Jestem mamą miesiecznego Szymka. Od samego początku miałam za mało pokarmu, żeby karmić synka.
Problemy pojawiły się już w szpitału. Ja miałam straszną anemię (hemoglobina 6,5 i byłam zgrożona transfuzją), a Synek żółtaczkę. Poza tym nie dostałam Synka do przystawienia do piersi zaraz po porodzie. Potem kryzys pogłębiał się bo ja leżałam i nikt mi nie chciał dać dziecka, bo byłam bardzo słaba. Jedynie Rodzina w trakcie wizyt przynosiła Maluszka. Był więc karmiony (czy też raczej dokarmiany) przez pielęgniarki sztucznie. Fototerapia (9 dni) jeszcze bardziej pogorszyła sprawę. Synka przyworzono mi rzadko do karmienia, a na 48 godzin odstawiono Go od piersi bo mój pokarm blokował spadek bilirubiny. Więc cały czas był karmiony, bądź dokarmiany sztucznie.
W 12 dobie życia Szymka wróciliśmy do domu. Ciągle nie miałam wystarczająco dużo pokarmu więc Go dokarmialiśmy. W końcu, 3 dni później, zdecydowaliśmy się na wizytę w Poradni Laktacyjnej, bo karmienie piersią było dla mnie bardzo wazne. Zaczęliśmy uczyć Szymka prawidłowo ssać pierś, dokarmiać Go po palcu, potem SNS-em. Ja po kazdym karmieniu odciągałam pokarm. Do tego piłam dużo wody mineralnej, herbatek poprawiających laktację, piwka KARMI. Po ponad 2 tygodniach morderczej pracy okazuje się, że sytuacja się w ogóle nie poprawiła. Jednorazowo odciągam średnio 10 ml mleka w sumie z obu piersi. Żeby zapewnić Synkowi jeden posiłek muszę zbierać pokarm 2-3 dni. Czy to możliwe, żebym nie miala laktacji?? A może nie jestem w stanie wykarmić swojego dziecka??
Nie wiem co robić, a nie chcę miesięcznego Bąbelka karmić jedynie sztuczną mieszanką. Za wszelkie rady i sugestie będę bardzo wdzięczna.
Pozdrawiam, a raczej pozdrawiamy
Bep i Szymuś (4.11.2005)