Diesel,
a jednak wszystko zalezy od konkretnej kobiety...
wystarczy, że w 12 obserwowanych cyklach zdarzy się jej jeden krótki (np. 24-dniowy), z normalnej długości fazą lutealną, to trzeba go uwzględnić w określaniu fazy I (względnej niepłodności)
Jezeli kobieta ma rozbiezności w długości cyklu (np między 24 a 30 dniami), to w tym dłuższym trzeba się ograniczać w pierwszej fazie duzo dłuzej niz przeciętne trwanie życia plemnika i komórki jajowej.
U nas wyglada to tak (zalezy nam na niskim PI):
Poniewaz najkrótszy cykl miał 27 dni,z najwczesniejszym wzrostem dnia 13, to pierwszą fazę mamy do 6 dnia cyklu.
Ponieważ mam długie miesiączki (7 dni) współżyjemy podczas miesiączki zwykle 5 i 6 dzień.
potem III faza u mnie 13 - 14 dniowa. Zwykle jest kłopot z interpretacją śluzu, więc korzystamy z reguły temperaturowej, tj czekamy na 4 wyższe (z zachowaniem innych zasad). Zostaje więc ok 10 dni. Z czego zwykle ok 3 wypada z róznych względów - zatem jakies 7 zbliżeń.
W sumie jakieś 9 zbliżeń na cykl, niezależnie czy trwa 27 dni czy 35
wiele, niewiele sam nie wiem. Kłopot w tym, że na koniec III fazy czuję się jak po maratonie i marzę o okresie...
A i ustawiczne infekcje stale zabierają nam jeszcze coś z tych 9. A nie wiem dlaczego mam tendencję do infekcji na przełomie faz: teraz też 16 dzień cyklu, od dwóch dni 36,5 (moja wyższa), ale paskudne przeziębienie i nie wiem, czy wyzsza jest wyższą, czy to przeziębienie.
To chyba czwart taki cykl z infekcja na przełomie faz. Koszmar.
Tausiowa
P.S. NPR nie jest łatwe i przyjemne. U mnie jedyna motywacją do tego, żeby nie stosowac gumek, czy innych form satysfakcji jest wiara w to, że te nakazy i zakazy są Bożą Instrukcją i tak jest lepiej. Bez wiary nie wyobrażam sobie orto NPRu (co innego FAM). Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie związku osób o róznych światoppoglądach w tej kwestii. Niestety...
My nawet jesli się buntujemy wenętrznie (co zdarza się nierzadko) to powierzamy to prędzej czy później Bogu i traktujemy jak nasz prywatny krzyż. Nie wyobrazam sobie tego u kogos, u kogo w metalności nie ma miejsce na Boga i Krzyż