Witajcie!
I ja sie przylacze do "dyskusji".
Mam 26 lat. Zaraz po skonczeniu studiow wyszlam za maz. Mezulkowi mazylo sie Dzieciatko " od razu". Ja chcialam popracowac (to byla moja pierwsz praca) i "nacieszyc sie soba". Jak szybko sie to zmienilo... Slub mielismy w sierpniu, a w grudniu w domku zrobilo sie za pusto. Z calego serduszka zapragnelam Bobaska w domu. Jakie bylo moje zdziwienie, ze nie poczelo sie za pierwszyma razem. Myslalam, ze to narmalne, ze jak ludzie sa blisko ze soba to zaczyna sie nowe zycie. Na szczescie nie musielismy dlugo czeka. W styczniu poczelo sie nowe zycie.
W miedzyczasie okazalo sie, ze nie bede miala tej pracy od wrzesnia. Wlasciwe cieszylam sie z tego, bo sama chcialam sie zajmowac Dzidziusiem. Niczego nie zaluje.
Teraz mam inny "problem". Synek ma juz 9 miesiecy a moje mysli non stop kraza wokol nastepnego dziecka. Oczywiscie maz tez chce miec wiecej dzieci. Ze wzgledu na mnie mowi, zeby poczekac jeszcze troszeczke, zeby bylo mi latwiej. I tu sie z nim zgadzam. Chcialabym, zeby synek juz umial sam sie soba zajac - oczywiscie z granicach rozsadku sam - zeby nie czul sie "zaniedbany", bo bede musiala poswiecac wiece czasu nowo narodzonemu rodzenstwu.
Ale co ja mam zrobic, ze cigle o tym mysle? Nawet nam juz sny, ze jesetm w ciazy, albo rodze. Ale w tych snach uczucie radosci miesza sie ze strachem, czy aby wszystko pogodze. Chcialabym tez posc do pracy od wrzesnia (oczywiscie nie wiadomo, czy sie uda), ale jak to sie ma do moich mysli o rodzenstwie dla synka. A moze to tylko ucieczka we wspanialy swiat bycia w ciazy, a nie chec jeszcze jednego Brzdaca w domku....
Jesli bedzie nam dane to na pewno Tomus doczeka sie rodzenstwa, ale moze jeszcze nie teraz. Tylko po co mi te krazace mysli?
Mam nadzieje, ze nie namieszalam. Trudno jest opisac wszystko co dzieje sie w mojej glowie.
Ppozdrawiam