Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 09:53 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Adopcja dla każdego?

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB

Adopcja dla każdego?

Postprzez estera » 2 lipca 2007, o 15:44

Czy myslicie, że każda para, która nie może naturalnie miec dziecka jest powołana do adopcji? Na pewno każde małżeństwo jest powołane do macierzyństwa i ojcostwa, ale czy każde w ten właśnie sposób. Ciekawa jestem co o tym sądzicie? Czekam na odpowiedzi:) i pozdrawiam wszystkich starających się tórych również sie zaliczam;)
estera
Przygodny gość
 
Posty: 26
Dołączył(a): 3 listopada 2006, o 16:19

Postprzez klara bemol » 2 lipca 2007, o 17:33

Myślę, że nie. Nie każdy może = ma powołanie do adopcji, moim zdaniem jest to szczególna łaska.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez kukułka » 2 lipca 2007, o 18:42

tez tak uważam. ja npo sobie siebie kompletnie nei wyobrażam w roli mamy adopcyjnej. moze dlatego,z e pracuję w szkole i do dzieci innych rodziców mam stosunek bardziej zawodowy. Pokochochac dizecko adopcyjne - nie wiem, czy bym umiala, ale wychowac je jak własne - raczej chyba nie.
Chociaz gdyby nas lekarze postawili przed faktem, ze na 100 proc dizeci miec nei mzoemy, wtedy mzoe bym sie zdecydowała. Ale na pewno na jak najmniejsze. kilkuletniego bym nie umiala zaadoptować. czulabym się jak w pracy :(
jelsi natomiast okaże się, ze o drugie dziecko kiedys bysmy się starali i go miec nie mogli, prawdopodobnie bym zostala przy jednym.
moim zdaniem do adopcji trezba miec laskę. i na pewno 9to do autorki pytania) takiego (ani zadnego innego) powołania nie da sie tak po prostu rozeznac na forum, bo to trochę tka jakby spytac an forum: mam isc do zakonu czy nie. adresatem takiego pytania powinien byc Bóg, ewentualnie kierownik duchowy jako pośrednik.
gdybym sie znalazla w sytuacji bezdzietnosci, to mysle,z e zrobiabym tak jak kilak lat temu,gdy rozeznawałam powolanie. zastosowalabym dokladnie te same mechanizmy, techniki rozeznawania,z e to tak nazwę, z tym,z ę oczywiscie zmężem.
ja swoje powolanie do malżeństwa rozeznalam. rozeznalam,z e to wlasnei ma byc amżleństwo i ten czlowiek, a nie zakon. ale nie trwalo to pięc minut i nie bylo łatwe. nie jets latwo uczciwie sobie odpowiadac na pytania zwiazane z powolaniem. i tu nei chodzi tylko o jakies psychologiczne opory. tu trzeba i ducha, i Ducha przed duze D i psychologii.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez estera » 3 lipca 2007, o 08:05

BArdzo dziekuję za odpowiedzi. Bynajmniej kukułko nie szukam odpowiedzi na pytanie jakie jest moje powołanie na forum. Po prostu bylam ciekawa co myslą inni na ten temat. Jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam.
estera
Przygodny gość
 
Posty: 26
Dołączył(a): 3 listopada 2006, o 16:19

Postprzez cysia » 3 lipca 2007, o 10:30

Odpowiedź: nie wszyscy są powołani do adopcji.

I tak się uspokajałam, kiedy okazało się, że jesteśmy z Dziuńkiem niepłodni, a nie chcieliśmy adopcji. Co ciekawe-przed ślubem zakładając różne sytuacje życiowe, a nie mając pojęcia, że niepłodność może nas dotknąć, oboje zgadzaliśmy się, że w razie czego przyjmiemy Dzidziusia, by stworzyć rodzinę.

