Teraz jest 10 maja 2024, o 09:52 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Oczekiwanie - rok 2007

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez Aiulka » 29 kwietnia 2007, o 13:28

Dzięki asikp :)
Jestem juz po 1 wizycie u gina. Super :!: :) :) :)
Trzymam kciuki za Was.Pozdrawiam.
Aiulka
Przygodny gość
 
Posty: 9
Dołączył(a): 11 kwietnia 2007, o 16:48
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez asikp » 30 kwietnia 2007, o 11:00

Aiulka - kciukasy
Obrazek i odwiedzaj nas czasem szczęściaro!!
asikp
Domownik
 
Posty: 729
Dołączył(a): 20 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wa-wa

Postprzez Madi » 2 maja 2007, o 12:45

Aiulka, ja też przyłączam się do gratulacji :)
Madi
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 24 kwietnia 2007, o 02:51

Postprzez asikp » 2 maja 2007, o 13:18

Witaj Madi :D myślałam że tylko ja pozostałam na tym forum już zaczełam się zastanawiac CZY KTOŚ jeszcze OCZEKUJE :?
asikp
Domownik
 
Posty: 729
Dołączył(a): 20 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wa-wa

Postprzez Madi » 2 maja 2007, o 21:02

asikp oj oczekuje, oczekuje i to nawet już całkiem długo :wink:
ale i na nas przyjdzie czas :D (a swoją drogą cudowne jest uczucie, kiedy jest się już ostatnim a nadzieja ciągle jest i to czasem zdaje się byc mocniejsza niż wcześniej... to pozwala wierzyć, że w tym czekaniu jest coś cudownego :D )
Madi
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 24 kwietnia 2007, o 02:51

Postprzez mmiśka » 3 maja 2007, o 00:25

Ja też oczekuje :wink: chociaż człowiek się powoli zniechęca jak już tyle czasu oczekuje a nawet stara się a tu ciągle nic :(
mmiśka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 223
Dołączył(a): 1 lutego 2006, o 22:06

Postprzez antkowa » 4 maja 2007, o 14:47

Witajcie,

zajrzałam na forum po dłuuugiej nieobecności... nadal oczekujecie, walczycie, są też szczęściary i jest też zniechęcenie.

Ja już nawet nie pamiętam dokładnie od kiedy mi "przeszło" - staranie, potem oczekiwanie, bieganie po lekarzach, żyjemy bez termometru i jest nam dobrze. Nie celujemy ze współżyciem i posiadanie dzieci przestało być moim celem w życiu, dziesięć miesięcy usilnych prób wystarczy, teraz już minął ponad rok od czasu kiedy zaczęliśmy starania. Wyluzowaliśmy na maksa i też nic, ale zmieniliśmy z mężem pracę na lepszą i dało nam to pałera. Nasze plany rodzicielskie realizuje rodzina i najbliżsi znajomi, my planowaliśmy, zaczęliśmy jakby ten temat - a oni go zrealizowali, już prawie wszyscy. Ukrywali przede mną swoje "dobre" wieści, z troski jak mówią, że się załamię, dla mnie bzdura - po co wogóle, cieszę się z każdych kolejnych dzieci obok mnie, i przecież na dłuższą metę nie da się ukryć ani ciąży, ani dziecka. Współczują i pocieszają, nawet gdy mówię, że nie jest mi to ich pocieszanie do szczęścia potrzebne. Nie chcę nikomu robić na złość, ale czasem jak mnie drażnią to mówię, że przecież nie mogę mieć dzieci, więc niech dadzą już spokój z tym "doczekasz się".
Postanowiłam nie leczyć się w kierunku posiadania dzieci, nie chcę tracić znów spokoju ducha. Jak Bóg da to będziemy szczęśliwi, jak nie da to też się nie obrażę, nie można mieć w życiu wszystkiego.

