Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 07:14 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Oczekiwanie - rok 2010

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez motyl » 10 września 2010, o 19:39

Współczuję MAKG, rozumiem, że jest to dla Ciebie trudny czas oczekiwań. Może te krwawienia są spowodowane stresem? W sumie dobrze, że pójdziesz na konsultacje do drugiego lekarza,zobaczysz co powie. Będę trzymała kciuki i pomodlę się za Ciebie.

Trzymaj się ciepło
motyl
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 20 sierpnia 2010, o 21:24

Postprzez Oleńka Z » 14 września 2010, o 16:43

nefrytowa napisał(a):- zdobycie mistrzostwa świata ;)w jodze,


Nefrytowa, jeśli chcesz, to tutaj mam jakieś informacje o jodze
http://www.egzorcyzmy.katolik.pl/index. ... phrase=all

Ps. Nie chciałabym abyś odebrała tego posta jako wtrącanie się czy coś takiego. Po prostu uważam, że uprawianie jogi jest niebezpieczne , wiec ostrzegam

Pozdrawiam serdzecznie
Ostatnio edytowano 8 października 2010, o 12:27 przez Oleńka Z, łącznie edytowano 1 raz
Oleńka Z
Bywalec
 
Posty: 102
Dołączył(a): 26 grudnia 2009, o 22:47

Postprzez stonoga » 14 września 2010, o 23:48

przeżyłam stres. teraz oczekiwanie. połtora tygodnia temu, w piątek, miałam owulację. we wtorek tydzien temu okazało się że mam grzybicę paznokci, którą warto wyleczyc przed ciążą (3 miesiące trwa leczenie).

czekam teraz na @ lub jej brak / test. i wyrok: ciąża z paskudztwem w moich paznkociach, pewnie rozwijającym się itd lub kolejne trzy miesiące bez dziecka....
dziś to piszę spokojnie ale było ciężko, nie wiedzialam co lepsze / gorsze....

Bóg przewidzi...

czy coś może jednak wiecie dodatkowego o takiej grzybicy?
stonoga
Przygodny gość
 
Posty: 6
Dołączył(a): 22 sierpnia 2010, o 23:55

Postprzez nefrytowa » 15 września 2010, o 08:56

Hej Ola (nawiasem mówiąc tak również i ja mam na imię :))
Dziękuję za Twoją troskę, czuję że kierują Tobą szlachetne pobudki i nawet zajrzałam w ten link, który podesłałaś. Artykuł, który przeczytałam był jednak bardziej zabawny niż niepokojący. Teraz ja nie chce cię urazić, więc proszę nie bierz tego do siebie, ale np. już tytuł tego artykułu jest śmieszny: http://www.egzorcyzmy.katolik.pl/index. ... m-z-piekla a treść to wyznania człowieka, który ma bardzo poważne problemy z psychiką.
Hathajoga, którą ja ćwiczę i którą praktykuje się w większości szkół jogi, to wschodni system ćwiczeń fizycznych poprawiający kondycję całego ciała. Połączone jest to z technikami relaksacyjnymi, które pomagają w uspokojeniu całego ciała, umysłu, pomagają znaleźć spokój.
Powszechnie uważa się, że joga działa bardzo korzystnie na kobiety starające się o dziecko, nie tylko ze względu na naukę technik relaksacji, które są bardzo pomocne w tym stresującym okresie (każda z nas to wie...), ale także dlatego, że wpływają korzystnie na ukrwienie macicy. Nie dość, że poprawiam swoją kondycję, rozciągnięcie mięśni (poród kobiety trenującej jogę, a takiej która nigdy nie trenowała, jest z tego co słyszałam dużo łatwiejszy), stawów itd. to jeszcze czuję się dużo bardziej zrelaksowana. W niektórych pozycjach jogi uruchamiane są mięśnie, których na co dzień nigdy nie używamy. Przy innych pogłębiamy oddech i uruchamiamy np. koniuszki płuc, które na co dzień pozostają nieczynne ze względu na nasz szybki tryb życia i płytki, szybki oddech. Oczywiste jest więc, że mam zamiar ćwiczyć jogę cały czas, a nawet zwiększyć ilość treningów. W czasie ciąży również będę ćwiczyć jogę, poleca ją większość lekarzy.
A szukanie związku między jogą a szatanem jest po prostu tak naciągane, że wzbudza we mnie tylko rozbawienie :) Czekam tylko na artykuł o tym, że trenowanie golfa jest grzechem, a SPA świątynią szatana.
Oczywiście jestem przekonana, że ani ja nie przekonam Ciebie, ani Ty mnie. Nie taki zresztą jest mój cel, po prostu chciałam ci powiedzieć jaki jest mój punkt widzenia na te sprawy. Trudno mi również uznać jogę, która ma tysiące lat za new age :) Szkoda by mi było, gdyby kobiety pozbawiały się wszystkich dobrodziejstw, które niesie ze sobą joga, bojąc się że to grzech...
Ale ogólnie w tej sekundzie dopadły mnie strasznie smutne przemyślenia po tym artykule. Kolejny raz się przekonałam, że Kościół robi wszystko, aby doprowadzić do laicyzacji tego kraju, ośmieszyć się i odstraszyć od siebie młodych ludzi. Krzyż pod pałacem, radio m., joga jako palec szatana... i za 15 lat laicyzacja będzie faktem dokonanym.

Jednak w dość ponurym nastroju pozdrawiam i mam nadzieję, że nie będziemy się o to wszystko sprzeczać. Każda z nas pójdzie w swoją stronę wierząc że jest właściwa. Jeżeli uważacie, że nie pasuję tu ze swoimi poglądami to oczywiście mogę przestać się udzielać. Na pewno ich nie zmienię.