Tymczasem musiało minąć pięć lat smutku, starań, upokarzającego leczenia, rozpaczy przy kolejnych miesiączkach, żalu na widok ciąż i dzieci znajomych... :cry:

Dojrzeliśmy do adopcji i teraz już po szkoleniu czekamy cierpliwie na nasze Dziecko. :D

Znamy jednak małżeństwa niepłodne, które nie chcą nawet słyszeć o adopcji (albo jedno albo oboje z małżonków). Znamy i takie, które po rozważeniu wszystkich "za i przeciw" odrzucają wszelkie formy rodzicielstwa zastępczego.

Dla nich KKK 2379:
Małżonkowie, którzy po wyczerpaniu dozwolonych środków medycznych cierpią na bezpłodność, złączą się z krzyżem Pana, źródłem wszelkiej duchowej płodności. Mogą oni dać dowód swej wielkoduszności, adoptując opuszczone dzieci lub pełniąc ważne posługi na rzecz bliźniego.

Znamy i takie małżeństwa, które mając biologiczne dzieci zdecydowały się na adopcję. :)

Pozdrawiam :P
cysia
Przygodny gość
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 marca 2006, o 19:41
Lokalizacja: okolice Piły

Postprzez mmiśka » 3 lipca 2007, o 11:00

Estero myślę, że nie każda niepłodna para jest powołana do adopcji. A te którym się wydaje, że są powinny to bardzo porządnie przemyśleć aby nie podjąć decyzji zbyt szybko i nie skrzywdzić dziecka ani siebie. To wszystko jest bardzo trudne. My staramy sie o dzieciątko już prawie 2lata i ja sobie nie wyobrażam, że mielibyśmy adoptować. Poprostu narazie to wogóle nie wchodzi w grę. I albo musimy do tego dojrzeć albo to nie nasze powolanie.
mmiśka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 223
Dołączył(a): 1 lutego 2006, o 22:06

Postprzez Coya » 3 lipca 2007, o 21:47

W "Familiaris consortio" Jan Paweł II pisze:

Płodna miłość małżeńska wyraża się w różnych formach służenia życiu. Wśród nich najbardziej bezpośrednie, właściwe małżeństwu i zarazem takie, w których nic małżeństwa nie może zastąpić, to rodzenie i wychowanie. W istocie każdy akt prawdziwej miłości wobec człowieka potwierdza i doskonali duchową płodność rodziny, będąc aktem posłuszeństwa wobec głębokiego, wewnętrznego dynamizmu miłości, rozumianej jako oddawanie siebie innym.
Z tej perspektywy, bogatej w wartości i zadania dla wszystkich, niech czerpią zachętę ci zwłaszcza małżonkowie, którzy doświadczają bezpłodności fizycznej.
[...]
Rodziny chrześcijańskie winna ożywiać większa gotowość do adopcji i przysposobienia dzieci pozbawionych rodziców czy też opuszczonych: podczas gdy te dzieci, odnajdując na nowo ciepło uczuć rodzinnych zaznają pełnego miłości, opatrznościowego ojcostwa Boga, świadczonego przez rodziców chrześcijańskich, wzrastając w atmosferze pogody i ufności, cała rodzina zostanie ubogacona wartościami duchowymi poszerzonego braterstwa.
Płodność rodziny winna być świadoma swej nieustannej „twórczości”, cudownego owocu Ducha Bożego, który otwiera oczy serca na odkrywanie nowych potrzeb i cierpień naszego społeczeństwa, i który daje odwagę podjęcia ich oraz udzielenia na nie odpowiedzi. Przedstawiony obraz ukazuje rodzinom szerokie pole działania. Bardziej jeszcze aniżeli opuszczenie dzieci, niepokoi dzisiaj marginalizacja społeczna i kulturowa, boleśnie uderzająca starych, chorych, upośledzonych, narkomanów, byłych więźniów itd.
W ten sposób poszerza się niepomiernie horyzont ojcostwa i macierzyństwa rodzin chrześcijańskich: ich miłość płodna duchowo podejmuje wyzwanie tych i innych naglących potrzeb naszych czasów. Chrystus Pan, wraz z rodzinami i przez nie, nadal ma „współczucie” dla rzesz.




