Ale metody antykoncepcyjne też nie są ich pozbawione, więc po prostu trzeba wybierać na podstawie priorytetowych dla siebie kryteriów. Nie ma innej rady, bo i nie ma idealnej metody planowania urodzin.
mim_m
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 13 kwietnia 2004, o 14:28

Postprzez Antonia » 3 sierpnia 2006, o 15:59

Z całą pewnością idealnej nie ma, tyle, że panie stosujące antykoncepcję po porodzie nie czekaja ze współżyciem 9-12 miesięcy :twisted: :twisted: :twisted: ....a panie stosujące NPR MUSZĄ czekać czasami i tyle a jak już współżycie zaczynaja to przez pierwsze cykle są w chronicznym stresie. Mało naturalne.... :cry:
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez mim_m » 4 sierpnia 2006, o 22:19

Dlatego już pisałam, że to kwestia priorytetów... Niestety, nic nie jest bez wad, choć oczywiście miło by było. Dlatego każdy sam na własną odpowiedzialność podejmuje takie decyzje.
Wiecie co, w ogóle? Teraz jest taki trend, żeby usunąć z ludzkiego życia WSZELKIE ryzyko. Po prostu uważamy, że nam się to należy. Nie wiem, czy niedługo nie zostanie to wpisane na listę praw człowieka. Jestem pewna, że wkrótce pojawią się takie postulaty i państwo będzie zobowiązane do usuwania wszelkiego możliwego ryzyka z życia obywatela. Bo co w końcu, należy się, nie?
Nie wiem jednak, czy eskalacja takiego myślenia nie wpędzi nas w pułapkę. Nie będziemy podejmować żadnych działań, z którymi łączy się choć minimalne ryzyko. Łatwo sobie wyobrazić, że świata lepszym to nie uczyni...
To taka refleksja natury ogólnej, nie wiem, co mnie naszło, chyba późna pora...
mim_m
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 13 kwietnia 2004, o 14:28

Postprzez Antonia » 5 października 2006, o 22:43

Po długim czasie wracając do tematu; ryzyko ryzykiem a głupota głupotą.
Znam rodziny z siódemką, ósemką dzieci (pracuję w szkole katolickiej). Uwierz mi, młodzi ludzie jeszcze a są zmęczeni, sfrustrowani żeby nie powiedzieć znerwicowani. Ostatnio rozmawialam z mama ucznia (czworo rodzeństwa)- "mam po prostu dosyć", a miesiąc później dowiedziała się ta kobietka, że znowu jest w ciąży. Może w takich sytuacjach unikanie ciąży to już nie byłoby unikanie ryzyka a zwyczajna roztropność?
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez Betsabe » 6 października 2006, o 06:42

A mnie dziwi, bardzo dziwi, jesli sa tak zmeczeni, to skad maja sile i czas na seks, jeszcze do tego w towarzystwie (nawet za sciana) czworki dzieci :shock: :shock:
Betsabe
Domownik
 
Posty: 1164
Dołączył(a): 3 lutego 2006, o 11:09

Postprzez token » 6 października 2006, o 08:04

Betsabe napisał(a):A mnie dziwi, bardzo dziwi, jesli sa tak zmeczeni, to skad maja sile i czas na seks, jeszcze do tego w towarzystwie (nawet za sciana) czworki dzieci :shock: :shock:

A mnie nie dziwi. Potrzeba seksu to podstawowa potrzeba czlowieka, jest wpisana w anturę ludzką.
token
Przygodny gość
 
Posty: 17
Dołączył(a): 3 października 2006, o 08:24

Postprzez Edwarda » 6 października 2006, o 08:23

token napisał(a):
Betsabe napisał(a):A mnie dziwi, bardzo dziwi, jesli sa tak zmeczeni, to skad maja sile i czas na seks, jeszcze do tego w towarzystwie (nawet za sciana) czworki dzieci :shock: :shock:

A mnie nie dziwi. Potrzeba seksu to podstawowa potrzeba czlowieka, jest wpisana w anturę ludzką.


