Teraz jest 9 maja 2024, o 11:35 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Dziecko na zawołanie? Nie, życie jest darem!

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB

Dziecko na zawołanie? Nie, życie jest darem!

Postprzez misiacz » 11 maja 2005, o 12:10

Pod wpływem postów typu "to już x cykl starań i nic" zdecydowałam się na ten temat.

Wydaje mi się, że możliwość kierowania płodnością stwarza w nas mylne przekonanie, że skoro możemy unikać poczęcia, nie współżyjąc w okresie płodności, tak samo możemy - wręcz na zawołanie - uzyskać poczęcie współżyjąc w tym czasie. Jeśli kilka miesięcy prób nie przynosi efektu, pojawiają się frustracje i pytania "wszystko jest w porządku, nie ma problemów zdrowotnych, więc dlaczego nie ma ciąży".
Jak już napisałam w odpowiedziach na posty Kasiamy i Kataliny, w ginekologii o problemach z płodnością mówi się dopiero wtedy, gdy efektu nie ma przez 2 lata współżycia celowego w czasie płodności :!: (najkrótszy czas dający podstawy do obaw to rok).
Szanse na to, że młoda, zdrowa para pocznie dziecko w czasie jednego cyklu wynosi ok. 20%, tylko tyle :!:

Nowe życie jest darem, współżyjąc w czasie największej płodności zwiększamy szanse na jego pojawienie się, ale nie możemy sobie tego daru zapewnić.

Sama jestem na początku drogi - na razie podjęliśmy decyzję o staraniach - na 95% mam endometriozę i według lekarzy im szybciej, tym lepiej, my też uznaliśmy to za znak, że już czas. Nie wiem, jak się nasze życie ułoży, czy nasze starania przyniosą efekty, czy też po 6 miesiącach braku rezultatu będę musiała jednak poddać się laparoskopii. Nie wiem też, czy przypadkiem nie okaże się, że w ogóle nie będziemy mogli mieć dzieci. Nie wiem.

Wierzę jednak w to, że Bóg obdarzy nas potomstwem w takim momencie życia, kiedy uzna to za stosowne - obojętnie czy będzie to na początku starań, czy po odpowiednim leczeniu endometriozy, czy też w postaci dziecka przysposobionego z domu dziecka. Dlatego nie boję się rozczarowania, kiedy nasze starania nie będą przynosiły efektu.

Wszystkim starającym się życzę ufności w to, że dziecko pojawi się w momencie wybranym przez Boga i to będzie najodpowiedniejszy moment do jego zaistnienia . A ten może być bardzo odległy od naszego wyczekiwanego, wymarzonego czasu na zostanie rodzicami.
Pozdrawiam serdecznie :D :D :D
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez kasiama » 11 maja 2005, o 12:28

misiacz napisał(a):Nowe życie jest darem, współżyjąc w czasie największej płodności zwiększamy szanse na jego pojawienie się, ale nie możemy sobie tego daru zapewnić.

Ja to wiem, i co więcej, z miesiąca na miesiąc coraz bardziej przekonuję się, że to nie my planujemy dziecko, my co najwyżej zgadzamy się na ten, a nie inny czas, mówimy: jesteśmy gotowi. Resztę wykonuję Bóg. Ale to nie powód, żeby nie martwić się, gdy się nie udaje. Bo może jest jakaś przyczyna, którą należy wyleczyć. I jako człowiek mam obowiązek zrobić wszystko, co w mojej mocy, dopiero wtedy powiedzieć: teraz już więcej nic zrobić nie mogę, Panie Boże , Ty działaj. To, że pojawia się załamanie, smutek, a nawet jakś zazdrość jest chyba czymś bardzo ludzkim. To, że bardzo chcemy dziecka, że kochamy je właściwie, zanim się poczęło sprawia, że cierpimy, za każdym razem, gdy pojawia się @ i okazuje się, że dziecka nie ma. I to chyba naturalne, w końcu mamy uczucia, tacy jesteśmy.
Piszę to po to, żeby nikt nie myślał, że jeśli piszę w chwili smutki posty o tym, jak mi źle, że znów się nie udało, to nie dostrzegam, że tak naprawdę Bóg decyduje, a nie my. Dostrzegam. I za każdym razem próbuję zrozumieć tą decyzję, nie zawsze nie się to udaje...
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez misiacz » 11 maja 2005, o 14:30

Nie miałam na myśli tego, że mamy nic nie robić, jeśli są jakieś powody do obaw i możemy pomóc naszym organizmom w osiągnięciu jak najlepszej kondycji zdrowotnej do rodzicielstwa.