a więc nie każda para jest powołana do adopcji :)
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Ogg » 4 lipca 2007, o 11:17

Ale każda "para chrześcijańska" powinna czuć się powołana do służenia innym :wink: a nie tylko zaspokajania swoich własnych potrzeb w relacji mąż - żona.
Tak sobie myślę, że i w szerzej pojętych rodzinach zawsze znajdzie się ktoś komu nasze wsparcie jest potrzebne.
Nawiasem mówiąc, siostra Magdalena Chmielewska (ta od bezdomnych) powiedziała kiedyś, że gdyby nasze społeczeństwo było rzeczywiście katolickie to domy dziecka byłyby puste. Nie wiem czy wiecie, ze siostra Chmielewska (która złożyła śluby zakonne) adoptowała trójkę upośledzonych, odrzuconych dzieci (jedno autystyczne, jedno znalezione na Centralnym). Sama siostra Magdalena w końcu miała powołanie do celibatu. Niemniej kiedy na jej drodze stanęły takie opuszczone dzieci, które czekałby tylko dom dziecka POCZUŁA ŻE NIE MOGŁABY ŻYĆ ze świadomością, że ich nie przyjęła.
Zamiast rozprawiać o powołaniu proponuję pozastanawiać sie raczej nad swoim egoizmem.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez Ogg » 4 lipca 2007, o 11:20

Sorry, siostra Chmielewska ma na imię oczywiście Małgorzata a nie Magdalena. Niestety w ciąży odczuwam obniżenie pamięci :(
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez cysia » 4 lipca 2007, o 12:40

Sama odczułam na własnej skórze, jak łatwo namawiać do adopcji, gdy samemu nie trzeba się nad nią zastanawiać. I choć życie zweryfikowało moją postawę, :P daleka jestem od wyrzucania egoizmu tym, którzy nie chcą adoptować. :? Bo egoizm, choć nie chwalebny, nie jest jedynym powodem.

Zapomniałam wcześniej dodać, że nie wszystkie małżeństwa przechodzą pozytywnie proces weryfikacji w ośrodkach adopcyjnych. Głównym powodem niestety bywają pieniądze. :evil: ,czasem - różnego rodzaju niezdolności.
cysia
Przygodny gość
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 marca 2006, o 19:41
Lokalizacja: okolice Piły

Postprzez Bratka » 4 lipca 2007, o 12:44

Dziewczyny. Dla mnie ta rozmowa jest podobna do tego jakbyśmy sie tu zastanawiały czy to że ktoś nie ma męża/ żony a już ma jakiś tam wiek oznacza że ma iść do zakonu? Owszem taka osoba może bardziej myśli o tym, ale to nie jest automatyczne... i może wcale tego nie chcieć!

Do adopcji tez trzeba mieć powołanie. I katolickość nie ma tu nic do rzeczy. Świat nie jest czarno-biały i takie spłaszczone spojrzenie (katolik to ma adoptować) może tylko szkodzić.

I uwazam że najgorsze są dwa zaproszenia dziecka do rodziny:
1. żeby uratowało małżeństwo- to dotyczy własnych
2. będzie zamiast własnego - to dotyczy adoptowanych.
Bratka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 262
Dołączył(a): 3 marca 2005, o 16:04

Postprzez kamienna » 4 lipca 2007, o 12:56

Ogg może się ostro wyraziła, ale ma calkowitą rację - każde małżeństwo - nawet niepłodne, zakonnicy, każdy czlowiek powołany jest do służenia życiu, do bycia ojcem czy matką.
Siostra zakonna też ma wykonywać posługę matki, a ksiądz - ojca.

Nie każdy oczywiście musi zrodzić dziecko, ale ma obowiązek posługiwania drugiemu. Jeśli nie przez rodzone dziecko, to przez adopcję, jeśli nie przez adopcję to przez pomoc drugiemu czlowiekowi.