Pozdrawiam,
Ola
nefrytowa
 

Postprzez kiniaa » 15 września 2010, o 11:25

nefrytowa napisał(a):Hathajoga, którą ja ćwiczę i którą praktykuje się w większości szkół jogi, to wschodni system ćwiczeń fizycznych poprawiający kondycję całego ciała. Połączone jest to z technikami relaksacyjnymi, które pomagają w uspokojeniu całego ciała, umysłu, pomagają znaleźć spokój.
Powszechnie uważa się, że joga działa bardzo korzystnie na kobiety starające się o dziecko, nie tylko ze względu na naukę technik relaksacji, które są bardzo pomocne w tym stresującym okresie (każda z nas to wie...), ale także dlatego, że wpływają korzystnie na ukrwienie macicy. Nie dość, że poprawiam swoją kondycję, rozciągnięcie mięśni (poród kobiety trenującej jogę, a takiej która nigdy nie trenowała, jest z tego co słyszałam dużo łatwiejszy), stawów itd. to jeszcze czuję się dużo bardziej zrelaksowana.
Ale ogólnie w tej sekundzie dopadły mnie strasznie smutne przemyślenia po tym artykule. Kolejny raz się przekonałam, że Kościół robi wszystko, aby doprowadzić do laicyzacji tego kraju, ośmieszyć się i odstraszyć od siebie młodych ludzi. Krzyż pod pałacem, radio m., joga jako palec szatana... i za 15 lat laicyzacja będzie faktem dokonanym.


to i ja się wtrącę, choć ostatnio nie często zaglądam na "starania". Co do jogi to rób co chcesz. Ja też nie wierzyłam, że joga może mieć negatywny wpływ ale zbyt duzo się nasłuchałam i naczytałam o tym. Może art. który przeczytałaś wydał ci się śmieszny, ale poszukaj więcej tego typu inf. a może trochę zmienisz nastawienie. Po drugie- ja jogi nigdy nie ćwiczyłam i jakoś poród miałam 15 minutowy, bez znieczulenia i bez żadnych wcześniejszych ćwiczeń (a nawet odwrotnie bo prawie całą ciążę przeleżałam w łóżku). Więc te sprawy to kwestia indywidualna budowy kobiety a nie żadne "super" działanie jogi. A swoją drogą studiując w Niemczech poznałam ludzi(młodych studentów), którzy przez 2 lata ćwiczyli jogę i rzeczywiście z psychiką mieli nie tak - ot choćby pójście paczką znajomych na golasa do sauny - super luz nie???

Ale jeszcze chcę nawiązać do końcówki Twojej wypowiedzi, bo wnioskuję z niej, że chyba za duzo glądasz tvn-u i za dużo czytasz gw, a co za tym idzie niezbyt często używasz swojego myślenia. Po pierwsze w sprawie krzyża nie chodzi o żaden krzyż tylko o godne upamiętnienie tragedii smoleńskiej, a jeżeli chodzi o rm to jestem ciekawa, czy chociaż raz słuchałaś tego radia- przeważnie najwięcej na jego temat mają do powiedzenia ci, którzy nigdy go nawet nie włączyli. aaaa i jesze jedno ja jestem młoda i ani krzyż pod pałacem, ani rm ani uświadamianie ludziom że joga jest niebezpieczna nie odstrasza mnie od kościoła :)
kiniaa
Bywalec
 
Posty: 197
Dołączył(a): 30 grudnia 2008, o 21:54

Postprzez nefrytowa » 15 września 2010, o 14:46

Co do jogi to rób co chcesz.

Ależ dziękuję za pozwolenie ;]
Ja też nie wierzyłam, że joga może mieć negatywny wpływ ale zbyt duzo się nasłuchałam i naczytałam o tym. Może art. który przeczytałaś wydał ci się śmieszny, ale poszukaj więcej tego typu inf. a może trochę zmienisz nastawienie.

Jeżeli proponujesz jakieś bezstronne źródła, to chętnie się zapoznam. Może jakiś raport WHO?
A swoją drogą studiując w Niemczech poznałam ludzi(młodych studentów), którzy przez 2 lata ćwiczyli jogę i rzeczywiście z psychiką mieli nie tak - ot choćby pójście paczką znajomych na golasa do sauny - super luz nie???

Sugerujesz, że jest bezpośredni związek pomiędzy staniem na barkach (świeca) lub też skłonami do przodu a siedzeniem nago w saunie?

Szanowna kiniu, proszę wytłumacz mi dokładnie jaki widzisz związek pomiędzy rozciąganiem mięśni ud oraz wzmacnianiem mięśni kręgosłupa lub staniem na rękach na przykład a szatanem i problemami psychicznymi twoich znajomych?
Bo zanim zacznę polemizować z tezą, że joga wpływa źle na umysły ludzi ją trenujących (aż mi się samej nie chce wierzyć, że w ogóle to piszę!), to muszę mieć jakieś konkretne argumenty do zbicia. Bo jak na razie krytykowanie ludzi za siedzenie nago w saunie, to jak krytykowanie rozbierania się ludzi do zabiegu masażu ( ---> norma).

Do reszty, a w szczególności GW i tvnu się nie odniosę, bo to odbiega od tematu. Wybaczcie tą dygresję, była nie na miejscu i oczywiście rozpoczyna wątek, którego najlepiej nie rozpoczynać.