Chodziło mi o coś zupełnie innego - o pokorę w dziedzinie przekazywania życia. Wiem, jesteśmy tylko ludźmi i czasem emocje nas zawodzą, mamy prawo do uczuć etc. Ale warto starać się przenosić "punkt ciężkości" w naszym myśleniu na to, co naprawdę jest istotne, na sens naszego powołania, drogi, którą idziemy, odczytywanie Bożych znaków w naszym życiu.

Nie miałam bynajmniej na celu deprecjonowania uczuć osób, które odczuwają smutek z powodu braku powodzenia. Chciałam tylko pokazać, że można spróbować myśleć inaczej. Kiedy zaczęliśmy myśleć o podjęciu starań, kalkulowałam który miesiąc jest najkorzystniejszy na poczęcie, myślałam jak się moje życie ułoży w związku z ciążą. I mój post jest wyrazem moich przemyśleń - doszłam do wniosku, że nie mogę nic planować, bo będzie tak, jak zechce Bóg. Nie zmienia to faktu, że zrobiłam potrzebne badania, biorę folik i progesteron, który jest potrzebny, dbam o siebie, a w wypadku niepowodzenia będę się leczyć. Ale nastawiam się w ten sposób, że będzie tak, jak ma być dla nas najlepiej, ot co. I wcale nie myślę, że to "najlepiej" to ma być uzyskanie ciąży w kilka miesięcy starań.

Pozdrawiam serdecznie
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez Julianna » 18 maja 2005, o 06:58

Zgadzam się z misiacz.
Ja też zauważyłam i czuję, że to długie i coraz dłuższe czekanie uczy pokory i zawierzenia Bogu. On ma dla nas plan i wcześniej czy później wszystko się wyjaśni i okaże się, jaka jest nasza droga.
Takie czekanie też jest darem, wzmacnia wiarę, małżeństwo, jest to też czas refleksji, przemyśleń. To wszystko kiedyś zaowocuje. Wartość czekania.
Pozdrawiam serdecznie :)
Julianna
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 219
Dołączył(a): 13 maja 2004, o 21:44

Postprzez katalina1 » 18 maja 2005, o 11:22

Misiacz pewnie masz racje.ja też chce w to wierzyc ze Pan Bóg ma dla nas plan i sam wie co dla nas najlepsze.ale powiem Ci jedno - nie wiem ile Ty masz lat - mój czas ucieka.nie wiem tez jak Ty reagujesz na sytuacje stresogenne, czy jak coś nie idzie po Twojej mysli.każdy reaguje inaczej.ja sie smuce.i nic na to nie poradze.nie pojmuje dlaczego jedne kobiety decyduja sie na wyniesienie swojego dziecka na smietnik czy wyrzucenie go przez okno.a inne choc chca i bardzo tego pragną nie mogą zajść w ciążę.Pomyśl też że inaczej będzie reagować kobieta która ma 20 lat a inaczej ta która ma przeszło 30. Ja gratuluję Ci opanowania i racjonalnego myślenia.Ale sama tak nie ptrafie pomimo starń.
katalina1
Przygodny gość
 
Posty: 16
Dołączył(a): 21 marca 2005, o 21:23
Lokalizacja: warszawa

Postprzez misiacz » 18 maja 2005, o 12:12

Myślę, że próba racjonalnego myślenia w sytuacjach stresogennych może przynieść dobre owoce, choć należę do osób bardzo wrażliwych. Często jest w życiu tak, że kiedy w pewnej dziedzinie pojawia się jakiś problem, nie potrafimy myśleć o niczym innym, zwłaszcza wtedy, gdy sami nie możemy już nic więcej zrobić i zmiana sytuacji nie zależy od naszego wysiłku i działania, a od siły Wyższej.