Oczywiście tu granica jest cieniutka i o egoizm bardzo łatwo. Ale to już każdy musi rozstrzygać w swoim sercu. Życjąc w samotności, o egoizm jest chyba prościej. ale nawet będąc matką rodzoną można być egoistą na maxa w relacji rodzic-dziecko.
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez Ogg » 4 lipca 2007, o 13:15

Bratko, jak się adoptuje dziecko to właśnie przyjmuje się go jako własne. Nie bardzo rozumiem co masz na myśli mówiąc że to źle.
Byż może chodzi Ci o to, że ludzie adoptując dziecko nie powinni myśleć o tym, że realizują własne potrzeby tylko o tym, co chcą dać skrzywdzonemu i odrzuconemu człowiekowi.
A jeśli katolickość czy szerzej wiara chrześcijańska nie ma nic do tego jak człowiek powinien postępować to szczerze mówiąc trudno sie nie zgodzić z Richardem Dawkinsem który twierdzi to samo: że dobry człowiek postępuje dobrze a zły źle a wiara moze jedynie spowodować, ze dobry będzie czynił zło motywowany religijnie.
Nawiasem mówiąc, w Polsce wiecej dzieci procentowo adoptują zielonoświatkowcy czy szerzej protestanci niż katolicy. Mam te informacje od koleżanki, która sama adoptowała dwójkę dzieci (mając własne) i bardzo zawsze sie dziwi osobom, które mówią, że są wierzący a nie adoptują.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez Bratka » 4 lipca 2007, o 13:59

Ogg, nie uważam żeby adopcja miała być wyrazem litości nad skrzywdzonym i odrzuconym człowiekiem. Chodziło mi o to, że dziecko adoptowane powinno być chciane, a nie traktowane jako wynik porażki w staraniach o własne(=urodzone w rodzinie).

Czemu tak Cie męczy to że katolicy maja adoptować? Jak chcesz to adoptuj, ale nie łącz tych spraw! Adopcja nie jest wpisana w katolicyzm, chyba że ja o czymś nie wiem :?

BTW na jakim etapie starań o adopcję jesteś?
Bratka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 262
Dołączył(a): 3 marca 2005, o 16:04

Postprzez mmiśka » 4 lipca 2007, o 14:28

Bratka podpisuję się pod tym wszystkim. Nie można wychodzić z założenia, że katolik musi adoptować. Bo nie każdy jest do tego powołany. A tym bardziej jak ktoś jest niepłodny to nie jest od razu zobligowany do przyjęcia do domu dziecka z DD. Pan Bóg nie dzieli ludzi na płodnych co nie muszą adoptować bo mają dzieci biologiczne i niepłodnych co muszą bo takowych nie mają. Niektórzy ludzie po prostu czują, że są w stanie przyjąć, pokochać i wychować dziecko z DD a inni nie. I nie ma sensu się do niczego zmuszać w tej kwestii i iść na jakiekolwiek ustępstwa np spróbuję może się uda, może właśnie do tego jesteśmy powołani. Bo wtedy jak jednak się nie uda (a to zawsze prawdopodobne) to krzywda dziecka i rodziny będzie naprawdę ogromna. Myślę, że trzeba być pewnym niemal w 100%.
Jedno jest pewne, że jesteśmy powołani do służenia bliźnim a to nie równa się adopcja. Służyć można na wiele sposobów np modlitwa, pomoc materialna, wolontariat, dobra rada a czasami poprostu życzliwy uśmiech.
Ogg a tak swoją drogą to zastanawiam się czy Ty sama planujesz adoptować skoro masz takie przekonanie na ten temat. A jeśli tak to czy robisz to z powołania czyli wielkiego pragnienia czy z obowiązku bo jesteś katoliczką i w ten sposub MUSISZ służyć innym.
mmiśka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 223
Dołączył(a): 1 lutego 2006, o 22:06

