duśka napisał(a):Witajcie,
długo nie zaglądałam na forum, bo z wątku "oczekiwanie" zginęły prawie wszystkie moje towarzyszki (jedne przeszły do wątku ciążowego, inne zrezygnowały, nowe szybko znikają... ?) Okazuje się, że część nas - dłuugo oczekujących - jeszcze się nie poddała i pisze właśnie tu. Ale do rzeczy.
Kręciołku, miło Cię widzieć... Trochę poczytałam dziś o naprotechnologii (znowu). Piszesz, że odbyłaś już spotkania z instruktorem z Białegostoku (jeśli dobrze zrozumiałam) i jesteś po wizycie lekarskiej. Napisz proszę więcej o tym kontakcie (może na priv?) - jak technicznie to wygląda - czym trzeba dysponować, żeby zacząć leczenie? Jakie są Twoje wrażenia? Ile trzeba czekać, jak długo trwają spotkania itp. - co będziesz mogła napisać. Mam ochotę wybrać się w tę podróż... Jeśli pamiętasz mnie z tamtego wątku - też czekam na maleństwo 7 rok (z czego 5 lat bardzo świadomie). Obecnie jestem w stanie jakiegoś zawieszenia - działamy bez sensu i bez żadnego planu (chyba brakuje nam siły, choć paradoksalnie nadzieja nie zgasła - czekamy na cud, a lata lecą). Właściwie nie obserwuję dokładnie cykli - ograniczam się do zanotowania terminu miesiączki, śluzu i dni współżycia.
Pozdrawiam Ciebie i wszystkie długo oczekujące.
Duśka
witaj, ja zrezygnowana, bardziej już walcząca niż po prostu starająca, więc i w tamtym wątku dużo się nie udzielam.
Napiszę tu, nie na priv, bo widzę, że więcej osób jest zainteresowanych.
Ale widzicie, dochodzę do wniosku, ze wszędzie to wygląda inaczej!
mogę napisac jak jest w Białymstoku, bo tam powstała pierwsza kilinika napro.
Jestem po 2 wizytach u lekarza już.
Sa tam tez 2 instruktorki i można u nich zacząć kurs, czyli obserwacje.
Potem już po jednym lub 2 spotkaniach trafia się do lekarza.
My po prostu najpierw zapisaliśmy się do lekarza i przyjął nas (bez kursu)dlatego, ze mamy 7 letnie obserwacje i jesteśmy po egzaminie wg metody Roztzera. Uznał zatem sensownie, ze obserwować się umiemy i mamy wiedzę. On sam ewentualnie modyfikuje moje obserwacje używając innych określeń i zlecając jeszcze cos ewentualnie do obserwacji. Tak więc łączę jak gdyby model Creightona z Roetzerem
Jesli ktoś nie ma obserwacji musi robić kurs, no bo na czyms się trzeba oprzeć.
Samo leczenie to wizyta raz w miesiącu (od 1 do 5 dc) w tym usg, badania hormonów. Na podstawie wyników oraz obserwacji lekarz ustala plan na kolejny miesiąc ( leki). Nie powiem, łykam ich całą tonę
, biorę zastrzyki. Od przyszłego miesiąca ma się rozpocząć naprawdę ostra stymulacja, czego się boję (zastrzyki w brzuch, oj).
Oczywiście
nie jest prawdą, że nie bada się meżczyny, jak najbardziej!
Wyniki męza były konieczne, tyle, że my je już mieliśmy. Natomiast jak ktos nie ma to trzeba je zrobić i najwazniejsze, że nikt nie nalega na masturbację tylko można je zrobić etycznie. U nas czynnik męski jest ok, więc to ja jestem poddawana różnym kombinacjom
To, co jest INNE niż do tej pory w leczniu niepłodności:
- dokładna analiza obserwacji! i uznanie je za podstawę, a nie leczenie "w ciemno"
- dokładna diagnostyka! np. usg w 2 dc co mnie się wczesniej nigdy nie zdarzyło. A jest to ważne bo ocenia szanse poszczególnych pęcherzyków w danym cyklu
- pierwszy raz miałam zbadane ukrwienie jajników
- badania i wyniki na miejscu
- dokładny wywiad i dostosywanie leków do organizmu danej pacjentki czyli nie np. sztywno progesteron od 15 dc tylko ja mam wyznaczyć owulację i ja mam zdecydować kiedy zaczać go brać
- zdecydowanie większe i "odważniejsze" dawki leków
- LUDZKIE podejście do pacjenta, bez wielogodzinnego czekania i bez schematów i nacisków na nieakceptowane przez nas metody
Jak macie jeszcze pytania to odpowiem
Dziewczyny jeśli zdecydujecie się na Białystok to po prostu zapiszcie się do lekarza (mogę na priv Wam polecić) i on Wam wszystko opowie i doradzi. Nikt Was nie wygoni bez kursu! Najwyżej zleci kontakt z instruktorem i nakreśli cały plan leczenia. A to ich strona:
http://www.napromedica.pl