Pozdrowienia
Antkowa
antkowa
Przygodny gość
 
Posty: 77
Dołączył(a): 7 czerwca 2006, o 18:18

Postprzez Kręciołek » 4 maja 2007, o 15:30

Hmmm.....podziwiam :!:
Naprawdę tak myślisz?
Jesli tak to znaczy, że jest to możliwe. Chociaż fakt, po jakimś czasie nie ma już takiego parcia na dziecko, bo człowiek jest po prostu zmęczony, straszliwie zmęczony tym wszystkim. Chce się, żeby wszyscy dali święty spokój, żeby tego tematu i tych pocieszań nie było. Chce się ułożyć życie po swojemu, zeby w końcu było "normalnie", spokojnie, by móc znów cieszyć się życiem.
Tylko w głębi duszy żal ciągle tkwi....
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez antkowa » 5 maja 2007, o 14:43

Ten żal nigdy nie dałby mi spokoju.
W trakcie nieudanych prób spłodzenia malucha w małżeństwie pojawiały się kłótnie, pretensje, do niczego nie prowadzące dyskusje, zmęczenie sobą, zaczynałam się bać, że mąż zwiąże się z jakąś kobietą, która będzie mogła mu dać dziecko, zupełnie chore domysły, Bogu dzięki, że odpuściłam.
Parcie przeszło mi na tyle, że gdyby się jednak okazało, że jestem w ciąży to chyba byśmy to potraktowali jak wpadkę, zupełnie jak parę lat temu, gdy jeszcze planów macierzyńskich nie było :).
pozdr
antkowa
Przygodny gość
 
Posty: 77
Dołączył(a): 7 czerwca 2006, o 18:18

Postprzez mmiśka » 5 maja 2007, o 16:56

Antkowa gratuluję zdrowej postawy. Ja też próbowałam dać sobie spokój i nie myśleć i nie szaleć. Ale żebym nie wiem co robiła i jak była zajeta czymś innym to jednak to zawsze tkwi gdzieś tam "z tyłu głowy" a smutek i żal co jakiś czas powraca. Ale na szczęście problemów małżeńskich z tego powodu nie mamy. Nie wiem czy to jeszcze nie ten etap czy może inaczej do tego podchodzimy. Jednak ból, żal i tęsknota za dzieciątkiem jest czasem straszliwa.
mmiśka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 223
Dołączył(a): 1 lutego 2006, o 22:06

Postprzez Kręciołek » 7 maja 2007, o 09:16

U mnie tak samo jak u Mmiśki, choć już trzy lata starań mijają.
Owszem, od jakiegoś czasu nie myślę o tym tak intensywnie bo po prostu nie wierzę, że moze się udać, a poza tym zmęczona tym jestem, ale nie sądzę, bym mogła tak całkiem odpuścić.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez asikp » 7 maja 2007, o 13:27

antkowa PODZIWIAM I ZAZDROSZCZĘ SPOKOJU DUCHA. Ja również powolutku przyzwyczajam się do mysli niemożności posiadania dzidzi. Jeszcze uczęszczam do lekarza, ale już bez entuzjazmu w powodzenie terapii.
asikp
Domownik
 
Posty: 729
Dołączył(a): 20 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wa-wa

Postprzez antkowa » 7 maja 2007, o 23:56

Postawcie się na moim miejscu w sytuacji gdy...moja siostra w 4 miesiącu, siostra męża w 6 miesiącu, najbliżsi przyjaciele męża, kuzyni w ciągu zeszłego i obecnego roku dorobili się każdy dziecka, reszta oczekuje rozwiązania, urodzaj na całego. Trzy koleżanki w pracy też w ciąży. Jak miałabym teraz żyć swoją niespełnioną nadzieją? Chyba bym się wykończyła. Gdy jednak temat staje się zbyt namolny, nie bo ja go wywołuję, lecz dlatego, że inni nim żyją, a ja jestem obok - szukam zajęć, które mnie odciągają, nie daję się wciągać w dyskusję. Nie ma co się umartwiać. Podstawowy błąd jaki zrobiłam - podzieliłam się swoimi nadziejami i planami z rodziną i znajomymi, choć od początku dziwnie czułam, że nie będzie mi pisane. Teraz wiem, że trzeba było trzymać język za zębami, nikomu nic nie mowić i robić swoje :), a tak każdy współczuje, radzi, pociesza.
antkowa
Przygodny gość
 
Posty: 77
Dołączył(a): 7 czerwca 2006, o 18:18

Postprzez Kręciołek » 8 maja 2007, o 08:55

Antkowa, ja myślę, że wiele z nas jest właśnie w takiej sytuacji.
I dlatego właśnie podziwiamy Twoją postawę, bo nam się jej nie udało osiągnąć :D
Jak Ty to kurczę zrobiłaś? :wink:
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez asikp » 8 maja 2007, o 09:23

Antkowa Kręciołek ma 100% racji. Sama zastanawiam się jak tobie się to udaje. (bo ja jeszcze pękam i nie mam do końca spokoju).
asikp
Domownik
 