Postprzez Ogg » 4 lipca 2007, o 14:31

Bratko, kto mówił o litości? Czy nie znane jest Ci pojęcie miłosierdzie?
W sumie to nie powinnam się denerwować w ciąży ale czuję się odczytywana zbyt płasko, nie masz nic do powiedzenia na temat moralności chrześcijańskiej - tego co wymaga NT od uczniów Jezusa?
Fajne podejście - każde dziecko powinno być chciane. Czyli własne jak sie pojawi nie w porę też nie jest chciane i co z nim?
A jezeli chodzi o mnie - nie staram się o adopcję, jestem w ciąży, a do adopcji potrzebny jest dłuższy staż małżeński niż pół roku.
Natomiast moja siostra ma adoptowane dziecko.
A propos, chyba na tym forum czytałam też jak pewna uczestniczka, która zdaje się pochwaliła się swoją dobrą sytuacja materialną była besztana za to, że uważa się za chrześcijankę a nie adoptowała dzieci. W chwili czasu postaram sie znaleźć.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez klara bemol » 4 lipca 2007, o 15:20

Ogg, nie do końca rozumiem, co piszesz.
Jest różnica między dzieckiem nieplanowanym a niechcianym. To nieplanowane w rodzinie i tak powinno być chciane.

Myślę, że słowo powołanie nie ogranicza się tylko do katolików. Każdy człowiek ma do czegoś powołanie, choć może nazywać je np. radością życia, wyższą koniecznością, hobby czy jakoś tam.

I każdy powinien tę swoją drogę życia odkryć. Podobnie jest z adopcją - jedni nie mogą tego zrobić, inni robią, bo nie mają własnych dzieci, a jeszcze inni adoptują, choć mają własne. I nikogo nie wolno nam potępiać tylko dlatego, że tego nie zrobił, bo gdyby to ktoś zrobił na siłę, wielu mogłoby ucierpieć.

I jeszcze jedno - moja przyjaciółka starała się prawie 8 lat. Na samo słowo adopcja jej mama dostawała spazmów i wściekłości. Powiedziała, że nigdy takiego dziecka nie pokocha, że jak będzie płakać, podejdzie, ale bez uczuć. Mała ma teraz prawie 15 miesięcy, otrzymali ją prosto ze szpitala, gdy miała tydzień. A babcia - zwariowała na jej punkcie, o niczym już mówić nie umie i gdyby mogła, po prostu by "swoją wnusię" całemu świata pokazała.

Adopcja - to bardzo trudne zadanie i to na całe życie. Nie da się tego zrobić, bo wypada, bo ktoś mówi, że się powinno. Przecież to decyzja na całe życie.
Decyzja, która ma uszczęśliwiać.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez Bratka » 4 lipca 2007, o 15:23

Ogg, również jestem w ciąży. Dzidzia upragniona i ukochana choć nie zaplanowana. Troszkę nie w porę- ale przez to że było tak chciane na długo zanim sie pojawiło jego wcześniejsze przyjście i tak jest źródłem ogromnej radości. Po prostu, że jest. I czas nie ma znaczenia. I chodzi o to by w myśleniu o zaadoptowaniu dziecka mieć tez postawę wyczekiwania na nie, pragnąć go i dlatego się o nie starać..

Skoro ironizujesz na temat podejścia że każde dziecko powinno być chciane to uważasz, ze jaka pownna być motywacja?- poczucie obowiązku płodzenia (adoptowania) w imię religii? I nie wiem co ma tu "moralność chrzecijańska" do rzeczy. co niemoralnego jest w niechęci do adopcji, bo ja naprawdę nie rozumiem o czym piszesz :?:

Jesteś w ciąży dlatego że chciałaś czy dlatego, że religia nakłada na Ciebie taki obowiązek?