Katalino, ja wiem, że trudne jest czekanie i że smutek jest czymś, co bardzo trudno pokonać. Ale z drugiej strony zdaję sobie też z tego sprawę, że człowiek ma do wypełnienia w życiu wiele ról, ma powołanie w wielu dziedzinach. Nie jest tak, że powołanie do rodzicielstwa jest jedynym i najważniejszym. A często jest tak, że nie mogąc doczekać się realizacji tego powołania, ludzie nie potrafią realizować innych swoich ról i smutek zatruwa życie do tego stopnia, że nie są w stanie cieszyć się z niczego. Wiem, że trudno myśleć pozytywnie w trudnych sytuacjach, ale zaufanie Bogu pozwala na funkcjonowanie i cieszenie się życiem nawet wtedy.

Wiele zależy od wieku, ale myślę, że bardziej od nastawienia do życia w ogóle. Ja też nie jestem już taka młodziutka, bo mam 27 lat i naprawdę nie wiem, jak się ułoży nasze życie jeśli chodzi o możliwość poczęcia. Ale wiem jedno - mam fantastycznego męża, który będzie ze mną, cokolwiek nas spotka i mimo że już na starcie wiem, że problem z zostaniem rodzicami jest bardzo prawdopodobny, ufam, że będzie tak, jak ma być dla nas najlepiej. Nawet jeśli w ogóle mielibyśmy nie doczekać się biologicznych dzieci.
Pozdrawiam Cię serdecznie :D :D :D
misiacz
Domownik
 
Posty: 306
Dołączył(a): 30 września 2004, o 09:07

Postprzez Amazonka » 14 listopada 2006, o 15:38

Szczęśliwe małżeństwo to podstawa.
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Agusia81 » 14 listopada 2006, o 22:23

Witam Was dziewczyny! Rozumiem Was wszystkie, albo przynajmniej tak mi się wydaje. Niedawno minął 4 rok naszych starań o dziecko. Po wielu niejasnościach, podawaniach leków, różnorakich badaniach okazało się że już nic więcej nie da się zrobić z naszej strony, aby pomóc w poczęciu naszego dziecka. Na ostatniej wizycie lekarz powiedział mi, że są takie pary które mimo braku jakichkolwiek przeciwwskazań nie będą miały dzieci ale mimo to nie należy się poddawać i walczyć i zaufać, że los którym zostaliśmy obdarzeni jest dla nas najlepszy. Tak jak Amazonka uważam, że podstawa to szczęśliwe małżeństwo. Ja mam męża, który mnie wspiera i przyjaciół którzy nas nigdy nie zostawiają w potrzebie i za to im dziękuję.

P.S. Dzisiaj dowiedziałam się, że moja siostra oczekuje drugiego dziecka i bardzo się ucieszyłam, kiedy wcześniej po takiej informacji o jakiejkolwiek ciąży miałam doła i nie nadawałam się do życia.
Agusia81
Przygodny gość
 
Posty: 74
Dołączył(a): 11 stycznia 2006, o 15:16

Postprzez Amazonka » 22 listopada 2006, o 15:49

http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy ... 75742.html
WYsokie Obcasy o wpływie starań na związek.
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez kajanna » 22 listopada 2006, o 21:31

Amazonko, dzięki za link, bardzo ciekawy artykuł.
Warto też przeczytać wpisy internautów pod nim.
kajanna
Domownik
 
Posty: 348
Dołączył(a): 19 sierpnia 2005, o 19:59
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Amazonka » 24 listopada 2006, o 16:50

Nie tylko Wisłocka w zamierzchłych czasach radziła narzeczonym zbadać płodność przed ślubem.

