To znowu ja. Niech mi ktoś pomoże !!!W 9-tym dniu cyklu miałam na lewym jajniku pęcherzyk wielkości 14 mm. Na prawym nie było nic. Wczoraj na USG (12 dzień cyklu) pęcherzyk się nic nie powiększył.Za to na prawym jajniku pojawił się pęcherzyk 14 mm.
Mierzę również temperaturę.Wczoraj (12 dc) była 36.1 a dzisiaj 36.5. Rano czułam też wyraźny ból w miejscu jajnika, na prawym jajniku.Czy wzrost temperatury oznacza, że nastąpiła owulacja.Czy jajeczko w takim razie już zostało uwolnione ? Martwię się bo ostatnio współżyliśmy w 9 i 10 dniu cyklu. Założyliśmy sobie, że będziemy współżyć codziennie.Mąż ma bardzo dobre wyniki nasienia z żywotnością 95% i przeżywalnością po 24 godzinach 85%.Niestety nie współżyliśmy ani przedwczoraj, ani wczoraj (11 i 12 dzień cyklu) z powodu stresu.Dziś rano gdy zobaczyłam, że temperatura się podniosła chcieliśmy współżyć ale nie wyszło.Mechanicznie nie udało się tego zrobić.Więc znów się załamałam, pokłóciłam z mężem, że nigdy nie będziemy mieli dziecka i oboje spóźniliśmy się do pracy.Mąż pociesza mnie, że nie jest jeszcze za późno, że jeszcze jest popołudnie.Ale czy to nie będzie już po wszystkim jeśli w nocy czy rano pękło jajeczko i sobie popłynęło ????????Czy jeśli współżyliśmy ostatni raz w 10 dniu cyklu to jest szansa, że plemniki mogą jeszcze tam być i ewentualnie „dopaść” to jajeczko ???A jeśli nie to czy współżycie dziś po południu też ma sens jak np. rano. bo jak rozumiem wzrost temperatury oznacza, że pęcherzyk już pękł ? a jak pękł to i jajko już powędrowało ??? Pomóżcie mi bo siedzę co prawda w pracy ale jestem cała zaryczana, mam opuchnięte oczy i nie chce mi się żyć !!!!!!!!!!!