A poza tym to chyba jednak w ośrodkach adopcyjnych jest jakaś kontrola motywów? Przynajmniej mam taką nadzieję, że ludzie nie dostaja dziecka tylko dlatego żeby móc zrobić dobry uczynek :evil: , wykazać sie miłosierdziem...
Bratka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 262
Dołączył(a): 3 marca 2005, o 16:04

Postprzez Ogg » 4 lipca 2007, o 15:47

Co złego jest w tym, że ktoś jest miłosierny?
Mówicie wszak o miłosiernym Bogu który ma miłosierdzie dla wszystkich stworzeń.
Jeżeli osoba wierząca kieruje sie tymi samymi motywami co niewierząca (czyli np. ja) to rację ma wojujący ateista Richard Dawkins. Czyli, że robimy coś po prostu żeby zaspokoić swoje własne potrzeby. I tak Matka Teresa z Kalkuty która mówiła, że zajmuje się nędzarzami dlatego, że kocha Jezusa oszukiwała się. Jak rozumiem, Bratko sądząc przy tym diabliku przy dobrym uczynku nie podobają Ci się dobre uczynki?
Wiecie, życzliwy uśmiech życzliwym uśmiechem ale jak ktoś umiera z głodu a dostanie tylko życzliwy uśmiech to chyba nie jest to pomoc ani służba bliźniemu.
Nawiasem mówiąc, nie podoba sie Wam to co napisała siostra Chmielewska? Bo ja ją tylko cytowałam :wink:
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez Ogg » 4 lipca 2007, o 15:59

I jeszcze napisałać Bratko "I chodzi o to by w myśleniu o zaadoptowaniu dziecka mieć tez postawę wyczekiwania na nie, pragnąć go i dlatego się o nie starać.. " a mnie chodzi o to, by stanąć naprzeciw wyzwaniu. Bo oto właśnie po sąsiedzku jest dziecko, które jest odrzucone i może nie należy czekać aż ktoś go zapragnie i niech najpierw trafi do Domu Dziecka. Jeśli mówisz sobie dam żebrakowi pieniądze jak będę gotowa to gdy spotykasz kogoś kto naprawdę potrzebuje twojego wsparcia a Ty mu nie pomagasz bo nie jesteś gotowa to tracisz tę jedyną niepowtarzalną szansę bycia miłosiernym samarytaninem. Bycia bliźnim. Nie wiem czy to rozumiesz. Kurka wodna, Hołownia to rozumie i siostra Chmielewska to rozumia a nawet Gates to rozumie. Dla mnie jak ktoś mówi będę dobrym jak będę do tego gotowy to znaczy po prostu że nie jest dobry i nigdy nie będzie gotowy.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez kamienna » 4 lipca 2007, o 16:01

Pozwolę sobie wystąpić w roli rezjemcy.

Ogg nie napisała w swoim pierwszym poście, że trzeba adoptować dzieci i że każdy ma do tego obowiązek. Napisała jedynie: "Ale każda "para chrześcijańska" powinna czuć się powołana do służenia innym a nie tylko zaspokajania swoich własnych potrzeb w relacji mąż - żona.
Tak sobie myślę, że i w szerzej pojętych rodzinach zawsze znajdzie się ktoś komu nasze wsparcie jest potrzebne. " W tych słowach jest napisane jedynie, że każdy ma obowiązek służyć życiu. Nie musi to być adopcja.

Podejrzewam, że ostatnie zdanie: "Zamiast rozprawiać o powołaniu proponuję pozastanawiać sie raczej nad swoim egoizmem." - rozjuszyło Was.
W moim przekonaniu cysia wmowiła Ogg poglądy ktorych ta nie powiedziała.

A potem już Ogg broniła takich oczywistych tez, jak te:
-dziecko adoptowane nie może być przyjmowane bo ma się taką potrzebę
-katolicy niekoniecznie są w służbie życiu (mowa o tym, że zeilonoświątkowcy częściej adoptują)
-chrześcijanin charakteryzyuje się miłosiedziem (co już na maxa odeszło od toku dyskujsi)

Wydaje mi się, ŻE ZWYCZAJNIE SIĘ NIE ZROZUMIAŁYŚCIE!!!!

