Karolciu
w sprawach pożycia wiele spraw jest trudnych i to niekoniecznie musi wynikać z zakłóceń utrudniających wyznaczenie niepłodności albo przedłużających abstynencję.
Ja mam właśnie za sobą pierwszy cykl, w którym staraliśmy się o poczęcie. I to też pewna ironia losu, że w ciągu trzech lat małżeństwa, kiedy nie chcieliśmy jeszcze zaprosić dzidziusia, nie zdarzył mi się ani jeden taki dziwaczny cykl jak ten ostatni (choć zdarzały się takie, gdy dość długo musieliśmy czekać na wyznaczenie niepłodności poowulacyjnej i abstynencja nam się dłużyła). Właśnie dostałam @ i nie jest mi smutno z tego powodu, bo myślę, że Bóg wie najlepiej czego nam potrzeba i jeśli dane nam będzie mieć maleństwo, to się na pewno w jakimś momencie uda, a jak nie, to zaadoptujemy
Smutno mi dlatego, że i w tym miesiącu, i za każdym razem, gdy starania nie będą uwieńczone ciążą, nigdy nie będę wiedziała, czy to normalna @, czy też do zapłodnienia doszło, ale nie doszło do zagnieżdżenia. Na tak wczesnym etapie nie powie ani lekarz, ani żaden test
Inna sprawa, o której czytałam w wypowiedziach dziewczyn starających się bezowocnie przez długi czas o potomstwo, to jak ciężko czasami współżyć z przymusem "trzeba, bo dni płodne akurat"... Pisały, że nie zamieniłyby comiesięcznej abstynencji NPR-owej w czasie gdy się nie chce poczęcia na "przymus" współżycia w sytuacji problemów z zajściem. Ot, tak różne bywają życiowe sytuacje.
Wiem, że to nie na temat wątku, ale taka refleksja przyszła mi do głowy w związku z problemami jakie mogą się pojawić w dziedzinie współżycia w małżeństwie.
Tori, Mario - dajcie znać, co u Was, na pewno się przyda w przyszłości dla innych osób mających problemy z interpretacją.
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego letniego wypoczynku mimo wszystko