Posty: 729
Dołączył(a): 20 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wa-wa

Postprzez Madi » 8 maja 2007, o 15:56

Antkowa w pełni Cię rozumiem.. mam wrażenie jakby część Twojej historii była o mnie :?
ok. rok temu postanowilismy zaprzestac starań z myślą 'jak Bóg da-będziemy najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem, jak nie-trudno'
..to było po ok.3 letnim staraniu się (wcześniej tez zdażało nam się celowac w 'te' dni więc może i nawet powinnam liczyć więcej).. mieliśmy juz dość wszystkiego -badań, koleżanek, które co jakiś czas przychodziły z dobrą nowiną, że są w ciąży (jedne w chcianej inne w nieplanowanej), mam dosyć sporą rodzinę w której ja zostałam ostatnią 'bezdzietną' -nie licząc mojej ostatniej siostry, która niebawem wychodzi za mąż i dalekiej kuzynki, która ma dop.21 lat i żoną została 0,5roku temu... mieliśmy dość badań, lekarzy, ich opini (zwykle co lekarz to inna opinia :wink: ) itd.. jest tylko główna różnica między nami - u mnie w rodzinie nikt nie wie 'wprost', że tak bardzo pragniemy dziecka.. czasem histerycznie chciałabym żeby nagle wszyscy dowiedzieli się o naszych cierpieniach, żeby ktoś właśnie pocieszył :cry: ...wiem, że to ciągłe pocieszanie z czasem nieudanych prób staje się męczące i ciężkie, ale uwierzcie, kiedy mam doła giganta, zero chęci do czegokolwiek, nie mam już łez, czasem mam wrażenie, że nie mam już nawet uczuć, leżę sobie (chyba już wtedy tylko leżę :( ) -właśnie wtedy brakuje mi tego, że nikt nie wie, że nikt nachalnie i nieudolnie nie pociesza :(
kiedy w rodzinie lub wśród znajomych jest rozmowa o dzieciach, o ciąży, stoję sobie 'gdzies z boku' i jestem nieobecna, tłumie wtedy swój podwójny ból i żałuję, że niepotrafię podzielić się smutkiem z najbliższymi... szczególnie z mamą, która stara się być taka ostrożna, gdy o jest o 'tym' mowa...a ta ostrożność chyba jeszcze bardziej boli niz chęż przytulenia, pocieszenia 'zobaczysz jeszcze i wam się uda' :cry:
tak więc chyba ani w Twoim przypadku ani w moim nie jest lepiej... pewnie osiągnięcie jakiegoś złotego środka byłoby rozwiązaniem.... tylko jak to zrobić po takim czasie...

sorki, ze tak się rozpisałam, chcę dodac jeszcze coś pocieszającego :)

...mimo tych problemów, z którymi każda z nas się boryka ja szczerze wierzę w to, że każdy ma w sobie siłę żeby znów zacząć walczyć o dzidzię.. nawet po 4 latach (pewnie i później też) -musimy tylko spróbować znaleźć tą siłę, która (tak jak teraz mi) pomaga zwalczać najgorsze myśli, dodaje wiary i nadziei...
:? trudno jest opisac na forum na czym to polega, ale ja poprostu przez ostatni m-ąc zmieniłam swoje nastawienie o 180o ...od czterech lat pierwszy raz szczerze pomyslałam, że naprawdę mogę być mamą, że naprawdę mogę być w ciąży... itd..
[przygotowałam sobie karteczki z modlitwami i z całych sił staram się modlić -wiem, ze może niektóre z Was robią to już od dawna i moze stało się juz to (przepraszam za porównanie) czymś powszednim, nie przynoszącym takiego pocieszenia jak na początku -ale jesli o mnie chodzi to chyba jest tylko w mojej glowie.. np.wstaje rano bez checi do 'zycia', brak nadzieji, dzien szary, wszystko wskazuje, że ddzis będzie 'ciężko' -tylko, ze to ja o tym zadecyduję... powtarzam sobie wtedy, ze ode mnie zalezy czy chce zeby Pan Bóg mogł mi pomóc -albo otworzę się i pozwolę Mu dzialać albo poddam się nastrojom, złym przeczuciom o kolejnej porazce itd.. i uwierzcie (zreszta pewnie to wiecie :) ) to naprawdę działa!! czasem jest ciężko i trzeba troche nad tym popracować-pomodlic się mocniej, prosic o łaski, o siłę... ale to naprawde działa!!
i jestem Wam tez za to wdzięczna, bo na tym forum między waszymi postami znalazłam wiele słów pocieszenia i otuchy i dla mnie :D