Pozdrawiam
nefrytowa
 

Postprzez nefrytowa » 15 września 2010, o 14:57

a co za tym idzie niezbyt często używasz swojego myślenia


ps. bądź tak miła i mnie nie obrażaj.
nefrytowa
 

Postprzez Oleńka Z » 15 września 2010, o 17:41

W podanym przeze mnie linku znajduje się więcej materiałów nt.jogi (nie tylko to osobiste świadectwo, o którym piszesz).Zresztą czyjeś osobiste świadectwa, są mniej lub bardziej udane i nie opierałabym się tylko na tym. Jeden potrafi lepiej napisać inny gorzej. Ot, jak to w życiu.Nie zmienia to faktu, że to o czym piszą jest niebezpieczne.

Ze swojej strony polecam takich autorów jak . ks .Pawlukiewicz , o. Jacques Verlinde, Robert Tekieli
http://www.egzorcyzmy.katolik.pl/index. ... ja-tekieli
http://www.egzorcyzmy.katolik.pl/index. ... kupunktura
http://www.egzorcyzmy.katolik.pl/index. ... endentalna
http://www.egzorcyzmy.katolik.pl/index. ... kupunktura
http://www.egzorcyzmy.katolik.pl/index. ... u-verlinde

Pozdrawiam
Ostatnio edytowano 8 października 2010, o 12:45 przez Oleńka Z, łącznie edytowano 2 razy
Oleńka Z
Bywalec
 
Posty: 102
Dołączył(a): 26 grudnia 2009, o 22:47

Postprzez carusia87 » 16 września 2010, o 01:41

Hathajoga kładzie silny nacisk na magiczne i ezoteryczne aspekty jogi, dążąc przy tym silniej niż inne kierunki do uzyskanie mocy ponadnaturalnych, a zwłaszcza do zwycięstwo nad śmiercią, starością i chorobą.
carusia87
Przygodny gość
 
Posty: 29
Dołączył(a): 28 lutego 2010, o 23:21
Lokalizacja: Gdynia

Postprzez kiniaa » 16 września 2010, o 08:17

nefrytowa napisał(a):
Ja też nie wierzyłam, że joga może mieć negatywny wpływ ale zbyt duzo się nasłuchałam i naczytałam o tym. Może art. który przeczytałaś wydał ci się śmieszny, ale poszukaj więcej tego typu inf. a może trochę zmienisz nastawienie.

Jeżeli proponujesz jakieś bezstronne źródła, to chętnie się zapoznam. Może jakiś raport WHO?
A swoją drogą studiując w Niemczech poznałam ludzi(młodych studentów), którzy przez 2 lata ćwiczyli jogę i rzeczywiście z psychiką mieli nie tak - ot choćby pójście paczką znajomych na golasa do sauny - super luz nie???

Sugerujesz, że jest bezpośredni związek pomiędzy staniem na barkach (świeca) lub też skłonami do przodu a siedzeniem nago w saunie?

Szanowna kiniu, proszę wytłumacz mi dokładnie jaki widzisz związek pomiędzy rozciąganiem mięśni ud oraz wzmacnianiem mięśni kręgosłupa lub staniem na rękach na przykład a szatanem i problemami psychicznymi twoich znajomych?
Bo zanim zacznę polemizować z tezą, że joga wpływa źle na umysły ludzi ją trenujących (aż mi się samej nie chce wierzyć, że w ogóle to piszę!), to muszę mieć jakieś konkretne argumenty do zbicia. Bo jak na razie krytykowanie ludzi za siedzenie nago w saunie, to jak krytykowanie rozbierania się ludzi do zabiegu masażu ( ---> norma).



nefrytowa nie złość się :) nie chciałam Cię urazić. Gdyby ta sauna nie miała związku z jogą to bym o tym nie pisała. Rzeczywiście zapomniałam napisać- ta sauna odbywałaię się zawsze po zajęciach jogi i niby nie była obowiązkowa, ale prowadzący bardzo zachęcałi jako oczyszczenie ciała, umysłu i takie tam ble ble. Więc zwiazek był i to bezpośredni. A zajęcia mogłam poobserowawć, bo po nich ja miałam step.
Co do innych źródeł to nie będę się rozpisywać i przekonywać Ciebie- ten temat już był poruszany na tym forum - poszukaj, a poza tym polecam - posłuchaj katechizmu poręcznego w radiu józef - prowadzi x. pawlukiewicz- tam dużo razy był ten temat poruszany (wpisz w google- można słuchać w necie).
Z drugiej strony nie dziwię się Tobie, że nie chce Ci się wierzyć w to co tu czytasz. Ja nigdy jogi nie ćwiczyłam (nie ten typ, chyba na takich zajęciach usnęłabym po kilku minutach), ale jak usłyszłam po raz pierwszy że to może być niebezpieczne to też niedowierzałam.
Po prostu poszukaj więcej inf. na ten temat. :)
kiniaa
Bywalec
 
Posty: 197
Dołączył(a): 30 grudnia 2008, o 21:54

Postprzez kamyczek » 17 września 2010, o 14:21

Przepraszam za odbieganie od tematu, ale nie mogę się oprzeć, by się nie udzielić.

Polecam teksty Roberta Tekielego, np. ten na Katolik.pl
Znając jego historię, wydaje się być osobą wiarygodną.

