najwazniejsze jest, zeby trzymac sie jednej i tej samej metody caly czas, czy to Kippley'ow (jak my - ja z mezem), czy to Roetzera - jak wielu innych, czy metody angielskiej.
Najwazniejsze zeby do interpretacji zawsze stosowac ta sama metode, a nie jak juz wczesniej napisalam "skakac z kwiatka na kwiatek". I zeby sie trzymac regul.
Abeba pisala, ze jej najwczesniejsza wyzsza tempka to byl 14 dc,
teraz zgodnie z Kippleyami musialaby uznac 13 dc, a wg Roetzera - nie, bo on mowi o tempce po szczycie
Rzeczywiscie, ale ta zmiana nie bylaby wielka, bo 13dc 6dc poczatek fazy II, a 14dc 7dc poczatek fazy II.
Niemniej, podkreslam jeszcze raz, najwazniejsze jest, zeby sie trzymac jednej metody, znac ja (byc moze poprzez kurs NPR, i w razie watpliwosci miec kontakt z jednym nauczycielem tej metody) i trzymac sie regul. Wtedy bedzie ok.
Sama jeszcze przed slubem znalam troche roznych metod - najpierw troche znalam Rotzera - poczytalam w roznych ksiazkach, jakies pol kursu, potem zaczelam stosowac angielska. I dopiero po kursie LMM (Kippley'ow), jak sobie to wszystko ulozylam, stalam sie spokojniejsza, przestalam mieszac oznaczenia, i wogole duzo lzej mi sie na duszy zrobilo.
A komu ufac? Ja ufam metodzie Kippley'ow, ktorej nauczylam sie na kursie, i ktora propaguje, a najwiekszym dla mnie darem jest to, ze ucza jej malzenstwa, czyli ci, ktorzy naprawde tym zyja, stosuja, i sie udaje