((przepraszam za taki długi post, ale tak bardzo potrzebowałam się z Wami tym podzielić :oops: i dziękuję, ze jestescie i trzymacie się razem!! ))
Madi
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 24 kwietnia 2007, o 02:51

Postprzez antkowa » 8 maja 2007, o 16:06

Asik, Kręciołku...dziwne to wszystko, ale kiedy już nam się odechciewało sexu, bo byo tylko celowane współżycie, kiedy było mi źle jak mąż nie chciał wciąż i wciąż, a kiedy chciał to akurat nie były płodne dni i ja złapałam się na tym, że nie chciałam wtedy z nim być tylko z tego powodu, to zaczęłam pukać się w głowę. Potem nagle wydarzyła się tragedia, mąż przeżył cudem straszliwy wypadek samochodowy, myślałam że go straciłam. W takim momencie zaczynasz kochać jak nigdy dotąd i reszta traci na ważności, cieszysz się że ta druga osoba jest i jest zdrowa. Zanim wyszliśmy z tego wszystkiego dowiedziałam się, że tracę pracę, znów się zawaliło życie. Końcówka roku była dla mnie koszmarna. Nawet nie zauważyłam jak przestałam tęsknić za dzieckiem, znów tak bardzo zaczęliśmy troszczyć się o siebie.
Postanowiliśmy mimo trudnych warunków, a wszystko szło nie tak, zostać w swoim mieszkaniu, nie wracać na garnuszek u teściow, ja zaczęłam szukać pracy. W tym momencie już nawet czasu nie było na jakieś celowanie w dni płodne. Cieszyliśmy się sobą poprostu kiedy tego potrzebowaliśmy. Wkrótce znalazłam pracę, lepszą :), która wymaga ode mnie duzego zaangażowania, choć nie wyklucza ciąży czy posiadania dzieci, bo firma jest przyjazną. Mąż zaczął pracować w delegacjach, dużo częściej, dużo dłużej, ale widzę jak bardzo się w tym spełnia, jak bardzo odżył, jak się zaangażował. Z tych względów jesteśmy ze sobą nie stale, już nie jak kiedyś, każde bycie razem świętujemy, tak bardzo na to czekamy. Mąż mówi, że z tego świętowania po dłuższej rozłące jeszcze coś będzie :), ale nie czekamy.
Kiedy znów odzyskaliśmy jakiś spokój, sens w życiu nie rusza mnie już tak bardzo czepialstwo, pytania o dziecko, potrafię się odszczeknąć, a zarazem cieszę się zwałaszcza z ciąży siostry, bardzo nas zbliżyła.

Się rozpisałam bardzo :) osobiście, teraz zapewne mnie zrozumiecie.
antkowa
Przygodny gość
 
Posty: 77
Dołączył(a): 7 czerwca 2006, o 18:18

Postprzez antkowa » 8 maja 2007, o 16:18

Madi...doskonale się zgadzam, że to milczenie ze strony mamy, unikanie tematu bardziej bolało.
Ja poprosiłam w pewnym momencie, a nawet wygarnęłam najbliższym, że nie mają mnie traktować jak trędowatej, unikać tematu, nawet słowa na temat ciąż i dzieci.
Teściowa ukrywała przede mną ciążę swej córki, bała się ponoć jak zareaguję i że się załamię. Tak mi przykro było jak się dowiedziałam najpóźniej ze wszystkich i zabolało mnie takie traktowanie. Od tego czasu delikatnie się od teściów odsunęłam, trzymam dystens, pewnie gdzieś we mnie mściwy potwór chce ich ukarać :). Jedno wiem, jeżeli kiedykolwiek zajdę w ciążę będą ostatni na liście do poinformowania, bo może zrozumieją, że troska może być źle pojętą.
antkowa
Przygodny gość
 
Posty: 77
Dołączył(a): 7 czerwca 2006, o 18:18

Postprzez mmiśka » 8 maja 2007, o 18:05

Oj Dziewczyny poczytałam, popłakałam. To straszne jak sobie pomyślę ile każda z nas cierpienia w sobie ma, ile bólu i pragnienia bycia mamą. A niejedna ma dziecko a nie chce i to czasem nie jedno... :cry: dziwne to wszystko i niezrozumiałe. Może to właśnie najbardziej boli, to że nie wiemy dlaczego akurat my się z tym musimy borykać...
Ale dobrze, że jest to forum zawsze się można wygadać, wypłakać i znaleźć pocieszenie.
mmiśka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 223
Dołączył(a): 1 lutego 2006, o 22:06