"Joga

Dlaczego praktyki medytacyjne są niebezpieczne dla ludzi Zachodu? Dlaczego joga, która dla hinduisty żyjącego w Indiach, który nigdy nie słyszał o Jezusie, może być drogą zbawienia, w Europie i Stanach Zjednoczonych jest dla wielu osób źródłem wielu cierpień psychicznych i duchowych? Jest kilkanaście powodów. Ćwiczenia medytacyjne na Zachodzie najczęściej praktykowane są bez opieki kompetentnego guru. Można zostać instruktorem jogi po miesięcznym korespondencyjnym kursie. Prawdziwy, hinduski guru jest świadom zagrożeń jakie niesie za sobą intensywne ćwiczenie psycho-duchowe jakim jest joga, czy medytacja w ogóle. Wie, w którym momencie pojawią się traumatyczne objawy, przygotowuje do nich adepta, radzi jak sobie z nimi poradzić. Pozbawiony takiej opieki człowiek, tracąc kontakt z rzeczywistością, doświadczając urojeń typu paranoidalnego, bólów głowy i omdleń, wpada w panikę... W USA już kilkanaście lat temu powstała nowa jednostka chorobowa: rozpad osobowości w wyniku ćwiczeń medytatywnych praktykowanych w odosobnieniu. To po prostu nie są żarty.

Oprócz zagrożeń psychicznych mamy w jodze kontekst religijny. Joga była przed tysiącami lat, i do dziś jest, praktyką religijną. Służy do osiągania celów religijnych, czyli duchowych, i je osiąga. Pytani o rolę jogi w zwalczaniu stresu wschodni guru, śmieją się z tego, że komuś przychodzi do głowy w tym celu wykorzystywać „świętą technikę”, i konstatują, że niezależnie od subiektywnego nastawienia osoby praktykującej jogę, technika ta osiąga swój obiektywny efekt. Duchowy efekt."
kamyczek
Bywalec
 
Posty: 158
Dołączył(a): 29 listopada 2006, o 01:25

powrót do źródła :) tematu

Postprzez pingu » 23 września 2010, o 17:47

witam wszystkich serdecznie. to mój pierwszy post ale od czegoś trzeba zacząć ;)
właśnie rozpoczęliśmy starania, więc dołączam do szlachetnego grona starających się. pozdrawiam serdecznie.
pingu
Przygodny gość
 
Posty: 4
Dołączył(a): 20 września 2010, o 14:44

Postprzez MAKG » 24 września 2010, o 12:57

Witaj w klubie!! :) Ja tu należę już/dopiero 10 miesięcy.
Powodzenia!! :)
MAKG
Bywalec
 
Posty: 175
Dołączył(a): 30 października 2008, o 11:21

Postprzez pingu » 26 września 2010, o 15:19

Dzięki. Pojawił się cień nadziei.... a właściwie cień cienia :)
Dziś 33 dc.... jestem senna, zmęczona, tydzień temu pojawiła się opryszczka (gigantyczna), siusiam co 30 minut.... robiła test w 28 dniu cyklu - wynik negatywny (pre test - może jeszcze za szybko a może pokazał stan faktyczny). Nie chce robić sobie nadziei więc na razie spokojnie... czekam... i ufam, że Ktoś większy od nas nad tym czuwa!!
Trzymam kciuki :)
pingu
Przygodny gość
 
Posty: 4
Dołączył(a): 20 września 2010, o 14:44

Postprzez aniap » 27 września 2010, o 09:57

Witam. Dawno nie pisałam, czekałam liczyłam na cud. ale to chyba nie takie proste, po kilku miesiącach leczenia przez naprotechnologa, wyniki męża jednak tylko się pogorszyły, nawet odrobinke nie są lepsze. Dlatego nadszedł czas byśmy raczej się z tym pogodzili, bo nie ma sensu żyć od wizyty do wizyty, od jednych badań do drugich. Dość dobry specjalista, który wcześniej mówił że jest sens się leczyć, po ostatnich wynikach, tego sensu już nie widzi, dlatego daje nam to do myślenia. Leki które miały obniżyć fsh, jeszcze go podwyższyły, a wyniki nasienia, też gorsze. Wiem, może ktoś napisze, że wystarczy jeden plemnik, ok, wiem że wystarczy, ale przy tych wynikach zajść w ciąże to olbrzymi cud, i usłyszeliśmy to już od dużej części lekarzy, i tych związanych z naprotechnologią, z npr, jak i tych przeciwnych tym metodom, coż nie myślałam że tak któtko po ślubie, usłysze aż taką diagnoze. Teraz wiem, może to się komuś nie spodobać, że gdybym jeszcze raz miała wychodzić za mąż to chciałabym by mój przyszły mąż zbadał się przed ślubem, czy może czy nie mieć dzieci, i wtedy zdecydować czy chcemy być ze sobą czy nie. Niestety ale problem mojego męża narazie rodzi mnóstwo nieporozumień, kłótni, cóż napisze otwarcie, oddalamy się od siebie coraz bardziej, w każdej kwesti już nie dogadujemy się. Mam wrażenie że "dusze się" w małżeństwie, o szczęściu jakimkolwiek nie ma już mowy, męczę się spedzając czas z mężem. Możnaby tak dużo pisać, ale może już kończe, pozdrawiam
aniap
Przygodny gość
 
Posty: 66
Dołączył(a): 31 sierpnia 2009, o 13:59

Postprzez kiniaa » 27 września 2010, o 15:39

aniap napisał(a): Teraz wiem, może to się komuś nie spodobać, że gdybym jeszcze raz miała wychodzić za mąż to chciałabym by mój przyszły mąż zbadał się przed ślubem, czy może czy nie mieć dzieci, i wtedy zdecydować czy chcemy być ze sobą czy nie. Niestety ale problem mojego męża narazie rodzi mnóstwo nieporozumień, kłótni, cóż napisze otwarcie, oddalamy się od siebie coraz bardziej, w każdej kwesti już nie dogadujemy się. Mam wrażenie że "dusze się" w małżeństwie, o szczęściu jakimkolwiek nie ma już mowy, męczę się spedzając czas z mężem. Możnaby tak dużo pisać, ale może już kończe, pozdrawiam

