Od dawna sledze ten watek ale nigdy sie nie wypowiadalam. Staralismy sie o dziecko od sierpnia 2006. W styczniu 2007 udalo sie ale poronilam w 5tc. Od tamtej pory "cisza" pomimo regularnych @ (co do dnia) i coraz bardziej dopadala mnie panika ze nigdy sie znow nie uda. Jesienia bylismy z mezem na badaniach w klinice leczenia plodnosci i okazalo sie ze wszystkie wyniki sa w normie. Lekarz jednak stwierdzil ze w naszym przypadku szansa na naturalne poczecie jest 2-3%, oczywiscie od razu propagowal in vitro i ze tam nasze szanse beda az 50%
Sama wiadomosc o tym ze wszystko gra byla dziwna do przyjecia, no bo przeciez jesli ktos sie stara dluzszy czas i niby wszystko jest OK to cos chyba jednak nie gra ?! Szczerze mowiac w tym momencie wolalam zeby lekarz jednak znalazl jakis "feler".
Teraz w styczniu minal rok od kiedy poronilam. W zeszlym tygodniu w srode dopadl mnie straszny dolek (polaczony z PMS, bo spodziewana @ miala byc w niedziele czyli wczoraj), takie poczucie ze nigdy sie nie uda i zaczelam nawet ogladac informacje o adopcji, oprocz tego oczywiscie telefon do meza w pracy i placz ze znow nici. W piatek rano, czyli 11 dpo, bardzo sie zdziwilam bo temperatura zamiast spasc do linii poziomu skoczyla na 37 stopni (moja faza lutealna wynosi 12 dni wiec temp zawsze spada dzien wczesniej). Mimo tego ze dawno przestalam robic testy przed @ cos mnie drgnelo i zaczelam siebie sama przekonywac ze lepiej zrobic test to bede miala spokoj.
Wyszlo odwrotnie, zamiast doznac spokoju dostalam szoku bo test wyszedl pozytywny, slabiutka krecha ale pozytywny....
Szok jest tak wielki ze do tej pory nie potrafimy sie cieszyc, ja osobiscie az boje sie chodzic do toalety zeby przypadkiem nie zobaczyc krwi. Zeby sie calkiem przekonac zrobilam jeszcze dwa "sikane" testy i wychodza pozytywne (od razu). Temperatura skoczyla na 37,2. Inne objawy to lekkie skurcze macicy (tak jakby bol przy miesiaczce), okropnie bolace piersi, bialy sluz i jakby "spuchnieta" pochwa.
Nie wiem jak ta historia sie skonczy (jestem dopiero w 5tc), okropnie sie boje kazdego kolejnego dnia ale chcialam sie z wami podzielic ta informacja aby poslac choc odrobine nadzieji i zarazic "wysokimi temperaturkami"
Jesli mozna to prosze o modlitwe w naszej intencji.