:shock: :shock: :shock: Token piszesz z własnego doświadczenia małżeńskiego czy ogólnie?

Ja zgadzam się z Betsabe. Choć nie mamy jeszcze dzieci :!: to są takie okresy że wskutek przemęczenia i innych rzeczy potrzeba snu zdecydowanie zwycięża nad potrzebą seksu :P :P :P I u mnie i u męża.....
Edwarda
Domownik
 
Posty: 335
Dołączył(a): 18 stycznia 2006, o 16:50

Postprzez token » 6 października 2006, o 08:30

Edward napisał(a):
token napisał(a):
Betsabe napisał(a):A mnie dziwi, bardzo dziwi, jesli sa tak zmeczeni, to skad maja sile i czas na seks, jeszcze do tego w towarzystwie (nawet za sciana) czworki dzieci :shock: :shock:

A mnie nie dziwi. Potrzeba seksu to podstawowa potrzeba czlowieka, jest wpisana w anturę ludzką.


:shock: :shock: :shock: Token piszesz z własnego doświadczenia małżeńskiego czy ogólnie?

?
O tym mówi psychologia. Wex pierwszy lepszy podrecznik. Albo wpisz w gogle hierarchia potrzeb, piramida potrzeb
token
Przygodny gość
 
Posty: 17
Dołączył(a): 3 października 2006, o 08:24

Postprzez Edwarda » 6 października 2006, o 08:40

token napisał(a):
Edward napisał(a):
token napisał(a):
Betsabe napisał(a):A mnie dziwi, bardzo dziwi, jesli sa tak zmeczeni, to skad maja sile i czas na seks, jeszcze do tego w towarzystwie (nawet za sciana) czworki dzieci :shock: :shock:

A mnie nie dziwi. Potrzeba seksu to podstawowa potrzeba czlowieka, jest wpisana w anturę ludzką.


:shock: :shock: :shock: Token piszesz z własnego doświadczenia małżeńskiego czy ogólnie?

?
O tym mówi psychologia. Wex pierwszy lepszy podrecznik. Albo wpisz w gogle hierarchia potrzeb, piramida potrzeb


Czyli piszesz nie z życia a z teorii... Tak przypuszczałam.... Cóż.....
To chyba muszę Cię uświadomić, że życie weryfikuje czasem zdobytą wiedzę....

Tak się składa że z psychologią trochę miałam do czynienia i podręcznikami też.....
I komu mam wierzyć podręcznikom czy swoim doświadczeniom :?: :!:
Edwarda
Domownik
 
Posty: 335
Dołączył(a): 18 stycznia 2006, o 16:50

Postprzez token » 6 października 2006, o 08:53

Edward napisał(a):
token napisał(a):
Edward napisał(a):
token napisał(a):
Betsabe napisał(a):A mnie dziwi, bardzo dziwi, jesli sa tak zmeczeni, to skad maja sile i czas na seks, jeszcze do tego w towarzystwie (nawet za sciana) czworki dzieci :shock: :shock:

A mnie nie dziwi. Potrzeba seksu to podstawowa potrzeba czlowieka, jest wpisana w anturę ludzką.


:shock: :shock: :shock: Token piszesz z własnego doświadczenia małżeńskiego czy ogólnie?

?
O tym mówi psychologia. Wex pierwszy lepszy podrecznik. Albo wpisz w gogle hierarchia potrzeb, piramida potrzeb


Czyli piszesz nie z życia a z teorii... Tak przypuszczałam....