Aniu, zdaję sobie sprawę jak jest Ci ciężko. Choć ja mam dziecko, ale też dość długo na nie czekałam. Nie będę się rozpisywać, ale chcę napisać Ci o pewnej rzeczy. Otóż niejedna para zaszła w ciążę teoretycznie nie mogąc mieć dzieci. Brat mojej bliskiej koleżanki był "niepłodny"- przynajmniej tak wyszło z badań a dziecko się poczęło. Ale szczęściu trzeba pomóc i oddać sprawy w ręce Boga. Czy byłaś z mężem na mszy o uzdrowienie? My z mężem chodziliśmy na takie msze (u nas z kolei wszystko było w porządku i nic) i wspólna modlitwa naprawdę nam pomagała i zblizyła nas do siebie. Poszukaj w internecie - mszy o uzdrowienie prowadzone przez o. Bashoborę lub ks. Remigiusza (nie pamiętam nazwiska) z grupą Mocni w Duchu. Może wyda Ci się to śmieszne, ale sama byłam świadkiem uzdrowiem, w tym o. Bashobora na mszy św. uzdrowił właśnie parę z bezpłodności - więcej - powiedział, że za 3 m-ce pocznie im się syn :P
Może ten kryzys jest Wam potrzebny, ale po złych doświadczeniach są te dobre.
Powodzenia Aniu!
kiniaa
Bywalec
 
Posty: 197
Dołączył(a): 30 grudnia 2008, o 21:54

Postprzez aniap » 28 września 2010, o 10:34

kiniaa dzięki za odpowiedź. U nas też odbywają się msze o uzdrowienie, też codziennie razem modlimy się o dziecko, itd. Ale i tak przestajemy być ze sobą szczęśliwi, nie znajdujemy porozumienia. A problem z płodnością tylko pogłębia to, że oddalamy się od siebie. Ja jak nic na świecie pragne urodzić dziecko, mąż już pogodził się z tą sytuacją, zdecydowany w 100% na adopcje, ja może też chce adoptować dziecko, ale najpierw chce jedno urodzić, a kolejne adoptować, (zawsze miałam pragnienie większej rodziny). Mam żal do męza, że przez niego nie mogę być w ciąży, że to w sumie jego wina, itd. Nie chcę całe życie marzyć o dziecku, pragne go, zamykam oczy i widze siebie z dzieckiem na ręku, widze siebie jak jestem w ciązy, jak ide z dzieckiem na spacer, itd. To jest silniejsze odemnie, myśle że zrozumieją mnie te osoby, które nie mają dzieci, a tak jak ja bardzo tego pragną, bo każdy kto ma już swoje ukochane maleństwo, nie zrozumie mnie i mojego myślenia.
aniap
Przygodny gość
 
Posty: 66
Dołączył(a): 31 sierpnia 2009, o 13:59

Postprzez monikawa16 » 28 września 2010, o 12:00

Hej Aniu. Mam nadzieje, że nie odbierzesz tego za jakieś mądrzenie się, ale myślę, że to jak na siebie teraz reagujecie z meżem, to jaka jest atmosfera w waszym domu to jest efekt długotrwałych starań o potomstwo, które jak dotąd nie przyniosły rezultatu. Frustracja, stres, nerwy i ta okropna niepewność co dalej robią swoje. My staralismy sie o dziecko ok 5 lat, tego co się przeżyło nie chcę już nawet wspominać i co najgorsze najczęściej miałam wrażenie że to tylko ja walczę, szukam jakiś metod, lekarzy, sposobów a mój mąż tylko czeka i ewentualnie nie przeszkadza. Był żal i złość na wszystkich, łącznie z Panem Bogiem, mysli że zwariuję a nasze małżeństwo na pewno sie rozpadnie no bo co nas będzie trzymać. Były rozmowy o adopcji, również spowodowane naciskami z mojej strony, mąż bał się podjąć decyzję o co miałam kolejne pretensje. I tak w kółko. Dotarło jednak do mnie, że temu mojemu mężowi tez jest trudno, że to, że nie nawija ciągle o dziecku, leczeniu, adopcji, to nie znaczy że ma to w nosie. Mam nadzieję że sobie poradzicie, że ten zły, trudny czas minie i stanie się odległą perspektywą a Wy rodzicami czy to z brzuszka czy z serduszka. Pozdrawiam
monikawa16
Przygodny gość
 
Posty: 24
Dołączył(a): 23 kwietnia 2006, o 14:29

starania

Postprzez Gosiaczek » 28 września 2010, o 13:18

Aniu - mysle,ze moge sie wypowiedziec jako osoba, ktora nie moze miec dzieci (choroba). Wiem,ze teraz to do Ciebie nie dociera ale dziecko choc takie pragnienie jest jak nabardziej na miejscu - nie jest WSZYSTKIM. Jestescie malzonkami i to o siebie musicie zadbac przede wszystkim. Co bedzie jesli dziecko pojawi sie na swiecie - czy tak latwo pojda w zapomnienie urazy, pretensje jakie teraz sa miedzy Wami ? Chyba nie. Nie warto niszczyc malzenstwa w imie pragnienia macierzynstwa. Mysle,ze potrzebna jest Wam obojgu (choc Tobie przede wszystkim) dobra terapia psychologiczna aby poukladac swoje zycie. Gdy pragnienie zaczyna byc obsesja - wtedy zaczyna byc to glebszy problem a taki tu widze. Przepraszam jesli moje slowa brzmia zbyt brutalnie - to tylko moj poglad oczywiscie.
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez kathy_k » 28 września 2010, o 21:34