Fakt, że wśród nowo wstępujących w związki małżeńskie badania przedmałżeńskie są niezbyt popularne - mimo intensywnie prowadzonej w tej mierze propagandy przez Towarzystwo Rozwoju Rodziny - powoduje, że małżeństwo zawierają osoby, które wcześniej powinny poddać się leczeniu. Stąd po ślubie wynika wiele problemów, jakich można by uniknąć, nie komplikując ani sobie, ani drugiej osobie życia.

prof. Radzisław Sikorski "Zaburzenia współżycia seksualnego w małżeństwie" Wyd. PZWL 1984
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez samira » 24 listopada 2006, o 17:07

Powiem tak: gdyby mój Mąż przebadał się przed ślubem i okazałoby się, że jest bezpłodny lub będzie miał problemy z płodnością - nic by to w mojej miłości do Niego nie zmieniło. Ślub by się odbył. O jakim "komplikowaniu" życia sobie i innym mowa? Małżeństwo jest ze sobą na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie... No, chyba że ktoś wychodzi za mąż wyłącznie po to, żeby mieć dzieci, a męża traktuje jako dawcę nasienia, to rzeczywiście ma problem...
samira
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 5 listopada 2006, o 16:25
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez monikar » 24 listopada 2006, o 18:14

Z tego co wiem to jeśli para chcąca zawrzecć związek małżeński przebada się przed ślubem i okaże się, że któraś ze stron ma problem bo jest niepłodna- to ślubu nie mogą zawrzeć bo jest to przeszkoda kościelna, a jeśli jedna ze stron wie, że nie może mieć dzieci i ukryje ten fakt -to jest powód do unieważnienia sakramentu- więc trzeba się dobrze zastanowić zanim wyśle się narzeczonego, narzeczoną na badania.
monikar
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 4 października 2004, o 14:54
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Lucja » 24 listopada 2006, o 18:17

Też myślę, że najważniejsze to być płodną osobą, nie koniecznie w macierzyństwie czy ojcostwie własnego/własnych dzieci, bo przecież wiele osób wspaniałomyślnie przyjmuje dzieci opuszczone - do swego domu, i są oni dla siebie wzajemnie darem. Ale płodność możemy przecież realizować też na innej płaszczyźnie - duchowego rodzicielstwa, pracy zawodowej, bo ważne jest by rozwijać dane nam od Stwórcy dary.

Pozdrawiam serdecznie życząc miłego weekendu :D
Lucja
Bywalec
 
Posty: 187
Dołączył(a): 10 maja 2006, o 14:27
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez kukułka » 24 listopada 2006, o 18:54

Monikor, niepłodnośc nie jest powodem, by nie zawierac amlzenstwa, nie jets przeszkoda koscielna, pod warunkiem, ze obie strony wiedza o tym i sie godza na taki satn rezcy. Przeszkoda koscielna jets niemoznosc wspolzycia. To wiem z nauk przedmalzenskich. Z wiarygodnego zrodla. peniw mozna to potwierdzic tez w necie. kogo interesuje, niech szuka.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kajanna » 24 listopada 2006, o 18:55

monikar napisał(a):Z tego co wiem to jeśli para chcąca zawrzecć związek małżeński przebada się przed ślubem i okaże się, że któraś ze stron ma problem bo jest niepłodna- to ślubu nie mogą zawrzeć bo jest to przeszkoda kościelna, a jeśli jedna ze stron wie, że nie może mieć dzieci i ukryje ten fakt -to jest powód do unieważnienia sakramentu- więc trzeba się dobrze zastanowić zanim wyśle się narzeczonego, narzeczoną na badania.


Monikar, w pierwszej kwestii nie masz racji. Przeszkodą do zawarcia małżeństwa jest niemoc płciowa (impotencja, niezdolność do odbycia stosunku), nie niepłodność :!:
Osoba niepłodna może jak najbardzej zawrzeć małżeństwo, pod warunkiem, że tego faktu przed małżonkiem nie zatai - bo wtedy owszem, może to być powodem unieważnienia.
Więcej szczegółów tutaj:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TA ... ie_04.html

O, widzę, że mnie kukułka uprzedziła. :)
kajanna
Domownik
 
Posty: 348
Dołączył(a): 19 sierpnia 2005, o 19:59
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez monikar » 24 listopada 2006, o 19:21

okej
macie rację z rozpędu napisałam słówko niepłodna a chodzi o nie zdolna do odbycia stosunku. :o
monikar
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 4 października 2004, o 14:54
Lokalizacja: Kraków


Powrót do Jak zaplanować poczęcie?

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 39 gości

cron