A na jakiej podstawie?, bo proponuję podręcznik? To myślisz stereotypowo ;-)
a podrugie sądzisz, ze autorzy podreczników nie mają własnych doświadczeń? Nie robią badań? Taki maslow nie maił co robić to sobie usiadł i wymyśłił piramidę...
token
Przygodny gość
 
Posty: 17
Dołączył(a): 3 października 2006, o 08:24

Postprzez mim_m » 6 października 2006, o 09:06

Trochę mnie zainspirował post Antonii, który odświeżył ten nieco zdechły wątek. A zainspirował dlatego, że autorka udaje, że podaje argumenty przeciwko zastosowaniu npr po porodzie i nawet parę osób się na to nabrało i dało wciągnąć. Dlatego pozwolę sobie polemizować. Przypominam, że post dotyczył tego, czy płodnośc może wrócić znienacka i jak sobie radzić z tą niepewnością przed pierwszą miesiączką. Dyskusja rozwinęła się w kierunku, który można określić jako sens lub bezsens stosowania npr po porodzie. I oto mamy następujący post:
1. "Znam rodziny z siódemką, ósemką dzieci (pracuję w szkole katolickiej)." - jak to się ma do npr po porodzie? Co wiemy o metodach planowania rodziny u tych małżeństw? Co wie o tym sama autorka postu?
2. "Uwierz mi, młodzi ludzie jeszcze a są zmęczeni, sfrustrowani żeby nie powiedzieć znerwicowani." - jakie są źródła ich frustracji? Czyżby posiadanie większej ilości dzieci? Czy zatem autorka chce przez to powiedzieć, że posiadanie licznej gromadki potomstwa to horror i życiowa klęska? Jak się to ma do stosowania npr po porodzie? A nawet do stosowania npr w ogóle?
"Ostatnio rozmawialam z mama ucznia (czworo rodzeństwa)- "mam po prostu dosyć", a miesiąc później dowiedziała się ta kobietka, że znowu jest w ciąży." - Co z tego wynika konkretnie dla tematu dyskusji? Czy to, że nie da się szczęśliwie żyć z piątką/szóstką dzieci? Czy że zaszła w ciążę z powodu złego wyboru metody? Czy też może autorka chce nam przez to powiedzieć jeszcze coś innego?
"Może w takich sytuacjach unikanie ciąży to już nie byłoby unikanie ryzyka a zwyczajna roztropność?" - Jeszcze raz, jak się to ma do tematu? Czy ktoś w toku dyskusji kwestionował, że małżeństwo może samo określić, jaka (mniej więcej!) liczba dzieci byłaby pożadana? Czy też może autorka chce powiedzieć, że w takiej sytuacji każde podejmowanie współżycia to nieroztropność? Czy też może nieroztropnością byłby wybór metody innej, niż dająca sto procent pewności kastracja?
Piszę to wszystko bynajmniej nie po to, żeby wrednie pognębić Antonię, tylko po to, żeby pokazać, jak bezsensowny tok może obrać dyskusja, jeśli się zagalopujemy. Dlatego proponuję jednak raczej poradzić coś autorce całego wątku albo ugryźć się w język (w klawiaturę?) w momencie, gdy nachodzi pokusa podzielenia się swoją madrością nie na temat.
mim_m
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 13 kwietnia 2004, o 14:28

Postprzez fiamma75 » 6 października 2006, o 09:19

Edward napisał(a):
token napisał(a):
Betsabe napisał(a):A mnie dziwi, bardzo dziwi, jesli sa tak zmeczeni, to skad maja sile i czas na seks, jeszcze do tego w towarzystwie (nawet za sciana) czworki dzieci :shock: :shock:

A mnie nie dziwi. Potrzeba seksu to podstawowa potrzeba czlowieka, jest wpisana w anturę ludzką.


:shock: :shock: :shock: Token piszesz z własnego doświadczenia małżeńskiego czy ogólnie?

Ja zgadzam się z Betsabe. Choć nie mamy jeszcze dzieci :!: to są takie okresy że wskutek przemęczenia i innych rzeczy potrzeba snu zdecydowanie zwycięża nad potrzebą seksu :P :P :P I u mnie i u męża.....