Aniup,napisałaś:"też codziennie razem modlimy się o dziecko, itd. Ale i tak przestajemy być ze sobą szczęśliwi, nie znajdujemy porozumienia. " Hmm.. Jedno stwierdzenie wyklucza drugie. Ja też należę Aniu do tych pragnących dziecka z całego serca, lecz póki co czekam tak jak Ty. Podobnie jak Ty przeżywałam wręcz chwile czarnej rozpaczy, ale starałam się nie obciążać tym zbytnio męża. Przypominam sobie nasz czas przygotowań do ślubu i uczestnictwo w cyklu 9 spotkań dla narzeczonych (może braliście też udział w czymś takim?). Pamiętam, że po każdym spotkaniu było zadanie domowe do przedyskutowania. Jednym z tematów była właśnie hipotetyczna sytuacja niemożności zajścia w ciążę i braku dziecka po ślubie. Nigdy nie zapomnę słow mojego jeszcze narzeczonego, który bez zastanowienia wyparował: "No chyba nie myślisz, że przestanę Cię kochać i odejdę. Pomyśl, ile dzieci w Polsce czeka na kochających rodziców. Jeśli Pan Bóg będzie tak chciał, my damy im dom." I teraz kiedy mi tak ciężko, wracam wciąż myślami do tej rozmowy i wiem jedno - niezależnie od wszystkiego nigdy nie przestaniemy się kochać. Nie oceniaj Aniu tak surowo męża - to nie jego wina, także nie Twoja. Taki jest Boży plan wobec nas i mocno w to wierzę, że choć teraz go nie rozumiemy, to kiedyś Pan Bóg nam wszystko wyjaśni. Ja wciąż ufam i wierzę (choć czasem ciężko, oj ciężko), bo wiem, że nigdy się na Nim nie zawiodłam. A - i na koniec - sądzę, że należy odpuścić lekarzy (przynajmniej na jakiś czas, bo tak intensywne wizyty rzeczywiście frustrują - ja 2 cykl zarzuciłam obserwacje i jestem o wiele spokojniejsza) i po prostu ... zawierzyć. Pozdrawiam Cię ciepło Aniu i życzę wielu sił nam wszystkim!
kathy_k
Przygodny gość
 
Posty: 75
Dołączył(a): 24 lutego 2009, o 17:02

starania

Postprzez anusia28 » 29 września 2010, o 21:09

Witam,
Jestem tu zupełnie nowa, ale od jakiegoś czasu czytam wasze posty. Wiadomo dlaczego...
Do zalogowania sie na tej stronie skłoniły mnie kilka ostatnich wypowiedzi. Nie chce się wgłębiać, bo to może nie ten temat jest wiodący. Powiem tylko tyle że chodzę od jakiegoś czasu na jogę i nie chce powiedzieć że joga pomogła mi w zajściu w ciążę (starania od prawie 2 lat; mam 28l) ale na pewno pomogła mi oderwać myśli i w jakimś stopniu odseparować sie od obsesji. Poprostu musiałam się czymś zająć, a te zajęcia jakoś tak się napatoczyły. I powiem wam (starającym się) że byłam prawie bliska depresji z powodu braku dziecka. Myśl o tym zawładnęła moim życiem w sposób bardzo negatywny. Odsunęlam sie od ludzi, nie chcialam się z nikim spotykać (a już na pewno nie z ciężarnymi), nie chciało mi sie pracować. Strasznie zaniedbywałam swoje obowiązki (aż sie dziwię , że mnie wtedy nie zwolnili). Jak pojawiała się @ to ogarniała mnie czarna rozpacz. Całe życie podporządkowalam mysli o dziecku. Nie wspomne juz o tym, że seks z meżem był straszna rutyną i prawie tylko zabiegiem o staranie się. Koszmar. Zaczęło mnie to wkurzać!

Musiałam coś postanowić, albo bliski był mój koniec (psychiczny).
Postanowiłam to zmienić. Na początku na siłę. Na siłę spotykałam się z ludzmi. Wychodzilam z domu (między innymi na siłę zapisałam sie na te zajęcia jogi). Złozyłam tez papiery na podyplomówkę. I zaczęłam sie zmieniać. Poczułam ogromną ulgę, jakbym schudła z 10 kilo! Poza tym co chyba najważniejsze - prawie codziennie jestem w kościele (na kilka minut). Znalazłam modlitwę do św. Judy Tadeusza -od spraw beznadziejnych i zaczęłam życ od nowa. Postanowiłam, że chęć posiadania dziecka nie będzie dominowała w moim życiu. Jest wiele sposobów na dziecko. Adopcja chociażby. Jest tyle malutkich biednych dzieciaczków które zostały porzucone i wyrzucone często, że musi byc któs kto sie nimi zajmie. Może to właśnie będę ja.
Uświadomiłam sobie że to co mnie ogarnęło to chęć posiadania. Myślałam sobie "Wiele moich koleżanek chodzi na spacerki z wózkami, mężowie głaszczą ich okrągłe brzuszki itp., więc dlaczego ja nie mam tego mieć?"

Jestem osobą wierzącą i wiem że to Bóg daje życie i jeśli jego wola jest taka, żebyśmy mieli swoje dziecko to tak wkońcu będzie. Nie musimy mieć tu i teraz. Nie mam już masakrycznych myśli że jestem niepłodna i że mną lub z moim mężem jest coś nie tak. Zaczęliśmy współżyć od nowa.
Same mówicie że poczęcie to cud. Cudem było także niepokalane poczęcie. Jeśli oczywiście ktos jest wierzący to sobie z tym poradzi. Wierzę w to.
I wierzę że kiedyś będę miała dziecko. Tak czy inaczej.

