Prowadzę bardziej lub mniej szczegółowe obserwacje od prawie dwóch lat, a mój ślub zbliża się wielkimi krokami. Jednak nadal mam wątpliwości co do wyznaczania fazy płodnej.
Według wszystkich metod z podręcznika, które mówią, że zaczyna się ona w chwili wystąpienia jakiegokolwiek śluzu, moja faza płodna to prawie 2 tygodnie. Jeśli włączyć w to tydzień na miesiączkę okazuje się, że współżycie będzie w moim małżeństwie luksusowym, trwającym tydzień okresem pod koniec cyklu. Niezbyt kusząca perspektywa dla kogoś, kto od 5 lat związku wstrzymuje się z seksem do ślubu.
Jednak według moich obserwacji śluz płodny pojawia się u mnie dopiero w okolicy szóstki przedwzrostowej. To co widać wcześniej to zazwyczaj jakaś lekka wydzielina, która troche pobrudzi bieliznę lub niewielka żółtawa kluska. Według metody Doringa koniec mojej fazy względnej niepłodności można wyznaczyć na ok. 15 dzień cyklu, Tylko co z tego, jak zazwyczaj wcześniej pojawi się już jakaś kapka tej skąpej wydzieliny, a więc sorry kochanie, poczekasz jeszcze 2 tygodnie.
W związku z tym mam pytanie - czy to co obserwuję u siebie można uznać za niepłodny śluz i zważywszy na regułę Doringa, przedłużyć sobie fazę względnej niepłodności o kilka tych dni kiedy jeszcze nie widzę wyraźnie płodnego śluzu?
Jak długo u was trwa faza płodna? Jestem jakimś wyjątkowym przypadkiem, że tak wcześnie pojawia się u mnie wydzielina, czy co?
Bardzo proszę o odpowiedź