Pod wpływem postów typu "to już x cykl starań i nic" zdecydowałam się na ten temat.
Wydaje mi się, że możliwość kierowania płodnością stwarza w nas mylne przekonanie, że skoro możemy unikać poczęcia, nie współżyjąc w okresie płodności, tak samo możemy - wręcz na zawołanie - uzyskać poczęcie współżyjąc w tym czasie. Jeśli kilka miesięcy prób nie przynosi efektu, pojawiają się frustracje i pytania "wszystko jest w porządku, nie ma problemów zdrowotnych, więc dlaczego nie ma ciąży".
Jak już napisałam w odpowiedziach na posty Kasiamy i Kataliny, w ginekologii o problemach z płodnością mówi się dopiero wtedy, gdy efektu nie ma przez 2 lata współżycia celowego w czasie płodności
(najkrótszy czas dający podstawy do obaw to rok).
Szanse na to, że młoda, zdrowa para pocznie dziecko w czasie jednego cyklu wynosi ok. 20%, tylko tyle
Nowe życie jest darem, współżyjąc w czasie największej płodności zwiększamy szanse na jego pojawienie się, ale nie możemy sobie tego daru zapewnić.
Sama jestem na początku drogi - na razie podjęliśmy decyzję o staraniach - na 95% mam endometriozę i według lekarzy im szybciej, tym lepiej, my też uznaliśmy to za znak, że już czas. Nie wiem, jak się nasze życie ułoży, czy nasze starania przyniosą efekty, czy też po 6 miesiącach braku rezultatu będę musiała jednak poddać się laparoskopii. Nie wiem też, czy przypadkiem nie okaże się, że w ogóle nie będziemy mogli mieć dzieci. Nie wiem.
Wierzę jednak w to, że Bóg obdarzy nas potomstwem w takim momencie życia, kiedy uzna to za stosowne - obojętnie czy będzie to na początku starań, czy po odpowiednim leczeniu endometriozy, czy też w postaci dziecka przysposobionego z domu dziecka. Dlatego nie boję się rozczarowania, kiedy nasze starania nie będą przynosiły efektu.
Wszystkim starającym się życzę ufności w to, że dziecko pojawi się w momencie wybranym przez Boga i to będzie najodpowiedniejszy moment do jego zaistnienia . A ten może być bardzo odległy od naszego wyczekiwanego, wymarzonego czasu na zostanie rodzicami.
Pozdrawiam serdecznie