Pozdrawiam i życzę siły.
anusia28
Przygodny gość
 
Posty: 4
Dołączył(a): 29 września 2010, o 19:36

Postprzez MAKG » 30 września 2010, o 14:03

Dzięki anusiu28 za Twoją wypowiedź!!

Jak czytam Twoje słowa: "Odsunęlam sie od ludzi, nie chcialam się z nikim spotykać (a już na pewno nie z ciężarnymi), nie chciało mi sie pracować" - to wypisz wymaluj moja sytuacja... Zaniedbałam wszystkie moje znajomości, bo też i prawie wszystkie znajome albo już są mamami albo już wkrótce będą...

Dziś też mam okropny dzień... chce mi się po prostu wyć... w pracy udaję, że mam katar... żeby wytłumaczyć moje szklące się oczy...
Nie mam już siły, po kilku dniach spokoju pojawiło się kolejne dziwne plamienie - i tak już od 2 miesięcy. Byłam u lekarza - nic mi nie powiedział... wpycham się dziś raz jeszcze - muszą mi w końcu powiedzieć o co chodzi... :(( Po raz kolejny boję się - czy może jestem jakoś poważnie chora...??

A gdzie nie spojrzeć - kobiety z dużymi brzuchami, w sklepach płakać mi się chce jak widzę dziecięce ubranka, albo mojego męża bawiącego się kolejką...

Jestem osobą wierzącą, a w tej chwili moja wiara jest wystawiona na ciężką próbę. Nie rozumiem dlaczego spotyka to nas... dlaczego?? :((

Powodzenia życzę wszystkim dziewczynom w tym wątku i proszę o modlitwę, o oświecenie dla lekarzy, żeby w końcu odkryli co mi jest i za mnie, żebym to wszystko wytrzymała... :((
MAKG
Bywalec
 
Posty: 175
Dołączył(a): 30 października 2008, o 11:21

Postprzez anusia28 » 30 września 2010, o 21:39

Kochana...byłam w tej samej sytuacji.
Mimo że jestem osobą wierzącą myślałam że Bóg chce mnie za coś ukarać. Teraz wiem że tak nie jest. Jestem silniejsza bo bardzo mocno o to prosiłam. Najpierw prosiłam o wiare i siłę. Teraz proszę o potomstwo i cierpliwość.
Wiem jak ciężko jest patrzeć na ciężarne i na dzieciaczki. Ale mój sposób to zaczepianie i rozmowa z tymi dziećmi i mamusiami oczekującymi. Gratuluje i mówie im jakie są piękne i życzę powodzenia. Niejako uodporniłam się na ten widok ponieważ przestałam go unikać. Zaczęłam doceniać to co już mam (chociaż na początku ciezko mi było znaleć jakieś pozytywy mojego życia).
Jestem umówiona do lekarza w przyszłym tygodniu na obserwacje owulacji ale szczerze mówiąc nie chce mi sie tam iść bo jeśli nie mam ochoty na seks to nie mam zamiaru się do niego zmuszać (zaznaczam że ogólnie jestem zdrowa i wszystko przebiega u mnie prawidłowo).

MAKG! proszę przestań myśleć że jesteś chora i że cos jest nie tak. Złe myśli można latwo przyciągnąć. Tak jak i pozytywne:) Chciej tego dziecka i wierz że będziesz go miała. mam pytanko:
Bierzesz pod uwagę w ogóle adopcje?

Trzymam kciuki i jutro będę u mojego kochanego św. Judy Tadeusza. Napomkne mu też o tobie. Może coś da się zrobić:):)

Pozdrowionka
anusia28
Przygodny gość
 
Posty: 4
Dołączył(a): 29 września 2010, o 19:36

Postprzez MAKG » 1 października 2010, o 14:22

Dzięki anusiu28!! Św. Juda Tadeusz - może coś poradzi :)

Byłam wczoraj u mojego gin-endo... zbadał mnie i stwierdził, że nie wie skąd to plamienie/krwawienie... Dla uspokojenia, jak to stwierdził, swojego sumienia, wysłał mnie jeszcze na USG. Ostatnie miałam w maju i było wszystko ok, czy może się coś przyplątać w ciągu 4 miesięcy?? :( Póki co mam brać Duphaston i czekać co się będzie działo...

Staram się ze wszystkich sił myśleć pozytywnie, (tym bardziej, że mam tydzień wolnego przed sobą i pozytywne prognozy pogody:) ).

Co do adopcji... jeszcze nie myślałam, choć nie jest to coś, co wykluczam. Jesteśmy dopiero 1,5 roku po ślubie, może za kilka lat...
MAKG
Bywalec
 
Posty: 175
Dołączył(a): 30 października 2008, o 11:21

Postprzez nefrytowa » 5 października 2010, o 21:48

MAKG, czytając twoje posty zastanawiam się, czy ja się nie przejmuję za mało. Jesteśmy tyle samo po ślubie, co wy, tyle samo cykli starań mamy za sobą. Póki co nie straciłam nadziei, ani razu nie płakałam... Jak pojawia się @, której oczywiście nienawidzę, to od razu mówię sobie "nie myśl o tym, jesteś w nowym cyklu; nowy cykl to nowa nadzieja" I tak jakoś udaje mi się przetrwać nie popadając zbyt często w doły. Oczywiście martwię się, te doły czasami przychodzą.. albo te natrętne myśli "dlaczego to wciąż się nie udało?". I jak już pisałam, aby odsunąć swoje myśli od dziecka stosuję różne metody. Np. jogę, która wywołała tu tyle kontrowersji. No a od niedzieli jestem szczęśliwą posiadaczką dwóch 9-tygodniowych futrzaków :D Wracam do domu po pracy, a tu dwa słodkie kociaki wygrzewają się na parapecie w małym pokoju. Nie ma czasu się martwić, trzeba posprzątać kuwetę, pogłaskać maluchy, napełnić miski, podrapać po upasionych brzuszkach. Mój mąż też ma więcej energii, z łóżka wyskakuje jak młody jelonek, a wcześniej nie mogłam go wyciągnąć. A jak raz nie otworzył oczu, to mu przyniosłam do łóżka jego rudego ulubieńca i obudziło go mruczenie. Koty za mnie w ciążę nie zajdą, ale cóż, moje życie jest weselsze od kilku dni i myślę, że widmo "ciążowej" rozpaczy odsunięte zostało na wiele miesięcy.
MAKG, nie martw się tak bardzo, mimo słabszych momentów uważam, że nasze starania są wcale nie takie długie i że wszystko przed nami. Naprawdę nie ma się czym przejmować. Uszy do góry, pierś do przodu i uśmiechnij się :)
nefrytowa
 

