A ja wyszłam za mąż mając 20 lat, urodziłam syna jak miałam 22 nie był planowany, ale z perspektywy czasu widzę, że był to bardzo dobry moment i wydarzenie, które zmieniło moje postrzegania pewnych rzeczy.
Urodziłam synka w czerwcu po 3 roku studiów, nie musiałam robić przerwy, od października dzięki pomocy rodziców mogłam chodzić na zajęcia, których na 4 roku nie było dużo. Teraz powoli kończę pisać pracę magisterską, mam stabilną pracę na pół etatu i planuję drugię dziecko, lada dzień kończę 24 lata. Widzę jak dużo energi, siły fizycznej, cierpliwości potrzeba przy dziecku i widzę, że teraz mam tego najwięcej. Moja znajmome w okolicy 33-35 lat są zdecydowanie bardziej zmęczone opieką nad maluchami.
Wcześniej planowałam sobie, że jak skończę studia to będę chciała popracować zawodowo, odnieść jakichś sukces, ale teraz wiem, że nie ma nic piękniejszego niż dziecko dla, którego jest się najważniejszą osobą, na której on polega, której ufa, która dała mu życie i miłość i wprowadza w świat. Moje doświadczenie pokazuje mi też, że nie możemy wszystkiego zaplanować i że plan Pan Boga jest dużo lepszy niż nasz. Jak zaszłam w ciążę mieszkaliśmy z rodzicami ja ledwo zaczełam 3 rok studiów, pracował tylko mój mąż i nie zarabiał zbyt wiele. Teraz zupełnie nie spodziewając się takiego obrotu spraw wykańczamy własny dom, mąż dostał koleją podwyżkę, ja kończę studia, mam dobrą, stabilną pracę. Nawet nie marzyłam o takim obrocie spraw, dostałam wszystkiego w dużej obfitości jestem za to niezmiernie wdzięczna. I zdecydowanie potwierdzam, że dziecko przynosi ze sabą bochonek chleba
I jeszcze jeśli chodzi o te nasze kariery, to może okaże się że jak będziemy mieć 30 lat urodzone i odchowane dzieci to też będziemy atrakcyjne na rynku pracy, będziemy mieć doświadczenie "życiowe",będziemy pewniejsze siebie i będziemy wiedzieć czego chcemy od życia, co jest wartościowe, a co nie na co warto poświęcać czas.
Powodzenia w podejmowaniu decyzji.