Postprzez Kręciołek » 9 maja 2007, o 09:05

Antkowa, to teraz wszystko zrozumiałe.
Faktycznie, w obliczu tego co przeszłaś zupełnie naturalne było myślenie o czym innym niż dziecko i naturalne, że ono w obliczu takich rzeczy zeszło na dalszy plan.
Cieszę sie, że wszystko się u Was poukładało :)
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kamienna » 9 maja 2007, o 10:52

Ja mam takie pytanie. Tylko nie zrozumcie mnie źle, pytam z ciekawości. Mam jedno dziecko, drugie w niebie, mam nadzieję, że trzecie już tam się we mnie rozwija (czekamy) - więc nie rozumiem na pewno Was do końca.
Ale pytanie: czy myślałyście - w obliczu swoich sytuacji - o adopcji? Żadna z Was o tym nie pisze. Wiem, że adopcja to nie to samo, co rodzenie własnego dziecka, ale przecież też w byciu rodzicem nie chodzi o fakt: "własne", "urodziłam".

Jeszcze raz proszę nie zrozumcie mnie źle. Napiszcie, czy rozważacie adopcję.
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez Kręciołek » 9 maja 2007, o 11:32

Tak, rozważamy.
Ja osobiście jestem dość w tym procesie zaawansowana.
Natomiast moja psychika miota się jak wściekła - z odchyłami w każdą stronę. Nie każcie mi tego wyjaśniać.
Oczywiście, że najważniejsze jest dziecko i wcale nie chodzi o to, by było "z krwi".
Ale walczyymy, bo każda chyba kobieta pragnąca dziecka (w jakikolwiek sposób) chciałaby też choć raz POCZUĆ jak to jest być matką biologiczną.
Ot, instynkt.
Tego się nie wyłączy.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez asikp » 9 maja 2007, o 15:43

Witam,
jak dla mnie na obecną chwilę adopcja jest odległym planem 9może nie dojrzałam jeszcze do tej decyzji). Jednak jeżeli okaże się że nie jestem w stanie sama urodzić pewnie ta decyzja dojrzeje szybciej.
kamienna kazda z nas chciałaby przeżyć to wszystko co dane jest przeżyć kobiecie w ciąży - pierwsze II kreski, bicie serduszka, kopniaki od maluszka - i tutaj nie należy się nam dziwić że tak bardzo każda z nas chciałaby to poczuć.
A decyzję o adopcji przynajmniej dla mnie należy dokładnie przemyśleć (dodam że u mnie w rodzinie są dzieci adoptowane i doskonale sie u nas w rodzince czują)
pozdrawiam
asikp
Domownik
 
Posty: 729
Dołączył(a): 20 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wa-wa

Postprzez cysia » 9 maja 2007, o 22:21

Kręciołku,witaj tutaj! :D

Dziewczyny,mój mąż i ja staraliśmy się o Dzidzię prawie 5 lat. Przeżywaliśmy wszystkie smuteczki i radości z tym związane, ale dzięki Bogu nigdy nie mieliśmy kryzysu wiary i kryzysu małżeństwa. Przez łzy pytaliśmy Boga, jaki ma dla nas plan. I podświadomie czulismy,że mamy zostać rodzicami adopcyjnymi, a jednak omijaliśmy temat, mimo że przed ślubem zapewnialiśmy się,że "w razie czego, to my oczywiście...!"

Przełom w mojej głowie nastąpił po rekolekcjach w Sulejówku po spotkaniu z rodzinami adopcyjnymi (Kręciołki też byli,choć w innym terminie). Daliśmy sobie czas na podjęcie decyzji do moich urodzin w marcu.
Ale dojrzeliśmy wcześniej, na Boże Narodzenie wszystko było przemyślane,ogadane, i w walentynki pojechaliśmy na pierwsze spotkanie do OAO. :D

Najlepszą decyzją w moim dotychczasowym życiu było małżeństwo z Dziuńkiem. Druga najlepsza decyzja-to pomysł adopcji,który własnie realizujemy. Jesteśmy w trakcie szkoleń. Nie porzucilismy wprawdzie mysli o biologicznym rodzicielstwie,ale najistotniejsze jest teraz nasze powołanie do zostania rodzicami adoptowanymi,które z autentyczną radością zaczynamy realizować :D

Ciągle czuję się nieswojo, gdy widzę ciążowe brzuszki, ale już to oswoiłam. I odzyskałam radość. Jestem szczęśliwa inaczej :lol:

Dziewczyny kochane, każdy ma swój czas. Jako katechetka wyrzucałam sobie, że dzieciakom w szkole mówię o adopcji jako o czymś pięknym i wzniosłym, a sama jej nie chcę.

