Teraz jest 21 maja 2024, o 17:34 Wyszukiwanie zaawansowane
Płodna miłość małżeńska wyraża się w różnych formach służenia życiu. Wśród nich najbardziej bezpośrednie, właściwe małżeństwu i zarazem takie, w których nic małżeństwa nie może zastąpić, to rodzenie i wychowanie. W istocie każdy akt prawdziwej miłości wobec człowieka potwierdza i doskonali duchową płodność rodziny, będąc aktem posłuszeństwa wobec głębokiego, wewnętrznego dynamizmu miłości, rozumianej jako oddawanie siebie innym.
Z tej perspektywy, bogatej w wartości i zadania dla wszystkich, niech czerpią zachętę ci zwłaszcza małżonkowie, którzy doświadczają bezpłodności fizycznej.
[...]
Rodziny chrześcijańskie winna ożywiać większa gotowość do adopcji i przysposobienia dzieci pozbawionych rodziców czy też opuszczonych: podczas gdy te dzieci, odnajdując na nowo ciepło uczuć rodzinnych zaznają pełnego miłości, opatrznościowego ojcostwa Boga, świadczonego przez rodziców chrześcijańskich, wzrastając w atmosferze pogody i ufności, cała rodzina zostanie ubogacona wartościami duchowymi poszerzonego braterstwa.
Płodność rodziny winna być świadoma swej nieustannej „twórczości”, cudownego owocu Ducha Bożego, który otwiera oczy serca na odkrywanie nowych potrzeb i cierpień naszego społeczeństwa, i który daje odwagę podjęcia ich oraz udzielenia na nie odpowiedzi. Przedstawiony obraz ukazuje rodzinom szerokie pole działania. Bardziej jeszcze aniżeli opuszczenie dzieci, niepokoi dzisiaj marginalizacja społeczna i kulturowa, boleśnie uderzająca starych, chorych, upośledzonych, narkomanów, byłych więźniów itd.
W ten sposób poszerza się niepomiernie horyzont ojcostwa i macierzyństwa rodzin chrześcijańskich: ich miłość płodna duchowo podejmuje wyzwanie tych i innych naglących potrzeb naszych czasów. Chrystus Pan, wraz z rodzinami i przez nie, nadal ma „współczucie” dla rzesz.
Ogg napisał(a):Co złego jest w tym, że ktoś jest miłosierny?
Mówicie wszak o miłosiernym Bogu który ma miłosierdzie dla wszystkich stworzeń.
Jeżeli osoba wierząca kieruje sie tymi samymi motywami co niewierząca (czyli np. ja) to rację ma wojujący ateista Richard Dawkins. Czyli, że robimy coś po prostu żeby zaspokoić swoje własne potrzeby. I tak Matka Teresa z Kalkuty która mówiła, że zajmuje się nędzarzami dlatego, że kocha Jezusa oszukiwała się. Jak rozumiem, Bratko sądząc przy tym diabliku przy dobrym uczynku nie podobają Ci się dobre uczynki?
Wiecie, życzliwy uśmiech życzliwym uśmiechem ale jak ktoś umiera z głodu a dostanie tylko życzliwy uśmiech to chyba nie jest to pomoc ani służba bliźniemu.
Nawiasem mówiąc, nie podoba sie Wam to co napisała siostra Chmielewska? Bo ja ją tylko cytowałam
Ogg napisał(a):Bratko, jak się adoptuje dziecko to właśnie przyjmuje się go jako własne. Nie bardzo rozumiem co masz na myśli mówiąc że to źle.
Byż może chodzi Ci o to, że ludzie adoptując dziecko nie powinni myśleć o tym, że realizują własne potrzeby tylko o tym, co chcą dać skrzywdzonemu i odrzuconemu człowiekowi.
A jeśli katolickość czy szerzej wiara chrześcijańska nie ma nic do tego jak człowiek powinien postępować to szczerze mówiąc trudno sie nie zgodzić z Richardem Dawkinsem który twierdzi to samo: że dobry człowiek postępuje dobrze a zły źle a wiara moze jedynie spowodować, ze dobry będzie czynił zło motywowany religijnie.
Nawiasem mówiąc, w Polsce wiecej dzieci procentowo adoptują zielonoświatkowcy czy szerzej protestanci niż katolicy. Mam te informacje od koleżanki, która sama adoptowała dwójkę dzieci (mając własne) i bardzo zawsze sie dziwi osobom, które mówią, że są wierzący a nie adoptują.
Ogg napisał(a):I jeszcze napisałać Bratko "I chodzi o to by w myśleniu o zaadoptowaniu dziecka mieć tez postawę wyczekiwania na nie, pragnąć go i dlatego się o nie starać.. " a mnie chodzi o to, by stanąć naprzeciw wyzwaniu. Bo oto właśnie po sąsiedzku jest dziecko, które jest odrzucone i może nie należy czekać aż ktoś go zapragnie i niech najpierw trafi do Domu Dziecka. Jeśli mówisz sobie dam żebrakowi pieniądze jak będę gotowa to gdy spotykasz kogoś kto naprawdę potrzebuje twojego wsparcia a Ty mu nie pomagasz bo nie jesteś gotowa to tracisz tę jedyną niepowtarzalną szansę bycia miłosiernym samarytaninem. Bycia bliźnim. Nie wiem czy to rozumiesz. Kurka wodna, Hołownia to rozumie i siostra Chmielewska to rozumia a nawet Gates to rozumie. Dla mnie jak ktoś mówi będę dobrym jak będę do tego gotowy to znaczy po prostu że nie jest dobry i nigdy nie będzie gotowy.
Powrót do Jak zaplanować poczęcie?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 27 gości