To kolejny glupi temat - moim zdaniem! - który jedynie kłotnie rodzi i nie wiadomo czemu służy.
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez estera » 4 lipca 2007, o 16:05

Ogg napisał(a):Co złego jest w tym, że ktoś jest miłosierny?
Mówicie wszak o miłosiernym Bogu który ma miłosierdzie dla wszystkich stworzeń.
Jeżeli osoba wierząca kieruje sie tymi samymi motywami co niewierząca (czyli np. ja) to rację ma wojujący ateista Richard Dawkins. Czyli, że robimy coś po prostu żeby zaspokoić swoje własne potrzeby. I tak Matka Teresa z Kalkuty która mówiła, że zajmuje się nędzarzami dlatego, że kocha Jezusa oszukiwała się. Jak rozumiem, Bratko sądząc przy tym diabliku przy dobrym uczynku nie podobają Ci się dobre uczynki?
Wiecie, życzliwy uśmiech życzliwym uśmiechem ale jak ktoś umiera z głodu a dostanie tylko życzliwy uśmiech to chyba nie jest to pomoc ani służba bliźniemu.
Nawiasem mówiąc, nie podoba sie Wam to co napisała siostra Chmielewska? Bo ja ją tylko cytowałam :wink:

W miłosierdziu nic złego nie ma. Jednak myślę, że pragnieniu dziecka towarzyszy nie miłosierdzie, ale miłosć i chęć służenia komuś, kogo otryzmało sie w darze. Człowiek czy ateista czy wierzący ma jednak zapisane w sercu pragnienie ofiarowania się drugiemu. Można to nazwać swego rodzaju potrzebą. Co jest złego w zaspokojeniu takiej potrzeby?
Człowiek ma potrzebe kochania, czy to także jest złe?
Egoizm nie polega na tym, aby ignorowac własne potrzeby,a co gorsza ich nie rozpoznawać, ale aby realizowac je zgodnie z tym do czego zostalismy powołani. I w tym miejscu nasze potrzeby są właśnie weryfikowane miłościa Chrystusa. Matka Teresa nie kłamała. REalizowała je w miłości do Chrystusa.
estera
Przygodny gość
 
Posty: 26
Dołączył(a): 3 listopada 2006, o 16:19

Postprzez Bratka » 4 lipca 2007, o 16:07

Ogg, a kto mówi, że w miłosierdziu jest coś złego? Ale to wcale nie oznacza od razu że adopcja dziecka ma mieć własnie takie podłoże.
Bratka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 262
Dołączył(a): 3 marca 2005, o 16:04

Postprzez estera » 4 lipca 2007, o 16:11

kamienna napisał(a):To kolejny glupi temat - moim zdaniem! - który jedynie kłotnie rodzi i nie wiadomo czemu służy.

Myślę, jednak że temat nie jest głupi, a dyskusja to nie kłótnia i może być twórcza,pobudzać do myślenia.
estera
Przygodny gość
 
Posty: 26
Dołączył(a): 3 listopada 2006, o 16:19

Postprzez estera » 4 lipca 2007, o 16:12

Chyba jednak posługiwanie się rozumem jest dobre :D
estera
Przygodny gość
 
Posty: 26
Dołączył(a): 3 listopada 2006, o 16:19

Postprzez kamienna » 4 lipca 2007, o 16:13

Estero, ale to nie jest forum dyskusyjne, ale pomocowe.
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez kukułka » 4 lipca 2007, o 16:15

Ogg napisał(a):Bratko, jak się adoptuje dziecko to właśnie przyjmuje się go jako własne. Nie bardzo rozumiem co masz na myśli mówiąc że to źle.
Byż może chodzi Ci o to, że ludzie adoptując dziecko nie powinni myśleć o tym, że realizują własne potrzeby tylko o tym, co chcą dać skrzywdzonemu i odrzuconemu człowiekowi.
A jeśli katolickość czy szerzej wiara chrześcijańska nie ma nic do tego jak człowiek powinien postępować to szczerze mówiąc trudno sie nie zgodzić z Richardem Dawkinsem który twierdzi to samo: że dobry człowiek postępuje dobrze a zły źle a wiara moze jedynie spowodować, ze dobry będzie czynił zło motywowany religijnie.
Nawiasem mówiąc, w Polsce wiecej dzieci procentowo adoptują zielonoświatkowcy czy szerzej protestanci niż katolicy. Mam te informacje od koleżanki, która sama adoptowała dwójkę dzieci (mając własne) i bardzo zawsze sie dziwi osobom, które mówią, że są wierzący a nie adoptują.