Wracam

Postprzez pingu » 17 października 2010, o 17:15

Witajcie!
26.09. pisałam o cieniu cienia nadziei... 28.09. na teście zobaczyliśmy 2 ukochane kreski.. 30.09 beta + hcg 68,9 i ogromna radość... dziś próbujemy być dzielni... 06.10. rano zaczęłam krwawić, pojechaliśmy do lekarza okazało się że poroniłam w 5 tygodniu ciąży. Strasznie boli...
Teraz trzy miesiące i zaczynamy starania od nowa, więc powracam tutaj.
Trzymajcie się ciepło.
Pingu.
pingu
Przygodny gość
 
Posty: 4
Dołączył(a): 20 września 2010, o 14:44

Postprzez MAKG » 25 października 2010, o 10:36

Pingu, spokojnie - za 3 miesiące zaczniecie wszystko od początku :) Nie wiem, czy to akurat Cię pocieszy, ale przynajmniej wiesz, że z Wami wszystko OK - teraz trzeba tylko czekać aż zaskoczy :)

Ja jestem po USG, które wykazało w 14 dc pęcherzyk 20 mm, tego samego też dnia bardzo mi ten jajnik dokuczał... Boże - może to owulacja w końcu (po 2 cyklach "wykrzaczonych")... Jeśli by tak było - to jeszcze kilkanaście dni i ... niech się dzieje Wola Nieba...
MAKG
Bywalec
 
Posty: 175
Dołączył(a): 30 października 2008, o 11:21

Postprzez fiamma75 » 25 października 2010, o 17:00

Pingu, też poroniłam w 5tc.
Nie robiliśmy przerwy i w tym cyklu, który zaczął się poronieniem, poczęła się nasza córka :wink:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez kami79 » 25 października 2010, o 22:44

pingu, ogromnie wspolczuje straty Malenstwa. sama tez to przezylam. teoretycznie od strony fizycznej nie ma przeciwskazan do szybkiego podjecia staran. problemem moze byc psychika ktora potrzebuje czasu by powrocic do rownowagi.
po kazdej stracie potrzeba rowniez czasu na zalobe i ukojenie bolu. mysle ze tego wlasnie teraz potrzebujesz najbardziej. daj sobie czas a gdy bedziesz gotowa, zacznijcie kolejne starania. pozdrawiam
kami79
Domownik
 
Posty: 486
Dołączył(a): 20 kwietnia 2009, o 15:36
Lokalizacja: wieś na Mazowszu

poronienie

Postprzez anusia28 » 26 października 2010, o 13:06

Witam ponownie,

Ja też wam pisałam jakiś czas temu o moich staraniach i ostatnim wyluzowaniu w sprawie poczęcia, modlitwy, jogi itp. Pomogło...
Zrobiłam 2 testy, wyszły pozytywnie. Strasznie się ucieszyłam. Po 2 latach wkońcu jest jakiś znak!!! Niestety moja radość nie trwała długo bo wczoraj poroniłam. To był też 5 tydz.
Jakoś podświadomie liczyłam się z tym. Nie umiem tego wytłumaczyć ale jak zobaczyłam te pozytywne wyniki to jakoś poczułam niepokój. Postanowiłam nikomu tego nie mówić dopóki nie będę pewna na 100%. Moje złe pczeczucia się sprawdziły. niestety kupiłam już prezent mojemu mężowi z okazji zostania tatusiem (mąż wraca za kilka dni i chciałam mu zrobić wielką niespodzinkę). Niespodzianki nie będzie.
Najgorsze jest w tym wszystkim to że aktualnie jestem sama jak palec. Nie mam tak naprawdę z kim pogadać o tym. Moja rodzina jest daleko stąd. Chcę wam tylko powiedzieć że ważne jest doceniać to że ma się rodziców, przyjaciół dobrych znajomych którzy są przy nas jeśli tego potrzebujemy.
W moim życiu musiało się wydarzyć parę rzeczy żebym i ja zaczęła to doceniać. Kiedyś chciałam ucieć od rodziców, nie mieć z nimi nic do czynienia. Teraz się wstydze że tak myślałam. Oddałabym wszystko żeby być teraz z moją mamą.
Staram się natomiast doceniać to że mam takiego wspaniałego mężczyznę na którym mogę polegać i który daje mi dowody miłości - nie słowami ale czynami. Co miesiąc zaczynam żyć lepiej i cieszyć się życiem, nawet gdyby nie było mi dane mieć swoich dzieci.

Przepraszam za smęty ale ciesze się że mogłam to z siebie wyrzucić.

Pozdrawiam
anusia28
Przygodny gość
 
Posty: 4
Dołączył(a): 29 września 2010, o 19:36

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Jak zaplanować poczęcie?

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości

cron