"Przyszedł czas,Pan dał nam znak".

Kręciołku,modlimy się za Was :)
cysia
Przygodny gość
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 marca 2006, o 19:41
Lokalizacja: okolice Piły

Postprzez Kręciołek » 10 maja 2007, o 08:47

Cysiu, dziękuję....
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Madi » 16 maja 2007, o 16:54

my tez myslimy o adopcji, tak naprawde juz od dawna tylko, ze to tez nie jest takie proste
po pierwsze oboje musimy tego chciec -ja od dawna wiedzialam, ze bez wahania przygarnelabym taka duszyczke, moj maz potrzebowal ok.2 lat zeby szczerze powiedziec ze tez tego chce
ale nie tylko o to chodzi
-nie wiem jak jest dokladnie, ale chyba trzeba miec wlasne mieszkanie lub adres zameldowania, my zameldowani jestesmy w Polsce (kazdy w swoim rodzinnym domu) a mieszkamy po za krajem, po za tym czytalam, ze trzeba miec skonczone 26 lat -moj maz konczy niedlugo 29 a ja 26 bede miala dopiero na jesien, nie mamy stalej pracy (ja pracuje w kawiarni i nie traktuje tej pracy jako 'stalej') ... nie wiem jakie sa podstawowe warunki, ale mysle ze to co opisalam jest minimum jakie trzeba spelniac -jak widzicie nie jest to takie proste (nawet samo podejscie do adopcji wymaga od nas czegos oprocz milosci)

ale bardzo chcialabym adoptowac dziecko (nawet niekoniecznie takie malutkie) moglabym nawet teraz, ale moj maz bardzo chce miec najpierw 'biologiczne dziecko' -choc juz tak mocno sie tego nie trzyma (moze dlatego te wyniki badan wyszly mu nie za dobrze, zeby nie byl taki pewny siebie :wink: )
Madi
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 24 kwietnia 2007, o 02:51

Postprzez asikp » 17 maja 2007, o 11:18

Kręciołku Cysiu szczerze wam zazdroszczę podjęcia decyzji o adpocji ja chyba mimo wszystko jeszcze nie dojrzałam do tej decyzji moze dlatego że moje strania to dopiero niecałe 1,5 roku a od niecałego roku na tutejszym forum.
Czasem miewam dni zwątpienia jak wczoraj np. (jak pisałam w poście w innym temacie) podejrzewam zbliżająca się @, ale nasiliło sie po SMSie z informacją że kuzynka męża jest w ciąży. Nie to że nie ciesze się z tego dziecka, ale wczoraj byłam pełna żalu ze to nie ja - a przecież czekam na swoje dziecko z utęsknieniem (a oni mają już 2 letnią córeczkę). No ale naszczeście dziś jest lepiej.
JA chyba narazie jeszcze nie pogodziłam się z myślą że nie będę mogła miec mojego biologicznego dziecka. Kręciołku Cysiu buziale dla was jesteście wspaniałe!!!!!!!

Całuski dla wąteczku.
Pozdrawiam
asikp
Domownik
 
Posty: 729
Dołączył(a): 20 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wa-wa

Postprzez Kręciołek » 17 maja 2007, o 11:35

Asiu, bo ja nie wiem czy pogodzenie się jest możliwe. To tak jakby wyprzeć instynkt... :(
Mi ksiądz powiedział, że mimo wszystko to bardzo dobrze, że ja ciągle chcę!
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kukułka » 17 maja 2007, o 12:32

Myśłę, ze ks miała rację, Kręciołku. problemem by było, gdybys nagle nie chciała....
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez asikp » 17 maja 2007, o 12:46

Kręciołek kazda z nas chce i nie ma się co dziwić. Kręciołku czy miałasrobione HSG???
asikp
Domownik
 
Posty: 729
Dołączył(a): 20 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wa-wa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Jak zaplanować poczęcie?

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 45 gości

cron