W takim razie ja mam pytanie - czy Ty osobiscie zamierzasz adoptować?
i gdyby w ogole myślec o adopcji tylko w kontekscie milosierdzia, to logiczniej byłkoby nie miec wlasnych dzieci,ale najpierw adoptować., a potem, jesli finanse pozwola, starac sie ow łasne. Dlatego ja obstaje przy tym - nie każdy ma powolanie do adopcji. Tak samo jak adopcja nei jest jedynym dobrem, ktore mozna wyswiadczyć drugiemu czlowiekowi.
A tak w ogole jak juz mówisz o wspomaganiu biednego dziecka sasiada, to sztuką jest nie dac rybę, ale wedkę. A wszytskim wedki nie dasz. chocbys chciala.
a poza tym jesli nei jetses chrzescijanką, bo gdzieś chyba pisąlaś, że nia nei jesteś, to jakim prawem mówisz co chrzęscijanie powinni, a czego nie?
Ostatnio edytowano 4 lipca 2007, o 16:27 przez kukułka, łącznie edytowano 1 raz
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez estera » 4 lipca 2007, o 16:16

A czy dyskusja nie może być pomocą?
estera
Przygodny gość
 
Posty: 26
Dołączył(a): 3 listopada 2006, o 16:19

Postprzez Bratka » 4 lipca 2007, o 16:20

Ogg napisał(a):I jeszcze napisałać Bratko "I chodzi o to by w myśleniu o zaadoptowaniu dziecka mieć tez postawę wyczekiwania na nie, pragnąć go i dlatego się o nie starać.. " a mnie chodzi o to, by stanąć naprzeciw wyzwaniu. Bo oto właśnie po sąsiedzku jest dziecko, które jest odrzucone i może nie należy czekać aż ktoś go zapragnie i niech najpierw trafi do Domu Dziecka. Jeśli mówisz sobie dam żebrakowi pieniądze jak będę gotowa to gdy spotykasz kogoś kto naprawdę potrzebuje twojego wsparcia a Ty mu nie pomagasz bo nie jesteś gotowa to tracisz tę jedyną niepowtarzalną szansę bycia miłosiernym samarytaninem. Bycia bliźnim. Nie wiem czy to rozumiesz. Kurka wodna, Hołownia to rozumie i siostra Chmielewska to rozumia a nawet Gates to rozumie. Dla mnie jak ktoś mówi będę dobrym jak będę do tego gotowy to znaczy po prostu że nie jest dobry i nigdy nie będzie gotowy.


Ogg, po co te nerwy? Bardzo Cię proszę przede wszystkim nie porównuj adopcji do jednorazowego wspomożenia biednego. Czy jak widzisz biednego to od razu bierzesz go do siebie, zapewniasz mu codzienne utrzymanie? Jeśli tak, to Ci zazdroszczę wielkiego serca i odwagi stawania naprzeciw wyzwaniu.
Bratka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 262
Dołączył(a): 3 marca 2005, o 16:04

Postprzez kamienna » 4 lipca 2007, o 16:20

estera napisał(a):Bynajmniej kukułko nie szukam odpowiedzi na pytanie jakie jest moje powołanie na forum. Po prostu bylam ciekawa co myslą inni na ten temat


Nie wygląda mi to na to, żebyś pomocy szukała.
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Następna strona

Powrót do Jak zaplanować poczęcie?

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości

cron