Do pewnego momentu to działa, ale potem potrzeba seksu zwycięża (i tym bardziej się nasila, im dłużej trwa niezaspokojona) - piszę z doświadczenia :wink:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Antonia » 6 października 2006, o 11:06

Nie neguję NPR w ogóle, ani NPR po porodzie- sama zamierzam się z nim borykać. Bo moje sumienie nie pozwala mi inaczej i tyle.
Chce tylko powiedzieć, że taki wybór według mnie jest trudniejszą znacznie drogą i jak pokazują to sytuacje rodzin z mojej szkoły nie zawsze niestety dają małżonkom radośc z posiadania duzej rodziny.
Poza tym pisałam już gdzieś wcześniej, że roczna abstynencja po porodzie to dla mnie ma mało wspólnego z naturalnoscią, z normą i uważam, że prędzej może niszczyć małżeństwo niż je budować. Za dwa miesiące mam termin porodu i naprawdę nie wiem, jak przy naszych temperamentach zniesiemy spanie w jednym łóżku np przez rok, by byc tylko "jak brat i siostra". Sorry, ale moja frustracja chyba zaczyna sięgać zenitu. Wszystko mnie ostatnio cholernie irytuje.
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez Ogg » 6 października 2006, o 11:49

Antonio, rodzice którzy posylają swoje dzieci do szkoly katolickiej to najprawdopodobniej bardziej praktykujący katolicy. Trudno mi uwierzyć, żeby siódemka czy ósemka dzieci pochodzila z "wpadek" osób, które w dodatku jeżeli posylają dzieci do szkoly prywatnej muszą mieć nieco wyższe dochody niż przeciętna populacji. Z tego co wiem za naukę w szkolach katolickich się placi. Może nie aż tyle co w innych szkolach prywatnych ale na pewno kosztuje to więcej niż posylanie dzieci do szkól państwowych. A każdemu może się zdarzyć, że ma dość (nawet jak nie ma dzieci w ogóle). Znane mi rodziny katolickie wielodzietne najczęściej mają te dzieci z wyboru a nie ze "wpadek". Znaczy - owszem - nie stosują npr mówiąc przyjmiemy każde dziecko bo chcemy ich mieć dużo.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez mim_m » 6 października 2006, o 12:56

Antonia, ale teraz przynajmniej rozumiem, gdzie jest źródło obaw i niepewności wyzierającej z Twoich postów. Po prostu martwisz się, jak to będzie po porodzie, co jest w sumie normalne w ciąży, a zwłaszcza pod jej koniec. Ale myślę, że nie będzie tak źle, jak teraz myślisz. Jeśli to Twoja kolejna ciąża, to pewnie pamiętasz, że podobnie się czułaś pod koniec poprzedniej.
mim_m
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 13 kwietnia 2004, o 14:28

Postprzez Edwarda » 6 października 2006, o 13:49

Ogg napisał(a): Znane mi rodziny katolickie wielodzietne najczęściej mają te dzieci z wyboru a nie ze "wpadek". Znaczy - owszem - nie stosują npr mówiąc przyjmiemy każde dziecko bo chcemy ich mieć dużo.


Wybacz Ogg, ale to zdanie to jakaś sprzeczność :roll:

A dużo takich rodzin znasz? I wiesz na 100% jakie metody regulacji poczęć stosują lub nie stosują?? Otwarcie o nich mówią?

I jeszcze druga sprawa chcesz naśladować ich postawę? Czy wg Ciebie tak powinno być w małżeństwach katolickich? Czy to jest to z czym i Ty się chcesz identyfikować w przyszłości?

Z Twoich postów wynika się że jesteś jeszcze młodą osobą....
Pozwól, że zadam Ci kilka pytań.
Czy Ty już pracujesz? Czy masz STAŁĄ pracę? Czy jesteś zadowolona ze swoich zarobków? Na ile dzieci te dochody starczą? Czy masz narzeczonego? Jak wygląda jego sytuacja na rynku pracy? Jakie macie perspektywy na własne mieszkanie? Itp...

