Przed ciążą nie miałam takich problemów - umiałam interpretować objawy temperatury i śluzu bez przesadnych wątpliwości. Jak można się było spodziewać, po porodzie wiele się zmieniło i teraz naprawdę nie wiem, co i jak, dlatego proszę bardzo o jakieś pokierowanie moim sposobem myślenia, zanim nasze życie seksualne legnie w gruzach z powodu mojej niepewności...
Przede wszystkim stosuję ekologiczne karmienie piersią - mój syn ma teraz 4,5 miesiąca. Przed ciążą mój organizm reprezentował sobą tzw. typ mokry, czyli dni suchych u mnie nie bywało. Teraz, zdaje się, jest podobnie. Zdaje się, bo właściwie przeplatają się u mnie dni wilgotne i z białym, dość lepkim, ale i nieco ciągnącym śluzem. Przy czym dni wilgotnych jest niewiele - mniej więcej 1-2 wilgotne na 5-6 ze śluzem. I tak w kółko. Gdybym stosowała się do zasady: szczyt objawu plus cztery dni, to od porodu nie mielibyśmy w ogóle okazji do seksu. Zgodnie z poradą z podręcznika Kipley'ów stosuję więc zasadę, że jeśli śluz nie trwa dłużej niż dwa dni, to można wieczór drugiego dnia po szczycie uznać za początek III fazy.
Wszystko to nie ułatwia nam życia, bo rzadko zdarzają się dwa dni bez śluzu na raz (najczęściej jeden) no i tak sobie żyjemy w przesadnej nieco abstynencji.
Co do temperatury, to mam ją ciągle poniżej wszelkich norm (od 35,75 do 36,3 stopni Celsjusza), ale zawsze temperatury przedowulacyjne miałam niewysokie, tyle że ciut wyższe. Natomiast z interpretacją objawów szyjki macicy, które mogłyby być pomocne, zawsze miałam problem, bo dla mnie ta szyjka zawsze wyglądała tak samo i nie umiałam dostrzec żadnych zmian...
No i teraz moje pytanie: czy taki model niepłodności poporodowej w ogóle stwarza jakieś szanse na w miarę regularne życie seksualne? A co dopiero będzie, kiedy niedługo zacznę wprowadzać nowe posiłki do diety mojego synka? Wtedy dopiero będę panikować przy każdym byle jakim objawie. Jak interpretować objawy w takiej sytuacji?
Jeśli byłoby to pomocne, mogłabym przesłać moje zapiski temperatury i objawów śluzu w pliku xls.