Dlaczego tak spytałam? Nie musisz oczywiście odpowiadać na te pytania na forum. Wystarczy, że się nad nimi zastanowisz.
Chodzi o to, że życie weryfikuje wiele naszych pogladów na różne sprawy....
Ja nie mówię że Pan Bóg nie błogosławi i nie pomaga, bo pomaga bardzo, wiele dzieci można mieć ale... tak ku refleksji dla Ciebie parę rzeczy napisałam.
Edwarda
Domownik
 
Posty: 335
Dołączył(a): 18 stycznia 2006, o 16:50

Postprzez Ogg » 6 października 2006, o 14:09

Tak, uważam, że rodziny katolickie (tak jest w Stanach) powinny się charakteryzować tym, że mają więcej dzieci (niż np. protestanci). Nie podoba mi się npr traktowany antykoncepcyjnie. Nie zamierzam też w ogóle się nim katować. Wystarczy że pomierzylam trochę tempki zeby zadowolić panią w poradni malżeńskiej. Moja mama i babcia jakoś sobie radzily kalendarzykiem to i ja tak zamierzam. Pracowalam do tej pory studiując m.in jako opiekunka do dzieci oraz tlumacz. Nie zamierzam podejmować stalej pracy tylko dzialać jako wolny strzelec. Ponadto mam narzeczonego, który jest praktykującym katolikiem więc nie ma problemu z ilością dzieci (on nie ma - ja też chcę mieć dużą rodzinę - a co będzie to się okaże). A tak swoją drogą rozumiem, że Ty masz dużo większe doświadczenie, tak?
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez Edwarda » 6 października 2006, o 14:42

Ogg napisał(a):Tak, uważam, że rodziny katolickie (tak jest w Stanach) powinny się charakteryzować tym, że mają więcej dzieci (niż np. protestanci). Nie podoba mi się npr traktowany antykoncepcyjnie. Nie zamierzam też w ogóle się nim katować.


No właśnie w Stanach. Zdaje się, że tam trochę inaczej się żyje :roll:
Fajnie, że chcesz żyć jak chcesz. Życie bez katowania jest na pewno fajne :wink:

Co do planów zawodowych to wiesz może, że "wolni strzelcy" zazwyczaj nie mają takich wygód i przywilejów jak np. urlop macierzyński, możliwość pójścia na płatne L4, gorzej jest też dostać kredyt.....


Ogg napisał(a): A tak swoją drogą rozumiem, że Ty masz dużo większe doświadczenie, tak?


Dużo to nie, ale trochę na pewno. Choćby z tym jak ciężko o dobrą, dobrze płatną i satysfakcjonującą pracę dla obojga małżonków, jak się spłaca mieszkanie i inne rzeczy do niego itp.
Edwarda
Domownik
 
Posty: 335
Dołączył(a): 18 stycznia 2006, o 16:50

Postprzez Betsabe » 6 października 2006, o 15:01

Ogg, bardzo mi sie podoba Twoja postawa 8)

Ja zawsze na pytanie, kiedy bede miec drugie dziecko (mam 3letniego synka), odpowiadam: Niech inne sobie rodzą.

Powodzenia Ogg!! Obys wytrwala tylko w swoich postanowieniach...
Betsabe
Domownik
 
Posty: 1164
Dołączył(a): 3 lutego 2006, o 11:09

Postprzez juka » 6 października 2006, o 16:36

nie wiem, czy "wytrzymałość" na dzieci (które przecież zmieniają życie radykalnie) wiąże się w jakis sposób z katolicyzmem. u mnie chyba nie, chociaż gdybym miała ku temu warunki, to pewnie miałabym z piątkę....
ale np. moderatorzy katolickiej wspólnoty z mojej parafii mają tylko jedno, bo ... "się zniechęcili" jak twierdzą, a warunki zewnętrzne mają świetne (kasy dwa razy tyle co ja, domeczek, babcie, ciocie, i etat dwukrotnie mniejszy... :) )....
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez Ogg » 6 października 2006, o 16:45

Masz rację Juka. Moja wytrzymalość na dzieci jest duża, co mialam okazję sprawdzić jako opiekunka (powiem - gorzej mi się dogadywalo z rodzicami niż z dziećmi) a nie jestem jakoś tak bardzo wierząca (jeżeli w ogóle). Natomiast wg. moich obserwacji (być może wyrywkowych i szczątkowych) panom bardziej zaangażowanym katolikom latwiej przychodzi o decyzję co do więcej dzieci. Chociaż i tu są wyjątki. Mając do czynienia z dziećmi i rodzinami dzieci autystycznych widzialam, że wielu mężczyzn po prostu wymiękalo i uciekalo. Ale mam też przyklad niewierzącego pana, który ma trójkę dzieci w tym autyka i pozazdrościć tylko takiego męża i ojca.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez Antonia » 6 października 2006, o 17:40

mim_m.... zgadza się, boję się jak będzie po porodzie. To moja pierwsza ciąza i nie chodzi o to, że boję się kolejnego dziecka. Bo więcej dzieci planujemy. Chodzi o to , że chcę utrzymywać więź intymną fizyczną z mężem ale nie chcę jeszcze kolejnego dziecka zaraz po pierwszym. Mam umowę na czas określony i domyślam się, że jak szybko zajdę w kolejną ciążę to z pracy nici. Nie mam sumienia obciążać męża utrzymaniem całej rodziny, On i tak bardzo ciężko pracuje. A wstrzemięźliwości blisko rocznej boję się panicznie....że nie damy rady... :oops:
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez Antonia » 6 października 2006, o 17:48

Ogg... dobrze, że masz takie ideały. Nie przestrasz się tylko, jak życie je zweryfikuje.
W szkole katolickiej, w której pracuję, rodzice nie płacę za naukę dziecka. Szkoła ma statut placówki publicznej- finansowana przez państwo. Nie twierdzę, że wszystkie rodziny wielodzietne w tej szkole to wynik "wpadek" (nie lubię tego określenia), alę część tak. A tak na marginesie; to katolicyzm rodziców pozostawia wiele do życzenia. Modlą się, składają ręce a nauczycieli traktują jak śmiecie- nie będę sie rozpisywać, to nie na temat.
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez Ogg » 9 października 2006, o 08:55

Do Edward.
Masz rację, w Stanach żyje się inaczej. Na przyklad nie mają powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. I za poród i opiekę medyczną dla dzieci placą koszmarne pieniądze. Szkolnictwo bezplatne też jest na gorszym poziomie. A zwolnić kogoś z pracy jest jeszcze latwiej niż u nas. Nie wspomnę o urlopach macierzyńskich i wypoczynkowych. Jeżeli kobieta pracuje może dostać po porodzie góra 4 tygodnie urlopu nie w pelni platnego. Potem (ale to zależy od dobrej woli pracodawcy) może wziąć bezplatny do 3 miesięcy. A urlop wypoczynkowy to 2 tygodnie w ciągu roku. Oczywiście są plusy. Latwiej o kredyty na dom i mieszkanie. I w niektórych Stanach można dosyć tanio taki dom postawić i kupić dzialkę.
Antonio, to przykre co piszesz. Czy ta szkola jest w Polsce? Przyznam, nie wiedzialam, że tak jest możliwe. Tylu rzeczy czlowiek się uczy. I zdaję sobie sprawę, że życie może zweryfikować poglądy.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Następna strona

Powrót do Powrót płodności po porodzie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 54 gości

cron